Tak bardzo nienawidzą Owsiaka i Woodstocku? Poszukaliśmy odpowiedzi, czemu odcięto festiwal od pociągów
Decyzja Przewozów Regionalnych o tym, że w tym roku – pierwszy raz od ponad 20 lat – specjalne pociągi nie zawiozą woodstockowiczów do Kostrzyna nad Odrą wywołała szok. Mało kto wierzy w argumenty o ograniczeniu kosztów i braków w taborze. "Zemsta na Owsiaku" – niesie się w sieci. Jeśli tak było, to decyzja ta może mieć poważne skutki w całym kraju, w których ktoś nie pomyślał. Aż tak bardzo nienawidzą Woodstocku?
A w ubiegłym roku, gdy podobnie jak dziś w Polsce lał się żar z nieba, komendant straży odmówił polewania uczestników Woodstock wodą.
Przykłady można mnożyć, ale jeszcze nigdy w czasie niemal 25-letniej historii festiwalu nie zdarzyło się, by PKP wstrzymała dodatkowe pociągi do Kostrzyna. A Intercity rozważa plan, by jej pociągi w ogóle omijały Kostrzyn.
– Odkąd pamiętamy te pociągi były zawsze. Całkowicie wrosły w krajobraz naszego miasta. Dworzec znajduje się w centrum miasta, więc jak przyjeżdżały, to było wydarzenie – mówi jedna z mieszkanek. Gdy dowiedziała się, że w tym roku ich nie będzie, nie mogła uwierzyć. – Ściągnęłam okulary, bo nie dowierzałam, gdy o tym czytałam. Nie wyobrażam sobie, jak te kilkadziesiąt tysięcy ludzi dojedzie teraz do Kostrzyna. To dla nas absolutnie nowa sytuacja – mówi.
Rok w rok z całej Polski przyjeżdżało na Woodstock kilkadziesiąt specjalnych pociągów Music Regio z całej Polski. W ubiegłym roku było ich aż 80. Do Kostrzyna przyjechało nimi blisko 80 tys. młodych ludzi. Do tego niektóre rejsowe wydłużały swoje składy. Słyszymy też, że tak również robiły niemieckie pociągi. Tak duże było zapotrzebowanie.
Jakże inna narracja była w 2018 roku.
Decyzją byli zaskoczeni. Jak wszyscy: - Dodatkowe pociągi ułatwiały dojazd uczestnikom festiwalu od 24 lat. Od samego początku naszego festiwalu. Były pewną tradycją.
Nie widzieliśmy żadnych dewastacji
Decyzję podjęły Przewozy Regionalne, na początku czerwca było o tym głośno w Polsce. Jak tłumaczył rzecznik w ten sposób zostały ograniczone koszty, tabory dostosowano do potrzeb konkretnych województw, poza tym pociągi miały być dewastowane.
Argument o dewastacjach i potrzebach bardzo kosztownych naprawa oburza jeszcze bardziej. – On jest wyssany z palca. Każdy pociąg, który wjeżdżał i wyjeżdżał z Kostrzyna był asekurowany przez naszych wolontariuszy. Przez lata byliśmy mocno obecni na dworcu, nie widzieliśmy dewastacji i zniszczeń – mówi rzecznik WOŚP.
Podkreśla, że taki argument nie pojawił się ani po festiwalu, ani nawet pół roku temu. Ale teraz – na dwa miesiące przed.
Co, jak się okazuje, może mieć konsekwencje nie tylko dla woodstokowiczów.
"Można spodziewać się paraliżu"
– Jeśli spółka jest wiarygodnym partnerem, powinna swojemu wieloletniemu współpracownikowi, jakim jest fundacja Jerzego Owsiak, przekazać informację wcześniej niż pod koniec maja. To jest niepodważalne. Zrobiła to za późno, gdy trudno jest już zorganizować transport dla tak gigantycznej imprezy, jednej z największych w Europie. I w momencie, gdy w życie wchodzi nowy rozkład jazdy pociągów – reaguje Michał Szymajda, który w portalu Rynek Kolejowy od lat śledzi temat pociągów specjalnych na Woodstock.
Mówi, że gdyby Jerzy Owsiak dowiedział się wcześniej, mógłby skorzystać z innego przewoźnika. – Przewozy Regionalne są w Polsce największym przewoźnikiem, ale nie jedynym. A wszelkie dane na niebie i ziemi wskazują, że wbrew temu, co twierdzą w Przewozach Regionalnych, przewozy na Woodstock przynosiły spółce dochody. Jeśli nie one, inny przewoźnik mógł skorzystać – dodaje.
Michał Szymajda przewiduje, że to wszystko – w czasie trwania festiwalu w sierpniu – skończy się komunikacyjną katastrofą w całej Polsce. – Na całej sieci kolejowej, przez kilka dni, można spodziewać się paraliżu. Kolej na pewno będzie miała gigantyczny problem. 80 tys. ludzi to tylko liczba osób, która przyjechała w ubiegłym roku pociągami specjalnymi. A tych którzy przyjechali rejsowymi, może być drugie tyle. Gdzieś ich trzeba wcisnąć. Problem pojawi się też na drogach, bo więcej uczestników wybierze samochody – taką przedstawia nam wizję.
Przewozy Regionalne wspomniały, że rozważają "różne możliwości wzmocnienia oferty przewozowej" na linii Kostrzyn-inne miasta, ale wciąż jeszcze nieznane są konkrety.
Będą dantejskie sceny
Do tego dochodzi jeszcze problem z PKP Intercity. Jak ustaliło OKO.press, możliwy jest scenariusz, że pociągi te będą w czasie festiwalu omijały Kostrzyn. Janusz Małek, wicedyrektor Biura Rozwoju Oferty i Produktów PKP Intercity, miał wysłać w tej sprawie maila, portal pokazał screeny tej korespondencji. Tu decyzja jeszcze nie zapadła, podobno pod uwagę brane są różne scenariusze.
Podkreśla: – Nie da rady ich przewieźć, żadnym sposobem. Nawet gdyby zapadła, że będą zatrzymywać się w Kostrzynie. Nie ma na to najmniejszych szans. Intercity chce w ten sposób uniknąć problemu. W tych pociągach będą działy się dantejskie sceny.
I teraz można pytać, po co to? Tak bardzo komuś zależy, żeby uderzyć w Jerzego Owsiaka? – To pytanie zostawię bez komentarza. Nie nam oceniać kulisy i motywacje działania kolei. Ale jest to oczywiście kolejna przeszkoda – odpowiada Krzysztof Dobies.
Można tylko domniemywać, jak było i dlaczego. Nawet nieoficjalnie nikt nie chce spekulować, kto może stać za tą decyzją. Niektórzy zastanawiają się, czy Krzysztof Zgorzelski, prezes Przewozów Regionalnych, inni, czy minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
– Można tylko domniemywać, ale jedno jest pewne, że ktoś podjął głupią decyzję. PolRegio od 4 lat jest firmą w której 51 proc. ma Agencja Rozwoju Przemysłu, czyli państwo. Wcześniej była w rękach marszałków województw. Ale z drugiej strony przez poprzednie lata PiS nikt nie podjął takiej decyzji – słyszymy od jednego z polityków.
Krzysztof Zgorzelski pojawił się w zarządzie spółki w 2016 roku. Na początku 2017 roku został p.o prezesa.
Co ciekawe, na decyzję Przewozów Regionalnych, szybko zareagowała marszałek województwa lubuskiego, w którym leży Kostrzyn nad Odrą. Elżbieta Anna Polak w ostrych słowach napisała do prezesa Zgorzelskiego, że jest zaniepokojona informacją o rezygnacji z pociągów. "Stanowczo wnoszę o ponowne rozważanie tej kontrowersyjnej i w mojej ocenie pochopnej decyzji" – czytamy w piśmie, które otrzymaliśmy z Urzędu Marszałkowskiego."Posiada duże doświadczenie na kierowniczych stanowiskach w branży transportowej. Był między innymi Dyrektorem Biura Finansowego PKP Cargo oraz Członkiem Zarządu i Dyrektorem ds. Ekonomiczno-Finansowych Przedsiębiorstwa Napraw Infrastruktury. W latach 2012-2013 zajmował stanowisko Dyrektora Finansowego spółki Eurolot". Czytaj więcej
Fot. Screen/Urząd Marszałkowski, woj. lubuskie
Pociągi nie zepsują festiwalu
Odpowiedzi jeszcze nie ma. Póki co, i fundacja Owsiaka, i miasto, szykują się na nowe rozwiązania.
– Pociągi, które przywoziły uczestników festiwalu, stały potem na bocznicy przez kilka dni, aż do momentu wyjazdu. Nasza infrastruktura na to pozwalała – mówi nam Zbigniew Biedulski zastępca burmistrza. Tłumaczy, że dla miasta było to ważne zabezpieczenie w sytuacji kryzysowej. – W każdej sytuacji pociągi mogły być uruchomione i wywieźć uczestników. To, że czekały na bocznicy, dawało pewien bufor bezpieczeństwa dla wyjeżdżających, na wypadek gdyby mieli szybko opuścić teren Kostrzyna. Teraz, gdy tych pociągów nie będzie, tego "komfortu" nie ma. Mamy mieszane uczucia, co zrobić, gdyby zaszła konieczność ewakuacji uczestników w szybkim czasie – mówi naTemat.
Wśród miłośników festiwalu bojowe nastroje. Widać, że brak pociągów, nie popsuje im imprezy. Tu INNPoland.pl pisał o tym więcej.
– Musimy zrobić wszystko, by ci, którzy chcą przyjechać do Kostrzyna, mogli to zrobić. By była to podróż jak najbardziej komfortowa i przede wszystkim – bezpieczna. Na dziś namawiamy bardzo, by postarać się znaleźć inny środek lokomocji niż pociąg – mówi rzecznik WOŚP.