To tu pobito rekord w szybkości wypłat 500+. Burmistrz: "Zależało nam, żeby przyjechała do nas minister"

Daria Różańska
Kowary zasłynęły na całą Polskę za sprawą sprytnych i sprawnych urzędników, którzy pobili rekord w szybkości wypłat 500+. Ale to był tylko środek do celu: – Chcieliśmy, żeby pani minister Bożena Borys-Szopa zobaczyła, w jakiej sytuacji są malutkie miasta. Borykamy się z wieloma problemami, przede wszystkim społecznymi – przyznaje burmistrz Kowar, Elżbieta Zakrzewska.
W Kowarach (woj. dolnośląskie) pobito rekord szybkości wypłat 500+ na pierwsze dziecko. Wczoraj minister Bożena Borys-Szopa informowała, że online wpłynęło 500 tys. wniosków o 500+. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
– Kowary były pierwszą gminą w Polsce, która wypłaciła świadczenie 500+ na pierwsze dziecko – ogłosiła zwycięzcę minister Bożena Borys-Szopa. "Zgodnie z zapowiedzią z wielką przyjemnością odwiedzę gminę" – zapowiedziała na Twitterze minister rodziny, pracy i polityki społecznej. I pogratulowała.
W dziesięciotysięcznej gminie na Dolnym Śląsku bardzo chcieli wygrać konkurs. A wszystko po to, by odwiedziła ich minister. I zobaczyła, z jakimi problemami muszą sobie radzić małe miasteczka.


Dlatego nastąpiła szczególna mobilizacja. W nocy z 30 czerwca na 1 lipca urzędnicy przyjechali do pracy. Usiedli przed komputerami i czekali aż wpłyną pierwsze wnioski. Rozpatrzyli je i od razu wypłacili pieniądze. Po 1:30 wrócili do domów.

Dlaczego tak bardzo zależało Wam na tym, żeby pobić rekord w szybkości wypłat 500+?

Elżbieta Zakrzewska, burmistrz Kowar: – Bo zależało nam na tym, żeby pani minister przyjechała do Kowar.

Był jakiś konkretny powód, problem, o którym chcieliście powiedzieć minister?

Chcieliśmy, żeby pani minister Borys-Szopa zobaczyła, w jakiej sytuacji są malutkie miasta. Kowary to 10-tysięczne piękne, poprzemysłowe miasto. Ale borykamy się z wieloma problemami, przede wszystkim społecznymi. Mamy też społeczność romską.

Ile romskich rodzin mieszka w Kowarach?

Romów nie ma u nas dużo, natomiast problem jest ogromny. To są dwie rodziny. Bardzo dużo dzieci rodzi się z tych związków, w dużej części są to dzieci kalekie.

To związki kazirodcze?

Dokładnie. Związane to jest z ich sposobem bycia i życia. Mamy też problemy innego rodzaju. Chociażby taki, że oni nie chcą pracować i nie potrafią utrzymać mieszkań.

Ale udało nam się – chyba jako jedynej gminie w Polsce – stworzyć program, w którym romskie rodziny uczestniczą, czyli odpracowują czynsze. Z dużym trudem, ale udaje nam się to zrobić.

Na coś jeszcze chcieliście zwrócić uwagę pani minister Borys-Szopy?


Kowary są miasteczkiem bardzo starzejącym się, więc tych problemów socjalnych jest sporo.

Ale mieliśmy też drugi cel, żeby wygrać ten konkurs. Dyrektorem Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej jest bardzo zasłużona dla miasta osoba, ma prawie 30-letni staż pracy i w tym miesiącu odchodzi na emeryturę. I pracownice chciały jej zrobić przyjemność i pokazać, że są najlepsze. I stąd m.in. wynika nasz sukces w konkursie.


Jak przygotowaliście się do tej rywalizacji, nie spaliście w nocy?


Nie, pracownicy byli w domach. O północy przyjechali, sprawdzili portal, wpłynęły pierwsze wnioski. Rozpatrzyli je i wypłacili pieniążki. Pracowali do 1:30.

Ile było tych wniosków?

To były akurat trzy wnioski. Nie ma znaczenia ile, ważne, że pracownice chciały to zrobić. Do godziny 8:00 w formie elektronicznej wpłynęło 50 wniosków.

Duża grupa mieszkańców Kowar pobiera 500+?

Szacujemy, że na pierwsze dziecko 500+ otrzyma grupa między 500 a 600 osób. Jeszcze dokładnie nie wiemy ile.

Często w małych miasteczkach i na wioskach słyszę od ludzi, że owszem: 500+ bardzo im pomaga, ale niekorzystnie wpływa na rynek pracy. Niektórym nie chce się pracować.


Ależ oczywiście. Gdyby nakazać im pracę, to oni mieliby pensję i wtedy 500+ by szło na dzieci. To jest też temat, o którym będziemy rozmawiać z panią minister.

Pani minister Borys-Szopa już na Twitterze napisała, że zgodnie z obietnicą odwiedzi Kowary. Czy już się z Wami kontaktował przedstawiciel ministerstwa?

Jeszcze nikt z ministerstwa się z nami nie kontaktował. Wczoraj zrobiłam spotkanie z dyrektorami jednostek, dzisiaj mój zastępca napisze oficjalne zaproszenie do pani minister z podaniem informacji, o czym chcielibyśmy rozmawiać.

Naprawdę sądzicie, że wizyta pani minister coś zmieni?

Tak. Pokazanie małego miasteczka z innego punktu widzenia niż papiery i urzędnicy może spowodować, że i pani minister inaczej będzie patrzyła nie tylko na naszą miejscowość, ale i inne małe miejscowości w Polsce, które znalazły się w bardzo podobnej sytuacji i zmagają się z podobnymi problemami.