"We wtorek będzie płacz". W liceach w stolicy trwa gorączkowe poszukiwanie ławek i krzeseł

Paweł Kalisz
Minister edukacji zapewnia, że miejsc w szkołach nie zabraknie dla żadnego ucznia, a tymczasem samorządowcy zarzucają mu kłamstwo i gorączkowo szukają miejsc dla tysięcy uczniów. W Warszawie do jednego z liceów jest aż 6 tysięcy miejsc. We wtorek większość z nich spotka ogromne rozczarowanie.
We wtorek wiele będzie złości i łez. W Warszawie mają zostać ogłoszone wyniki pierwszego etapu rekrutacji do liceów. Fot. Krzysztof Mazur/ Agencja Gazeta
Według Doroty Łabudy, szefowej miejskiej komisji edukacji, w związku z reformą edukacji w stolicy doszło do sytuacji, w której zamiast zajmować się poprawą systemu edukacji, władze samorządowe szukają ławek, krzeseł i sal, w których pomieszczą się 14-latkowie.

– Do szkoły, do której aplikuje moja córka, jest 6 tys. kandydatów – wyznaje Łabuda w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

– Oprócz mojej córki w Warszawie jest jeszcze 47 tys. innych młodych ludzi i nie każdy znajdzie miejsce w którejś z wybranych szkół. Żeby szanse dostania się do tej szkoły były porównywalne z rokiem ubiegłym, powinno powstać tam 12 klas, po sześć dla gimnazjalistów i sześć dla ósmoklasistów – twierdzi Łabuda.


Łabuda przypomina, że nie chodzi tylko o ławki i krzesła. – Każda taka dostawiona ławka to dwie osoby więcej na jednego nauczyciela, który będzie miał dla każdej z nich zbyt mało czasu. Poza tym szukanie miejsc w ten sposób wiąże się z pogorszeniem warunków, w jakich będą się uczyły dzieci – stwierdza szefowa miejskiej komisji edukacji.

– Mamy rekrutację uzupełniającą, która potrwa do końca sierpnia. Będzie można aplikować do szkół, które jeszcze będą dysponować wolnymi miejscami. Oczywiście musimy się zastanowić, gdzie znaleźć miejsca dla tych 4 tys. dzieci, które nie dostaną się nigdzie – wyjaśnia Łabuda, która przewiduje, że we wtorek będzie w Warszawie mnóstwo rozgoryczonych dzieciaków i wściekłych rodziców.

We wtorek 16 lipca m.in. uczniowie z Warszawy poznają wyniki rekrutacji do szkół średnich. Już teraz wiadomo, że w wielu miastach Polski sporo uczniów nie dostało się do żadnej ze szkół. Np. w Krakowie to aż ponad 2,5 tys. osób, w Gdańsku – 1,2 tys.

Dobrosław Bilski
, pedagog z Łodzi, chce pozwać Polskę za chaos po reformie edukacji Anny Zalewskiej. Na facebookowej grupie zachęca do tego także rodziców innych uczniów z tzw. "podwójnego rocznika".

źródło: "Gazeta Wyborcza"