"Kaczyński nie poprze Dudy". Były polityk PiS wskazuje, że los głowy państwa jest niepewny

Rafał Badowski
Marek Migalski to politolog i były europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Znany jest ze sceptycznej oceny szans Andrzeja Dudy na poparcie ze strony PiS jego kandydatury na prezydenta.
Marek Migalski uważa, że Jarosław Kaczyński nie poprze Andrzeja Dudy na drugą kadencję prezydencką. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Migalski nie ma złudzeń co do namaszczenia Andrzeja Dudy przez Jarosława Kaczyńskiego. "Powtarzam, Jarosław Kaczyński nie poprze Andrzeja Dudy na drugą kadencję. Dla niego jest zbyt....niezależny. Serio" – napisał na Twitterze. Co zainspirowało go do takiego osądu? Migalski powołał się na wywiad Jarosława Gowina dla "Dziennika Gazety Prawnej". Sam szef Porozumienia wyraził pogląd, że kandydatem prawicy w wyborach prezydenckich musi być obecna głowa państwa. Ocenił, że wycofanie poparcia dla niego oznaczałoby, iż odradza się gen "samozagłady" prawicy. Jak wyraził się Gowin, nie wyobraża sobie innego scenariusza niż poparcie Andrzeja Dudy.


Čaputová: zgodziliśmy się z Dudą
Na różnice pomiędzy PiS a Dudą może wskazywać to, co ujawniła prezydent Słowacji Zuzaná Čaputová. – Zgodziliśmy się z panem prezydentem w tym, że to nie jest dobry wynik, że ten region nie będzie miał swojego przedstawiciela jeżeli chodzi o najwyższe stanowiska w ramach Unii Europejskiej – oceniła prezydent Słowacji. A należy przypomnieć, że jeszcze niedawno politycy PiS mówili o sukcesie w sprawie obsady najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej.

Trzeba jednak też zwrócić uwagę na przemówienie Jarosława Kaczyńskiego w dziewiątą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Lider PiS po raz pierwszy porównał wtedy obecną głowę państwa do Lecha Kaczyńskiego. Mówił w kontekście wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

– (…) jeżeli chcemy odzyskać status wielkiego europejskiego narodu, to musimy o tę prawdę walczyć. Rozumiał to śp. prezydent Lech Kaczyński, rozumie to prezydent Andrzej Duda – powiedział Kaczyński w kwietniu. Wielu odebrało wtedy słowa lidera PiS jako swoiste namaszczenie Andrzeja Dudy.