Żebrzą na ulicach w drogich ciuchach na wakacje marzeń. Azjaci mają dość "begpackerów" z Zachodu
Begpackerzy podróżują za jeden uśmiech. Dosłownie. Nie są typowi autostopowiczami czy uciekinierami z domów. To młodzi turyści z Zachodu, których zwykle stać na wakacje, ale i tak żebrzą na ulicach. Takie podróżowanie jest dla nich po prostu fajniejsze. Kraje azjatyckie mają ich już serdecznie dość.
Daj pieniądz, chcę zwiedzać świat
Begpackerzy dorobili się już swojego hashtaga i strony na Facebooku. Nie jest to zjawisko, które pojawiło się w tegorocznym sezonie wakacyjnym. Ma zaledwie kilka lat, ale ciągle przybiera na sile - zwłaszcza w krajach azjatyckich. Typowy begpacker to zwykle biały millenials, który rozstawia się na lotnisku lub centrum miasta z kubkiem i kawałkiem tektury z apelem o pomoc. Od stereotypowego żebraka różni go jednak wiele.
Można by tak długo rozpisywać się o etyce backpackingu, ale oddajmy głos samym mieszkańcom. "Nie mam za grosz sympatii dla tych pijawek. Podróżowanie jest drogie. Uzbieraj pieniądze na swoją wycieczkę i wydatki jak inni lub nie podróżuj wcale" – napisała na Instagramie rozgoryczona Malezyjka.
"Nie będę zaprzeczać, że brzmię jak zołza, ale widok turystów żebrzących o sponsoring wycieczek w stylu 'odnaleźć siebie' albo 'dowiedzieć się czegoś o innych kulturach' jest żenujące i będę o tym mówić, dopóki ta głupota się nie skończy" – dodała.
"Do jasnej cholery! Biali begpackerzy zaczynają swój desperacki nocny 'występ'. Jak zwykle w Jongno (jedna z najbiedniejszych dzielnic Seula - red.), na oczach niezamożnych starszych ludzi, którzy hojnie ich obdarowują, wierząc, że te bezwstydne szumowiny są naprawdę biedne" – czytamy w poniższym poście na Twitterze.
Ojciec tłumaczył potem, że to tak zwana "Swing baby joga". – Mój synek bardzo to lubi i prosi o to, za każdym razem, gdy się przebudzi – powiedział dziennikarzom. Ponoć taka praktyka na wzmacnianie maluchów jest popularna w Rosji.
Begpackerskich postów lokalnych mieszkańców jest pełno. Kipi w nich od złości i bezradności. Nic dziwnego, że rządzący postanowili się tym zająć. Szlak przetarła Tajlandia. Już 2 lata temu brytyjski turysta został poproszony o pokazanie 20 000 THB (ok. 2100 PLN) w gotówce na lotnisku Don Muang w Bangkoku. Z kolei za jeden dzień pobytu w Bhutanie trzeba zapłacić 250 dolarów.
Wymóg posiadania pieniędzy na pobyt jest również w innych krajach (np. na Ukrainie, Mali, czy w Salwadorze), ale rzadko jest to egzekwowane. To najwyraźniej się zmienia. Z begpackerami zaczęły rozprawiać się też władze Bali.
– Cudzoziemców, którzy nie mają pieniędzy lub udają, że tak jest, odsyłamy do ambasady – zapewnił Setyo Budiwardoyo z urzędu imigracyjnego w oficjalnym oświadczeniu. – Musimy kontrolować sytuację i w razie potrzeby przerzucać opiekę na placówki dyplomatyczne. Wolałbym nie podawać jedzenia ludziom, którzy oszukują – dodał cytowany przez fly4free urzędnik z Bali.
"Jeden z nich sprawdzał coś na swoim iPhonie, obydwaj mieli na sobie porządne ubranie, nie wyglądali na zabiedzonych. Nie grali na żadnym instrumencie, nie sprzedawali własnoręcznie zrobionych kartek, nie robili nic. Tylko siedzieli, czekając aż ktoś wrzuci im pieniądze" – czytamy w artykule Pawła Kunza. Nie wrzucił im nic do kapelusza, ale zaproponował wspólny obiad. Nie byli zainteresowani.
Szkodliwy aspekt begpackingu
Żebrzący turyści to, zdaniem znanego podróżnika Andrzeja Urbanika, żadna nowość. – Już kilka dekad temu można było spotkać narkomanów, którzy wciskali tomiki pseudo-wierszy, bo musieli kupić kolejną działkę. Jedną z ulic Katmandu, stolicy Nepalu, nazwano "Freak street" ze względu na osoby, które tam mieszkały w okropnych warunkach. Z kolei białe turystyki prostytuowały się. Sam byłem tego świadkiem – mówi w rozmowie z naTemat.
– Żebrzący biały człowiek, który jest "nosicielem pieniędzy" oraz ma ze sobą drogi sprzęt i ubrania, jest szokującym widokiem dla mieszkańców biednych krajów. Wschodnia Azja ciągle się rozwija, tymczasem europejczycy i Amerykanie dają im w ten sposób zły przykład. Oprócz tego mają zły wpływ na opinię zwykłych plecakowców – dodaje.
Na forum Tripadvisor przeczytamy o jeszcze jednym negatywnym skutku begpackingu. Na ulicach Hong Kongu możemy wyróżnić trzy grupy żebraków: starsi, niepełnosprawni i turyści z Zachodu. Lokalsów denerwuje to, że przyjezdni w pewien sposób zabierają część datków na osoby naprawdę potrzebujące pieniędzy. I przez to mają bardzo złe zdanie o turystach z naszej części świata, nazywając ich "idiotami" i wyrachowanymi cynikami.
Turystyka ciągle ewoluuje i przybiera różne formy. Jazda autostopem nikogo nie dziwi, bo odbywa się na jasnych, powszechnie znanych, niepisanych warunkach. W ostatnich latach inspirujące są historie o pracownikach korpo, którzy rzucili robotę i zwiedzają świat - albo za to co zarobili wcześniej albo pracując dorywczo. Serio, można podróżować za półdarmo - wystarczy odrobina samozaparcia i godności.