Wzięła tęczową pelerynę i wyszła na linię frontu. Żaden inny celebryta nie ma takich jaj, jak Doda

Ola Gersz
Doda narobiła w ten weekend dużo szumu. Tęczowa peleryna i sugestywna piosenka Alicji Majewskiej w Białymstoku, który w lipcu był areną zamieszek na homofobicznym tle? Grubo. Nawet bardzo. Dodę można lubić, można jej nie znosić, ale jedno trzeba jej więc przyznać – w przeciwieństwie do innych celebrytów ona się "nie certoli".
Po występie w Białymstoku Doda została przez jednych nazwana bohaterką, przed drugich – sprzedajną piosenkareczką. Fot. Screen z Youtube / Polsat
Strach? Takie słowo chyba nie istnieje w słowniku Dody. Taką refleksję miałam, gdy w sobotni wieczór polski Twitter dosłownie zalały zdjęcia Dody w tęczowej pelerynie na imprezie Polsatu "Disco pod Gwiazdami" w Białymstoku. "Jezu, szacun, zazdroszczę jej odwagi" – pomyślałam. Nie wierzyłam w to, ale zapragnęłam być Dorotą Rabczewską, jak dorosnę.

Olać strach
Ale Doda nie jest nadczłowiekiem. Jest zwyczajnym homo (sic!) sapiens, co oznacza, że odczuwa strach.


Wcale zresztą tego nie ukrywa. Po tym, jak na paradzie równości w Białymstoku kibole włączyli tryb turbo i jej uczestnicy bali się o swoje bezpieczeństwo, piosenkarka wprost wyznała, że się boi – w sierpniu miała zaplanowany przecież koncert w tym mieście.

"Białystok. Miasto moich pięknych wspomnień, najlepszych koncertów, głośnej publiczności… Co się stało? Czy wchodząc u was na scenę, mamy się bać, że oddając serce, dostaniemy w zamian kamieniem?" – napisała na InstaStories.
Fot. Instagram / dodaqueen / InstaStories
Doda się bała, ale kto by się nie bał? Ja na pewno. Zwłaszcza, gdy tak jak Rabczewska, niczym polska Lady Gaga, na każdym kroku wspierasz społeczność LGBT i jesteś gejowską ikoną. Prawicowe agresywne bojówki mogłyby przy pomyślnych dla nich wiatrach ukamienować Gagę, a co dopiero swojską Dodę.

Celebrytka miała więc dwa, a właściwie trzy wyjścia.

Pierwsze: odwołać koncert. Drugie: wystąpić na polsatowskiej imprezie, ale "zamknąć się" i słowem nie wspominać o LGBT i tęczach. Trzecie: olać strach, wyjść na pełnej petardzie w tiulowej tęczy do ziemi i zaśpiewać "Odkryjemy miłość nieznaną" Alicji Majewskiej (numer 1 na liście najbardziej "tęczowych" polskich piosenek, którą kiedyś skompilował magazyn LGBT "Replika").

Wszyscy wiemy, co wybrała Doda. Miłość i nienawiść
Doda wyszła na białostocką scenę jak królowa. Wyprostowana, dumna, owinięta w olbrzymi symbol "zła i patologii". Mocnym głosem wyśpiewała hit Majewskiej, a później krzyknęła do mieszkańców Białegostoku (wśród których mogli być przecież napastnicy z Parady Równości): "Miłość uwalnia w ludziach anioły, nienawiść demony! Łączmy się wszyscy! Wspierajmy się!".

Widząc ją na scenie w tak majestatycznym wydaniu, można było mieć ciarki. I wiele osób je miało, co widać w mediach społecznościowych.

"Tylko ty w Polsce mogłabyś wystąpić w takim stroju (...) Jedyna taka w Polsce – po prostu KRÓLOWA!", "Dodzia. Dawno już nie widziałem tak pięknego występu. Piosenka i ta tęczowa peleryna. Te emocje... Miałem ciarki i łzy mi napływały do oczu. To było piękne. Bardzo ci dziękuję, że po tylu latach nadal nas wszystkich inspirujesz do bycia lepszymi ludźmi", "Masz dziewczyno, jaja", "Tylko Ty mogłaś to zrobić" – komentowali internauci na Instagramie Dody. A Michał Piróg, jeden z najbardziej znanych wyoutowanych gejów w Polsce, napisał wprost w instagramowym komentarzu: "Jesteś jedna z nielicznych babek, która mnie podnieca. Tak serio, masz jaja większe od większości moich ex".

Niektórzy ukoronowali już ją nawet na królową Polski. O tym, jaka furorę zrobił symboliczny gest Dody, pokazują same liczby. Pod filmikiem z Białegostoku na jej Instagramie wyświetleń jest ponad 176 tysięcy, a komentarzy – ponad 800. Pod większością jej wcześniejszych postów reakcji jest znacznie mniej: 200, 300.

Oczywiście atmosfera polityczna w Polsce jest, jaka jest, a nastroje homofobiczne rosną w siłę (w końcu jest na nie przyzwolenie z góry). Nie wszyscy więc padali Dodzie u stóp. Wiele fanów się od niej odwróciło, setki ludzi zmieszało ją z błotem, a skalę hejtu, jakim piosenkarka okupiła swoją odwagę, widać szczególnie na Twitterze: Widząc tę falę brunatnej nienawiści, tym bardziej podziwiam Dodę, że na pole bitwy wyszła w stroju prowokującym "wroga". A właściwie hejtera. Jej tęczowa peleryna podziałała bowiem na hejterów, jak ta czerwona płachta na przysłowiowego byka.

"Srebrniki"
Heroiczny gest Dody w Białymstoku tak wymknął się skali, że niektórzy zupełnie nie wiedzieli, jak to skomentować. Jednym z najpopularniejszych komentarzy był więc ten, że Doda zrobiła to, co zrobiła dla pieniędzy. Czyli, mówić wprost: sprzedała się za biblijne srebrniki. To mogli jednak powiedzieć wyłącznie ci, którzy albo nie znają Dody, albo którym zabrakło innych argumentów ("sprzedanie się" zarzucono też Kazikowi za ten gest na Pol'and'Rock Festival).

Dlaczego? Doda od zawsze słynie z odwagi i jaj. Piosenkarka nie daje sobie w kaszę dmuchać, nie daje się hejterom, a każdą krytykę celnie ripostuje. Na Instagramie ktoś nawet – chwaląc jej występ w Białymstoku – porównał ją pod tym względem do równie nieustraszonej Kory. Obie piosenkarki – chociaż oczywiście pod innymi względami trudno je porównywać – to silne, bezkompromisowe baby, który żyły (Kora) i żyją (Doda), jak chciały i chcą.

Jeden z fanów Dody napisał w komentarzu na jej profilu na Instagramie: "Nie, Doda nie założyła tęczowej flagi w celu przyciągnięcia na siebie uwagi, jak już to raczej w celu przyciągnięcia uwagi na problem społeczny. Tak się składa, że ta artystka nie musi specjalnie martwić się o zainteresowanie. Doda wspiera społeczność LGBT od wielu lat, brała udział w Paradzie Równości, wielokrotnie mówiła o tym w wywiadach, ale to mogą wiedzieć fani, a nie czytelnicy Pudelka i Plotka, którzy wchodzą tutaj w celu szukania taniej sensacji".

I to jest prawda. Kto oprócz Dody?
I teraz pytanie: kto spośród innych polskich celebrytów zdobyłby się na taki sam gest, co Doda?

Oczywiście celebryci, gwiazdy, influencerzy i youtuberzy tłumnie wspierają ruch na LGBT, o czym pisałam chociażby w tekście o Marszu Równości, kiedy fala hejtu wylała się chociażby na Julię Wieniawę czy Macieja Musiała. Ale ich wsparcie często ogranicza się do wstawienia zdjęcia z tęczową flagą na Instagram czy komentarz "love is love". Mocnych politycznych gestów, policzków w twarz władzy brakuje. Nikogo za to nie krytykuję, Broń Boże. Każde wsparcie jest piękne i ważne.

Rozumiem bowiem, że działania w trybie "hardcore" to ogromne ryzyko. Można stracić fanów czy sponsorów, a nawet dostać pomidorem na scenie. Dlatego polskie gwiazdy raczej trzymają się od polityki na bezpieczny dystans – mogą krytykować władze, ale nie po całości. Co jest zresztą rozsądnym i bezpiecznym wyjściem.
Wszystko to zresztą ogranicza się właśnie do fanów – to oni przecież decydują o "być albo nie być" artysty. Na polaryzujące społeczeństwo gesty trudno więc się zdobyć, skoro stawką jest sława i pieniądze. Skalę ryzyka pokazuje przykład Dody: straciła wielu followersów, a niektórzy fani nie mogą jej tej tęczy wybaczyć ("Zawsze Cię broniłam, a teraz mnie zawiodłaś" – napisał ktoś na Twitterze). Z drugiej strony, nowych fanów jej znacznie przybyło.

Tylko Doda mogła więc mieć konsekwencje gdzieś i posunąć się aż tak daleko w temacie, który aż tak dzieli Polaków. Mimo wszystko pozostała wierna swoim ideałom i społeczności LGBT – chociaż na pewno wiedziała przecież, czym ryzykuje i ile może stracić.

All hail Doda, the Queen.