Tak wyglądał "Tęczowy Music Box" od kulis. Ujawniono relacje rzekomych ofiar Sadowskiego

Aneta Olender
Chyba nikt nie spodziewał się takiego powrotu kultowego programu dla dzieci i młodzieży z lat 90. Dziś o "Tęczowym Music Boxie" mówi się wyłącznie w kontekście afery pedofilskiej. Jak donosi dziennikarz Mariusz Zielke, to Krzysztof Sadowski, współtwórca programu, wieloletni prezes Polskiego Towarzystwa Jazzowego, miał wykorzystywać dzieci. Teraz Zielke publikuje, jak przekonuje, relacje ofiar.
Zdaniem Mariusza Zielke branża wiedziała o rzekomych skłonnościach pedofilskich Krzysztofa Sadowskiego. Fot. Screen / TVP / za YouTube
Zielke w serwisie Salon24.pl opublikował tekst, w którym porusza temat wykorzystywania dzieci biorących udział w programie "Tęczowy Music Box". Dziennikarz zaznacza, że opis tego, co Krzysztof Sadowski miał z nimi robić, nie nadaje się do publikacji w Internecie, ponieważ jest to "wstrząsające". Publikuje jednak fragmenty wyznań pokrzywdzonych.

"On starał się dobierać ofiary z rozbitych domów, z domów dziecka, z przejściami, którym mógł coś załatwić, nie zawsze od razu molestował, przygotowywał dziewczynki do inicjacji, a potem przez wiele lat sprawował nad nimi kontrolę: załatwiał pracę, dawał pieniądze, płacił za różne rzeczy, żeby dziewczyny były od niego uzależnione, żeby nie mogły powiedzieć prawdy" – opowiadała Zielke jedna z ofiar.
Z kolei inna osoba miała powiedzieć Mariuszowi Zielke o tym, jak wtedy wyglądała próba zgłoszenia molestowania.


"Pamiętam jak w latach 90-tych kilka mam dzieci z Tęczy chciało go zgłosić, było jakieś dochodzenie. Koszmarnie to przeprowadzano. Kazali mi pokazać na dorosłym człowieku gdzie on mnie dotykał. Ja, dziecko, miałam dotykać dorosłego człowieka tak, jak on to robił. Przecież oczywiste że się wyparłam i zaprzeczyłam. Spaliłabym się ze wstydu, żeby coś takiego zrobić. I wtedy to upadło. Naprawdę trudno mi uporać się z tymi emocjami, które teraz mam" – czytamy w artykule. To, co Mariusz Zielke usłyszał od domniemanych ofiar, ma świadczyć także o tym, że rzekome skłonności pedofilskie Krzysztofa Sadowskiego znane były w branży. O molestowaniu dzieci miała także wiedzieć produkcja programu.

"Pana Sadowskiego poznałam jako dziecko, kiedy przyjechał na dziecięce warsztaty jazzowe w Margoninie. Pojawiał się tam jako 'wizytator' z ramienia PSJ. CAŁE środowisko muzyczne, jazzowe, wiedziało kto to jest i co robi. Wychowawcy i opiekunowie, kiedy tylko on się pojawiał na horyzoncie, zabraniali nam chodzić z nim samemu, zostawać z nim samym, rozmawiać, zbliżać się. Kazali bardzo uważać. Uczulali starsze dzieci na to, żeby uważali na młodsze. Byłam przerażona. Widziałam, co próbował robić" – tak brzmi kolejne z wyznań.

Mariusz Zielke zaznacza, że to początek jego dziennikarskiego śledztwa w sprawie pedofilii i molestowania w środowiskach artystycznych. "Nie odpuszczę tego tematu" – zapowiedział w swoim artykule.

Żona w obronie Sadowskiego
Kiedy w mediach zrobiło się głośno o rzekomych skłonnościach pedofilskich Krzysztofa Sadowskiego w jego obronie stanęła jego była żona Liliana Urbańska. Kobieta twierdzi, że są to oskarżenia osoby chorej psychicznie, która próbowała wyciągać od niej i Sadowskiego pieniądze. – Mąż płacił za jej leczenie – powiedziała Wirtualnej Polsce.

O tym, że trudno mu uwierzyć w te doniesienia, w rozmowie z naTemat przyznał także współtwórca programu Aleksander Pałac. – Przepracowałem w mediach 40 lat i tego się nie spodziewałem – przyznał.

Źródło: Salon24.pl