Wyroki za puszczanie baniek mydlanych. Sąd uznał, że zakłócały promocję książki Międlara

Aneta Olender
Bańki mydlane miały zakłócić zgromadzenie. Takie wyroki usłyszały aktywistki z Wrocławia. Na taki rodzaj "zakłócania" zdecydowały się podczas promocji książki byłego księdza, znanego przede wszystkim z antysemickich wystąpień Jacka Międlara.
Kontrmanifestanci, którzy puszczali bański podczas antysemickiego wystąpienia Jacka Międlara muszą zapłacić grzywnę za zakłócania zgromadzenia. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku na wrocławskim rynku, gdzie Jacek Międlar promował książkę "Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza". Było to kolejne miejsce, w którym odbywać miało to wydarzenia, ponieważ wcześniejsze trzeba było zmienić z powodu protestów.

Mimo to tutaj także nie spotkał się z pozytywnym odbiorem. Na placu obok zorganizowano kontrmanifestację, którego uczestnikom towarzyszyło hasło "Faszyzmowi mówimy nie". Brak zgody na mówienie przez Międlara o "żydowskich mordercach" wyrażali w przemówieniach, a także śpiewając i puszczając bańki.


Później jednak przenieśli się bliżej spotkania z Jackiem Międlarem. Z powodu przepychanek rozwiązano manifestację byłego księdza. Od tego momentu była ona nielegalna.

Mimo tej decyzji po roku od tamtych wydarzeń wrocławskie aktywistki usłyszały wyroki i muszą zapłacić grzywnę za zakłócanie zgromadzenia.

Jedną z kobiet, która musi zapłacić 500 zł grzywny, jest – jak czytamy w "Gazecie Wyborczej" – Natalia Pancewicz z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Aktywista wyjaśnia, że tylko puszczała bańki mydlane, ale policja mimo wszystko spisała jej dane. Później została wezwana na przesłuchanie, ale odmówiła składania wyjaśnień.

– Działo się to niemal rok temu, więc wydawało mi się, że policja odpuściła. Do ubiegłego tygodnia, gdy otrzymałam wyrok. Jestem zdziwiona, że we wrocławskim Rynku według policji nie można puszczać baniek – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami "Gazety Wyborczej" Natalia Pancewicz.

Zarówno ona jak i inne osoby, które dostały taki sam wyrok, nie zamierzają płacić grzywny. Wniosły sprzeciw wobec wyroku, więc sprawa trafi do sądu.

To nie pierwszy raz, kiedy słowa Jacka Międlara wywołują kontrowersje i protesty. Po tym, jak bronił terrorysty z Nowej Zelandii, który zastrzelił 50 osób, Rzecznik Praw Obywatelskich zgłosił sprawę do prokuratury. Został też skazany prawomocnym wyrokiem za znieważanie posłanki Joanny Scheuring-Wielgus.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"