"Kłamie w imieniu Kuchcińskiego". Był dziennikarzem, teraz staje się twarzą afery lotniczej PiS

Daria Różańska
Opozycja żąda dymisji Marka Kuchcińskiego, ale i dyrektora Centrum Informacji Sejmu. Posłowie zarzucają Andrzejowi Grzegrzółce kłamstwa w sprawie lotów marszałka rządowym samolotem. A sejmowi reporterzy wytykają, że dobrze zapowiadający się dziennikarz stał się trybikiem w politycznej machinie. – Myli funkcję rzecznika marszałka z bezstronną, urzędniczą funkcją szefa CIS – uważa Tomasz Skory z RMF FM. Inny dziennikarz dorzuca: – Kłamie w interesie marszałka.
Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacji Sejmu, stał się twarzą kryzysu Marka Kuchcińskiego. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
To on wychodził do dziennikarzy i wygłaszał oświadczenia w kłopotliwej dla PiS sprawie lotów marszałka Kuchcińskiego rządowymi samolotami. I to on stał się "chłopcem do bicia", "tarczą obronną" najbardziej milczącego marszałka w historii polskiego Sejmu.


Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu, nie opuścił Kuchcińskiego również podczas poniedziałkowej konferencji, kiedy wreszcie ten podjął próbę wytłumaczenia się z licznych podróży rządowymi samolotami.


Wtedy potwierdziły się informacje dziennikarzy, że żona Kuchcińskiego leciała raz – bez marszałka na pokładzie – wojskowym samolotem z Rzeszowa do Warszawy. Chociaż i w kwietniu, i w lipcu Centrum Informacyjne Sejmu zarzekało się, że ani razu nie zdarzyło się, by samolotem zamówionym dla marszałka podróżowali członkowie jego rodziny, bez samego Kuchcińskiego na pokładzie. Grzegrzółka w poniedziałek próbował się tłumaczyć. Uparcie powtarzał, że w kwietniu "według jego wiedzy takich połączeń nie było". I dalej wyjaśniał: – Przekazaliśmy informację taką, jaką mieliśmy wówczas dostępną. – Pan Grzegrzółka kłamie w interesie marszałka – kwituje jeden z sejmowych dziennikarzy. W sieci rozpętała się prawdziwa burza, a internauci wytykają niedopowiedzenia i nieścisłości dyrektora CIS i publikują tweety, które on usunął ze swojego profilu.

Posłowie klubu Platforma Obywatelska-Koalicja Obywatelska uważają, że stanowiska stracić powinni Kuchciński i Grzegrzółka. Uważają oni, że sprawą z urzędu powinien zająć się prokurator generalny.

"Przecież to jest kolejne, tym razem najbardziej chamskie kłamstwo. Nie wyobrażam sobie bardziej ordynarnego w tej sprawie, "Dziwię się jak pan Grzegrzółka może jeszcze patrzeć w lustro i mówić sobie, jutro będę bardziej wiarygodny, dzisiaj mi nie wyszło. Gaśnie światło" – czytamy w internecie.
Dziennikarz z ambicjami

Zanim w listopadzie 2016 roku Grzegrzółka trafił do Centrum Informacji Sejmu, pracował jako wydawca serwisów informacyjnych w Superstacji.

– W tamtym czasie przejść z małej stacji telewizyjnej na szefa CIS i pracować z drugą osobą w państwie, to był duży awans. Ale nikt się nie spodziewał, że CIS nie będzie niezależne tak, jak było do tej pory – mówi nam dziennikarz Superstacji, który woli pozostać anonimowy.

I dziwi się, dlaczego Grzegrzółka wybrał polityczną drogę, skoro w "mediach mógł jeszcze sporo osiągnąć". Bo dziennikarska droga Grzegrzółki nie była zbyt długa. Absolwent politologii i dziennikarstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego przez siedem lat pracował w mediach.

Zaczynał w prasie. Na łamach "Polska The Times" pisał o polityce i gospodarce. Później związał się z Telewizją Polską. I zapowiadał się nieźle.

Maciej Wąsowicz, były dziennikarz TVP, wspomina go jako jednego z najsprawniejszych pracowników TVP Polonia. – Przyszedł do redakcji jako "ryś" z "Wiadomości". Miał bardzo duże ambicje i wielki potencjał. Bardzo wesoły i inteligentny – ocenia.

Czy ujawniał się ze swoimi poglądami? – Andrzej był facetem o konserwatywnym spojrzeniu na świat. Nigdy jednak nie zdradzał poglądów politycznych – odpowiada Wąsowicz.

W Superstacji, gdzie trafił w 2014 roku, też się z tym nie afiszował. – Chociaż było widać, że bardziej mu po drodze z PiS, to nie był osobą, która blokowała jakieś tematy niewygodne dla polityków tej partii – mówi nam reporter sejmowy.

Byli współpracownicy zapamiętali Grzegrzółkę jako dziennikarza sprawnego, konkretnego, punktualnego, ambitnego i znanego z dbałości o wygląd. Dlaczego zdecydował się przejść na drugą stronę i zostać twarzą "dobrej zmiany"? – pytam.
Reporter sejmowy

Myślę, że podjął tę decyzję, by jego kariera potoczyła się szybciej. Ta praca w Sejmie na początku wydawała się dość spokojna. Przez ostatnie 10 lat szef biura Centrum Informacyjnego Sejmu był osobą anonimową. A przy tym marszałku zaczęło się bardzo dużo dziać, był protest dziennikarzy, sejmowej opozycji i Andrzej pojawił się w pierwszym szeregu i zaczął się kojarzyć z władzą.


Tarcza obronna marszałka

Grzegrzółka jest zaprawiony w boju. Już nie raz musiał tłumaczyć się z absurdalnych pomysłów swoich szefów, jak na przykład z tego, że dziennikarzom ograniczono dostęp do korytarza sejmowego.

– Nie sądzę, żeby ograniczenia dostępu mediów do Sejmu było jego pomysłem. On jako były dziennikarz z tym się nie zgadzał – zdradza jeden z dziennikarzy.

Grzegrzółka na głowie stawał również podczas protestu osób z niepełnosprawnością.

Jego uczestnicy zostali objęci zawieszeniem możliwości wejścia na teren Sejmu. Do gmachu budynku nie wpuszczono także uczestniczki Powstania Warszawskiego, Wandy Traczyk-Stawskiej. Mimo że Grzegrzółka zapewniał, iż wydano jej zgodę na wejście do Sejmu, nie dostała się do środka.

Posłowie opozycji zarzucali Grzegrzółce naciąganie rzeczywistości także w maju zeszłego roku. Wówczas Grzegrzółka napisał na Twitterze tak: "Wczorajszego wtargnięcia trojga posłów do sekretariatu Marszałka Sejmu i słów, które tam padły, nie można w żaden sposób usprawiedliwić. Ograniczony ruch przed gabinetem to tylko jedna z konsekwencji. Sprawa trafi też do Komisji Etyki".
Pierwszy dzień Zgromadzenia Parlamentarnego NATO w Warszawie.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Okazało się jednak, że dyrektor CIS trochę przesadził ze stwierdzeniem "wtargnięcie", co politycy i internauci szybko potwierdzili dowodami. "Skandal! Dyrektor CIS skłamał twierdząc, że posłowie Nowoczesnej próbowali wejść siłą do gabinetu Marszałka Kuchcińskiego ws. wpuszczenia J. Ochojskiej do Sejmu" – stwierdził Łukasz Olejnik z Nowoczesnej.

– Myślę, że Grzegrzółka musi robić to, czego oczekuje od niego góra. On jest wyłącznie twarzą, tarczą. Nie jest osobą decyzyjną – uważa nasz rozmówca. I wyjaśnia, że choć Grzegrzółka wychodził z własnymi inicjatywami, które miałyby ocieplić wizerunek Sejmu, to mu to ukrócono.

Byli współpracownicy Grzegrzółki nie są pewni, czy to on jest autorem słynnych komunikatów związanych z podróżami marszałka Kuchcińskiego. – Nie mamy pełnej wiedzy, czy Grzegrzółka wiedział, czy też nie wiedział o podróżach żony Kuchcińskiego. Moim zdaniem to musiałaby wyjaśnić prokuratura – kwituje inny dziennikarz.

Najgorszy w historii Sejmu
Sejmowi reporterzy wręcz alergicznie reagują na nazwisko Grzegrzółka. – Pracownicy mediów podejrzewają go o złośliwości pod ich adresem. Mają do niego duży żal, że opuścił nasz obóz – uważa były redakcyjny kolega Grzegrzółki.
Andrzej Grzegrzółka, dyrektor CIS.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Tomasz Skory, reporter RMF FM, w zawodzie od prawie 30 lat, nie słyszał, by, Grzegrzółka zajmował się wcześniej dziennikarstwem czy czymkolwiek innym w Sejmie. I formułuje długą listę zarzutów wobec dyrektora CIS.

– Pan Grzegrzółka przede wszystkim nie zajmuje się tym, czym powinien. Doprowadził do tego, że zadawanie oficjalnych pytań CIS nie ma sensu. Człowiek nigdy nie wie, czy otrzyma prawdziwą odpowiedź, czy tylko taką, jakiej oni chcą udzielić. To jest skandal. Żaden dyrektor CIS nie działał tak skrajnie nieobiektywnie w jakiejkolwiek sprawie – słyszę.

Reporter RMF FM wytyka Grzegrzółce nieznajomość procedur Sejmu. – On jest przerażonym chłopaczkiem, którego wynajęto do bronienia za wszelką cenę marszałka. Wygłupił się kilka razy. Taki człowiek ani minuty dłużej nie powinien zajmować swojego stanowiska. Nie spełnia swojego zadania. Sam jest zapewne okłamywany, ale też czasem sam gorliwie kłamie. Myli funkcję rzecznika marszałka z bezstronną urzędniczą funkcją szefa CIS. To żenada.

Dziennikarze narzekają na brak kontaktu z dyrektorem CIS. – On się boi dziennikarzy. A im ktoś jest bardziej istotny, tym bardziej się boi – kwituje Skory.

Wtóruje mu Mariusz Gierszewski, sejmowy reporter Radia Zet: – Nie miałem z panem Grzegrzółką zbyt wiele do czynienia, ponieważ nie odbiera on moich telefonów i nie odpowiada na maile, więc nie mogłem poznać go osobiście. Natomiast po tym, co mogłem zaobserwować w innych mediach, oceniam go bardzo negatywnie – mówi.

I dodaje: – Sam też miałem epizod PR-owy i wiem, że najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, to mijać się z prawdą. A mam wrażenie, że panu Grzegrzółce się to zdarzało.

Zdaniem Gierszewskiego Grzegrzółka nie jest rzecznikiem Sejmu, a wyłącznie marszałka Kuchcińskiego.

– Rolą rzecznika nie jest wprowadzanie dziennikarzy w błąd, tylko współpraca z nimi. W przypadku pana Grzegrzółki tej współpracy jest niewiele, raczej zajmuje się on wypełnianiem politycznych dyspozycji. Właściwie nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w Sejmie był taki rzecznik jak pan Grzegrzółka – podsumowuje mój rozmówca.

Droga do celu?
Nikt nie jest naiwny i nie spodziewa się, że teraz Kuchciński czy Grzegrzółka podadzą się do dymisji. – Andrzej mówił, że nie zamierza iść w politykę. Może to wynikało z tego, czego już doświadczył. Może nie sądził, że w Sejmie będzie tak trudno – zastanawia się jeden z dziennikarzy.

Tomasz Skory nie ma wątpliwości, że zachowanie Grzegrzółki i gorliwa obrona Kuchcińskiego to tylko droga do celu. – Pewnie niechętnie przyznałby, że tylko robi karierę i zależy mu na tym, a nie na uczciwości, rzetelności pełnionych obowiązków i podawaniu prawdziwych informacji – uważa reporter RMF FM.

Nie zdziwiłby się, gdyby kolejnym miejscem Grzegrzółki była wysoko płatna posada w jakiejś spółce Skarbu Państwa.