Piotrowicz kłamał ws. powodu lotu z Kuchcińskim? Jego wersji przeczy IHiT w Warszawie

Kamil Rakosza
Jak ustalił "Newsweek", żona Stanisława Piotrowicza nie mogła odebrać leku w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii, ponieważ ten... nie produkuje leków wydawanych dla pacjentów do domu.
Stanisław Piotrowicz nie mógł latać po leki, podaje "Newsweek". Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
"Instytut Hematologii i Transfuzjologii informuje, że w ramach Instytutu funkcjonuje apteka szpitalna. Apteka nie wytwarza leków wydawanych pacjentom do domu" – odpowiedział IHiT w Warszawie na pytanie "Newsweeka" odnośnie "zmrożonego leku", przez który małżeństwo Piotrowiczów miało znaleźć się na pokładzie rządowego Gulfstreama G550.

Informacja udzielona przez Instytut przeczy więc wersji podawanej przez Stanisława Piotrowicza w jego tłumaczeniu wspólnego lotu z Markiem Kuchcińskim.

– Moja żona tego dnia była w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie. Potrzebowaliśmy przewieźć wyprodukowany tam lek dla mojej małżonki, który może być przewożony tylko w stanie zamrożenia. Musiałem to zrobić. Starałem się o bilety na rejs LOT-u do Rzeszowa, jednak bilety były "obłożone" i ich nie dostaliśmy. Dowiedziałem się, że jest możliwość lotu z marszałkiem do Rzeszowa. I z tej możliwości z małżonką skorzystaliśmy – mówił poseł Prawa i Sprawiedliwości.


Jak twierdzi "Newsweek", także rzekoma potrzeba zamrożenia leków nie znajduje pokrycia z informacjami podanymi przez warszawski IHiT. "Instytut nie wydaje leków znajdujących się w stanie głębokiego zamrożenia" – podaje poinformowała tygodnik ta instytucja.

Źródło: "Newsweek"