Defilada, spadochroniarz Morawiecki, "żurek lepszy niż belgijskie frytki". Tam PiS robi swoją Warszawę

Katarzyna Zuchowicz
Nie udało im się przejąć ani Warszawy, ani żadnego innego dużego miasta w całej Polsce. Jedynie w Katowicach rządzi prezydent, którego poparł PiS. Dlatego nie może być przypadkiem wszystko to, co w ostatnim czasie tu się dzieje. Tu odbyła się konwencja PiS, tu Mateusz Morawiecki jest jedynką na liście, tu wreszcie 15 sierpnia ma się odbyć defilada, która pierwszy raz została przeniesiona z Warszawy.
Mateusz Morawiecki jest "jedynką" w Katowicach. Fot. Screen/Twitter/Kanclearia Premiera
Część mieszkańców na pewno jest zachwycona defiladą. Katowice wcześniej czegoś takiego nie przeżyły. Nigdy też nie zdarzyło się, by defilada w ogóle została przeniesiona do innego miasta. Jakkolwiek by na to nie patrzył, miasto zostało wyróżnione. Minister Mariusz Błaszczak nawet osobiście wystąpił w spocie reklamującym wydarzenie.

"Moje dziecko bardzo chce zobaczyć tę defiladę. Wszyscy znajomi jadą z dzieciakami pokazać nasze wojsko. Do Warszawy nie będę jechała oglądać", "Zawsze była w Warszawie i się patrzyło w tv, więc skoro jest okazja, to dlaczego mamy nie skorzystać" – komentują mieszkańcy.


– Cieszę się, że defilada Wojska Polskiego przejdzie ulicami Katowic. To dla miasta i całego regionu ogromna nobilitacja, a jednocześnie duża atrakcja dla mieszkańców. Siły zbrojne nie mają barw politycznych, są biało-czerwone i stanowią własność każdego z nas – mówi naTemat Michał Gramatyka, były wicemarszałek województwa śląskiego.

Ale podkreśla: – Razi mnie mocno polityczny przekaz towarzyszący defiladzie i wykorzystywanie jej przez PiS do prowadzenia kampanii wyborczej.

Najazd polityków PiS
Mieszkańcy Katowic też to widzą. "To jest szopka i cyrk, a nie defilada. Planuję wyjechać z miasta w ten dzień i zbojkotować to pajacowanie", "Wszystko trzeba wywrócić do góry nogami, bo sobie wojsko musi przedefilować po mieście, które do takich spędów w ogóle nie jest przystosowane" – czytam lokalne komentarze.

Jeden podsumowuje dosadnie: "Powiem krótko, nie przenoście Nom stolicy do Katowic, a defilady róbcie se w Warszawie, tak jak to robią w każdym normalnym kraju".
Fot. Screen/Facebook
Organizacja defilady w rocznicę Bitwy Warszawskiej w Katowicach dla wielu była zaskoczeniem, choć podkreślono, że to z okazji 100. rocznicy powstań śląskich. Jednak patrząc z boku można mieć wrażenie, że PiS niemal dosłownie wepchnął się z nią do Katowic. Można nawet powiedzieć, że przywiózł pewną namiastkę Warszawy do śląskiego miasta.

A nawet, że w ostatnich tygodniach wpycha się tu coraz bardziej. Jakby niemal chciał tu stworzyć Warszawę swoich marzeń, miasto całkowicie sobie podległe. Bo patrząc na ostatnią aktywność premiera w regionie, można mieć wrażenie, że sam już się tu przeniósł.

– Najazd polityków PiS na województwo śląskie to przedwyborczy festiwal – stwierdza Michał Gramatyka.
Fot. Screen/Facebook
"Lepiej być w Katowicach niż w Brukseli"
Na początku lipca w Katowicach odbył się trzydniowy kongres programowy PiS. – Lepiej być w Katowicach niż w Brukseli. Tu jest więcej przyjaciół, a śląski żurek jest lepszy niż belgijskie frytki – grzmiał Mateusz Morawiecki. To tu Jarosław Kaczyński mówił, że "jesteśmy wyspą wolności" i "musimy odrzucić ofensywę zła".

Niedługo potem ogłoszono, że premier będzie "jedynką" w Katowicach. Od tamtej pory Morawiecki wychwala Śląsk po niebiosa, jeździ tam na tyle często, że już zaczęto mu wytykać, że robi kampanię za pieniądze podatników.
Fot. Screen/Facebook
Był na pikniku w Siemianowicach Śląskich, spotkał się z Kubą Błaszczykowskim, wziął udział w wojewódzkich obchodach Święta Policji w Katowicach. W ostatnią niedzielę był w Archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach na widowisku z okazji setnej rocznicy Pierwszego Powstania Śląskiego. Wszędzie pojawiają się Katowice. Nawet ostatnio okazało się, że na listach wyborczych PiS do Sejmu ma się pojawić wiceprezydent tego miasta.

– Widać bardzo, że wszystkie siły rzucili na Śląsk. W PiS wierzą, że kto wygrywa na Śląsku, wygrywa w całej Polsce. W Katowicach bardzo dużo mówi się o mega aktywności PiS na Śląsku. Oni stają teraz na głowie i robią wszystko, by wygrać w okręgu katowickim – mówi nam jeden z lokalnych polityków. PiS wskazuje Katowice jako swoje miasto
W ostatnich wyborach samorządowych kandydaci PiS wygrali jedynie w trzech miastach prezydenckich – w Chełmie, Stalowej Woli i Otwocku. Prezydent Katowic był w wyborach samorządowych jedynie popierany przez PiS, ale nie jest członkiem tej partii. Co ciekawe, Marcina Krupę poparło też SLD. Ale jakby nie było, Katowice to największe miasto w Polsce, w którym rządzi prezydent wspierany przez PiS. Czy dzięki temu partia Kaczyńskiego próbuje zrobić tu "drugą Warszawę" swoich marzeń?

– Rządowi politycy twierdzą, że Katowice to "miasto rządzone przez PiS". Prezydent Krupa wszędzie, gdzie tylko może, podkreśla swoją ponadpartyjność. Ostatnio powołał nawet zastępcę, członka władz SLD. Ta "alternatywna rzeczywistość" kreowana przez PiS kolejny raz ma się nijak do prawdy... – odpowiada Michał Gramatyka.

Teraz, przy okazji defilady, prezydent nie zgodził się, na przykład, na niektóre wymagania MON. Resort obrony chciał, by miasto zdemontowało w okolicy ekrany akustyczne i latarnie, a także, by wycięto drzewa, krzewy i kwiaty. Ostatecznie zdemontowano latarnię, a rośliny przycięto lub przesadzono tak, by potem wróciły na swoje miejsce. Wielu mieszkańców bije za to prezydentowi brawo. Pamiętają o opcji niemieckiej
Przypomnijmy jeszcze jak było w ostatnich wyborach. W tych do PE, owszem PiS wygrał w województwie śląskim, ale nie w okręgu katowickim. KE zyskała 16 tys. głosów więcej. W przypadku wyborów samorządowych też pamiętamy, jak PIS zdobył władzę w województwie – jedynie dzięki wolcie radnego Wojciecha Kałuży, który zdradził KO i przeszedł na stronę partii Kaczyńskiego.

– Ślązacy to pamiętliwy naród. Nikt tutaj nie zapomni słów o "zakamuflowanej opcji niemieckiej" czy "nadzwyczajnym stężeniu patologii". Nikt nie zapomni zdrady radnego Kałuży i politycznej korupcji która posłużyła PiS-owi do przejęcia władzy w województwie. PiS pamięta o Śląsku głównie tuż przed wyborami, potem na długo zapomina. Dla nas, mieszkańców regionu, dobry program i merytoryczna robota są ważniejsze niż puste gesty. Cieszymy się defiladą i czekamy na konkrety – mówi Michał Gramatyka.
Jarosław Kaczyński
2011 rok

"Nie ma tego, że ja twierdzę, że nie można być dobrym Polakiem i ślązakiem. Ja tylko mówię że opcja Ruchu Autonomii Śląska, która się od polskości odcina, jest być może ukrytą opcją niemiecką". Czytaj więcej

Na lokalnych grupach facebookowych widać, jak mocno te słowa Jarosława Kaczyńskiego weszły ludziom do głowy. Widać też, jak ludzie reagują na inne frazesy wyborcze.

W gwarze śląskiej ukryta jest piękna staropolska mowa, piękna polszczyzna. Niektórzy powiedzą, że to relikt. Ja bym powiedział, że to jest polski skarb – mówił premier Morawiecki w Radiu Katowice. Natychmiast mu wytknięto, że PiS było przeciwko ustawie o nadaniu śląskiemu statusu języka regionalnego. "Defilada problemów nie rozwiąże"
Były wicemarszałek wymienia konkretne problemy, którymi na Śląsku trzeba się zająć. Mówi, że w cieniu pustych gestów podejmowane są niekorzystne dla regionu decyzje, a defilada problemów nie rozwiąże.
Michał Gramatyka

Projektowany węzeł przesiadkowy dla kolei wielkich prędkości obsługujący Górny Śląsk ulokowano w... Olkuszu (Małopolskie). Stoi w miejscu budowa strategicznej dla regionu trasy S-1, w dodatku mocno ograniczono zaplanowane na nią wydatki. Gigantyczne problemy mają śląskie szpitale – wiele z nich tonie w długach, likwidowane są całe oddziały, kilka dni temu zamknięto największy w Katowicach szpital prywatny. Za parę tygodni śląskie miasta ponownie utoną w smogu – w Rybniku nawet w środku lata notowane są przekroczenia norm jakości powietrza zagrażające zdrowiu mieszkańców.

– Tu potrzebna jest merytoryczna dyskusja i sensowny pomysł na śląskie. Do dyskusji jesteśmy gotowi, jednak PiS jej unika. Rybnicki samorządowiec, który chciał zainteresować tematem smogu sejmikowych radnych, nie został dopuszczony do głosu. W państwie PiS nie ma miejsca na krytyczne głosy – podkreśla.

Czy defilada się "opłaciła", okaże się jesienią. – Ufam jednak, że Polacy pozostaną odporni na tę łopatologiczną propagandę i 15 sierpnia będą się po prostu cieszyć kolejną rocznicą "Cudu nad Wisłą" – podsumowuje Michał Gramatyka.