Efekt śmierci Kosteckiego. Strażnicy więzienni są wściekli – nie chcą kar za samobójstwa więźniów

Adam Nowiński
Według oficjalnej wersji Dawid Kostecki popełnił w swojej celi samobójstwo. Sprawę jego śmierci ma zbadać specjalna komisja – zapowiedział we wtorek Zbigniew Ziobro. Środowisko strażników więziennych już wieszczy, że to oni dostaną po głowie za to, bo to oni idą na "pierwszy ogień" w takich sytuacjach. Ich zdaniem – niesłusznie.
Strażnicy więzienni chcą zmiany przepisów. Fot. Iwona Burdzanowska / Agencja Gazeta
– Nie może być tak, że strażnik, który pracuje w tak ciężkich warunkach i za tak marne pieniądze, ma za wszystko odpowiadać. Często po prostu nie da się dopilnować osadzonego, który chce popełnić samobójstwo, a co dopiero takiego, który nie przejawia oznak, że chce się zabić. Ustawa, która narzuca na strażnika odpowiedzialność za takie wydarzenie, powinna zostać zmieniona – mówi nam Piotr, jeden z pracowników więzienia, który komentuje samobójstwo Dawida Kosteckiego.

Razem z tysiącami swoich kolegów i koleżanek po fachu pilnuje bezpieczeństwa przeszło 77 tysięcy "lokatorów" aresztów i więzień w Polsce. Czasami na dyżurze na jednego strażnika przypada ich kilkunastu, ale czasami nawet kilkudziesięciu lub kilkuset. To spora odpowiedzialność i praca z ciągłym narażeniem życia, bo przebywa się przecież na pierwszej linii frontu.


– Trzeba mieć oczy dookoła głowy i nie tylko w przypadku kontaktu z mordercami czy gwałcicielami. Taki złodziejaszek też potrafi się na ciebie przyczaić i rzucić się tobie do gardła. Dlatego też mamy specjalne przepisy, które nie pozwalają nam otwierać cel tak sobie, tylko w wyjątkowych sytuacjach. Ale i te trudno jest nam czasami zauważyć – dodaje nasz rozmówca.

Wystarczy minuta
Dlatego może próba samobójcza Dawida Kosteckiego mogła być tak ciężka do wykrycia i wzbudziła niemałe poruszenie w środowisku strażników więziennych. Szczególnie, gdy do akcji wkroczył minister Zbigniew Ziobro, który zapowiedział kontrolę specjalnej komisji. Oburzenie widać chociażby w komentarzach na grupie facebookowej Służba Więzienna Okiem Klawisza.

– Jeśli on wziął się do roboty, to na pewno polecą głowy. Do tego sprawa jest bardzo medialna. Współczuję tym, którzy tego dnia pełnili służbę na Białołęce. Takich sytuacji często nie da się wyeliminować, bo popełnienie samobójstwa to czasami minuta, a cele, szczególnie w nocy, sprawdzane są przy dobrych wiatrach co godzinę. Nawet jeśli kontrola jest częściej, to i tak tuż po niej może dojść do samobójstwa, a strażnik dowie się o tym przy kolejnym obchodzie, ale wtedy już będzie pozamiatane – opowiada nam Krzysztof, strażnik z 15-letnim stażem.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Jego zdaniem przepisy, które winą za śmierć osadzonego obarczają strażnika, są niesprawiedliwe, bo jak twierdzi "ten, kto chce się zabić, prędzej czy później to zrobi i nikt mu w tym nie przeszkodzi". Wie o tym inny ze strażników – Marek, który już wcześniej opowiedział o trudach swojej pracy w tekście Darii Różańskiej.

– Za dnia mam 50 podopiecznych, w nocy – stu. Pracuję na tzw. "ochronkach", czyli mam do czynienia z pedofilami, gwałcicielami, zabójcami. Tak naprawdę to jestem od wszystkiego – przez 12 godzin za dnia i tyle samo w nocy... Wtedy głównie pilnuję, żeby nie zrobili sobie krzywdy. A jeśli już coś się stanie, to odpowiadam za ich życie – mówił.

– Tak naprawdę nocą nie możemy wejść do celi. My tylko świecimy latarką. Są też osadzeni, którzy są kontrolowani co godzinę albo co 15 minut. Ale jeżeli ten leży na łóżku, to ja nie jestem w stanie ocenić, czy on żyje czy nie. Czasami przychodzę do domu po nocce i patrzę w telefon, czy przypadkiem nie ma trupa na celi – relacjonował.

Nikt "słaby psychicznie"
W przypadku samobójstwa Kosteckiego trudno jest wskazywać kto zawinił. Jeden ze strażników, któremu udało się dowiedzieć, jakie mogły być okoliczności śmierci byłego boksera, twierdzi, że sposób, w jaki odebrał sobie życie, wymagał sporej odwagi i nie mogła tego zrobić osoba "słaba psychicznie".

– Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to (Kostecki – red.)nie był osobą, która po trafieniu do więzienia się załamała, czy była przybita. Od razu widać takie jednostki już po samym przyjęciu. Wtedy z marszu trafiają do psychologa i zakładana jest im karta OZS (osadzonego zagrożonego samobójstwem – red.). Taki osadzony jest wtedy trochę inaczej traktowany – twierdzi strażnik, który poprosił nas o anonimowość.

Wszystkie zalecenia co do takiego osadzonego są zapisane w karcie. Psycholog może zalecić jego częstszy dozór, np. nie rzadszy, niż co godzinę lub przeniesienie do sali monitorowanej. Ale na to wszystko musi być papier, w więzieniu nie ma samowolki strażników. Są procedury, których trzeba przestrzegać.

W opinii naszego rozmówcy Kostecki nie wymagał specjalnego dozoru. Z tego względu nie trafił też do celi monitorowanej. Inne media również podają, że nie przejawiał skłonności samobójczych. Nic więc nie wskazywało, że odbierze sobie życie.

– Znam się na tej robocie. Ludzi silnych psychicznie nikt nie podejrzewa o takie rzeczy. A on był "fighterem". Sam sposób, w jaki odebrał sobie życie, na to wskazuje. Wymaga on ogromnej odwagi. Zrobił to na tzw. śpiocha, czyli zawiązał pętlę, praktycznie z czegokolwiek, mógł to być nawet worek po chlebie, a w tym wypadku prześcieradło, zacisnął wokół szyi, przerzucił przez plecy i przywiązał sobie do podkurczonych nóg. W śnie człowiek prostuje nogi. W ten sposób ograniczył sobie dopływ tlenu i po prostu udusił się przez sen – opisuje.

21 dni aresztu
Jeśli coś się stało, to strażnik odpowiada dyscyplinarnie z tytułu niedopełnienia obowiązków służbowych. Mówi o tym artykuł 230 Ustawy o służbie więziennej. Z kolei artykuł 232 tego aktu prawnego określa rodzaje kar dyscyplinarnych, które może otrzymać.

Art. 232. Karami dyscyplinarnymi są:
1) nagana;
2) ostrzeżenie o niepełnej przydatności na zajmowanym stanowisku służbowym;
3) ostrzeżenie o niepełnej przydatności do służby w Służbie Więziennej;
4) wyznaczenie na niższe stanowisko służbowe;
5) obniżenie stopnia;
6) wyznaczenie na niższe stanowisko służbowe wraz z obniżeniem stopnia;
7) wydalenie ze służby. Czytaj więcej

A statystyki w przypadku samobójstw w więzieniach są bezlitosne. Co roku w polskich więzieniach dochodzi do ponad 200 prób samobójczych, z czego około 25 kończy się tragicznie. W ubiegłym roku samobójstwa popełniło 26 więźniów. W 2017 roku – 27.

– Przez cały czas jesteśmy na świeczniku. Jak jest nocka, to oddziałowy o 2.00 się zrywa i patrzy, czy czasem nikt się nie wiesza. A nie daj Boże, by taki oddziałowy zasnął, a osadzony by się powiesił. I to jest normalnie odpowiedzialność karna – opowiadał we wcześniejszym tekście w naTemat Tomek, starszy oddziałowy z 10-letnim stażem.
Fot. Rafał Michałowski / Agencja Gazeta
O surowości systemu przekonali się już inni strażnicy z zakładu karnego na warszawskiej Białołęce. Wobec dwóch z nich dwa lata temu wszczęto postępowania dyscyplinarne po samobójczej śmierci w monitorowanej celi byłego naczelnika Urzędu Skarbowego w Sosnowcu, Marcina K. Oprócz nich, po raporcie śledczych, do odpowiedzialności dyscyplinarnej pociągnięto także funkcjonariusza oddziałowego oraz kierownika działu ochrony.

Jak będzie w przypadku Kosteckiego? Nie wiadomo. Na razie sprawę bada komisja, a rodzina i jej prawni przedstawiciele cały czas próbują ustalić, czy byłemu bokserowi ktoś nie "pomógł" przedostać się na tamten świat.

– Jeśli pracujesz "na wolności" i jesteś np. pracownikiem MOPS-u i ktoś z twoich podopiecznych się powiesi, to zazwyczaj nikt ciebie o to nie obwinia. Ty możesz to jakoś wewnętrznie przeżyć, ale konsekwencji prawnych raczej z tego nie będzie. W więzieniu jest inaczej. Owszem, powinniśmy interweniować, kiedy komuś coś zagraża, bo taki jest nasz obowiązek. Ale żeby odpowiadać za to, że ktoś się powiesił? To niesprawiedliwe – podsumowuje jeden ze strażników.