Więźniowie zgotowali Kosteckiemu przed śmiercią piekło. "Wyzywali go od konfidentów, że będzie roz*****y"
Współwięźniowie w areszcie na Białołęce zgotowali Dawidowi Kosteckiemu prawdziwe piekło – takie informacje podaje środowa "Rzeczpospolita". Znajomy byłego boksera twierdzi, że Kostecki miał potężnych wrogów wśród więźniów. Kosteckiego na początku sierpnia znaleziono martwego w jego celi.
Na Białołęce był także osadzony Tomasz G., którego Kostecki obciążył i miał być świadkiem w jego procesie. Był również Maciej M., kojarzony z tzw. grupą mokotowską. Wiadomo, że Kostecki bał się tego drugiego. Maciej M. tydzień po śmierci Kosteckiego próbował popełnić samobójstwo – w więzieniu w Rzeszowie. Także miał zeznawać w sprawie Tomasza G.
Kostecki, co potwierdził dziennik, miał należeć do subkultury więziennej – grypsował. – Wyzywano go od konfidentów, że będzie roz*****y, że cała Polska czeka na niego za murami – powiedział informator "RP".
Były bokser popadł w niełaskę za to, że wsypał współoskarżonych m.in. w sprawie gangu handlującego luksusowymi samochodami kradzionymi w Belgii i Niemczech. Gdy mimo zakazu elity więziennej Kostecki znów zaczął grypsować, wywołało to agresję środowiska kryminalnego.
Kostecki był także wrogiem m.in. funkcjonariuszy dawnego CBŚ ochraniających na Podkarpaciu agencje towarzyskie ukraińskich sutenerów – braci R. Potwierdził to jego adwokat Jacek Gutkowski. – Kostecki miał olbrzymią wiedzę na ten temat – przyznał mecenas, zastrzegając, że szczegółów na temat zeznań byłego boksera nie pamięta.
Według "Rzeczpospolitej" możliwe jest zarówno samobójstwo Kosteckiego w wyniku zastraszenia, jak i jego upozorowanie. W strukturach więziennych mówi się o nasennym środku clonazepam, który zmniejsza napięcie mięśni.
Pełnomocnik rodziny Kosteckiego Roman Giertych chce powtórnej sekcji zwłok, by wyjaśnić dwa ślady na szyi boksera. Prokuratura jeszcze nie podjęła decyzji w tej sprawie.
źródło: "Rzeczpospolita"