"Rodzina stara się o prywatną sekcję zwłok". Czuchnowski o największych zagadkach ws. śmierci Kosteckiego

Anna Dryjańska
– Prokuratura odmawia rodzinie Kosteckiego przeprowadzenia drugiej sekcji zwłok, która miałaby naprawić zaniechania. Zamiast tego powtarza, że śmierć miała charakter naturalny. Tymczasem czynników, które zagrażały Kosteckiemu jest tak dużo, że to twierdzenie bardzo ryzykowne dla władzy. Naraża ją na zarzuty opinii publicznej, że chroni zabójców – mówi naTemat Wojciech Czuchnowski, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Wojciech Czuchnowski mówi, że rodzina zmarłego boksera Dawida Kosteckiego przygotowuje się do przeprowadzenia prywatnej sekcji zwłok. Prokuratura odmówiła powtórnej sekcji i zbadania podejrzanych śladów na jego ciele. fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Wierzy pan w to, że śmierć Dawida Kosteckiego była efektem samobójstwa?

Wojciech Czuchnowski: W normalnych okolicznościach uznałbym, że Kostecki to kolejna osoba, która targnęła się na swoje życie w więzieniu. Osadzeni w zakładach karnych robią to częściej niż ludzie na wolności. Powieszenie się "na leżąco", które miał zastosować bokser, a które wydaje się takie dziwne, też jest wypróbowaną metodą więźniów na popełnienie samobójstwa, nie ma w niej nic niezwykłego...

Czuję, że zbliża się wielkie "ale".

...ale okoliczności śmierci Kosteckiego, świadka w aferze podkarpackiej, nie są normalne i wymagają dokładnego sprawdzenia. Rodzina boksera mówi, że nie cierpiał na depresję i snuł plany na przyszłość. Mógł wyjść nawet za 9 miesięcy, planował założenie szkoły bokserskiej. Miał podstawy by snuć plany na przyszłość, bo był bardzo popularny w swoim środowisku.


Dodatkowo Kostecki, który odsiadywał w Rzeszowie wyrok za rozbój, mówił bliskim o tym, że boi się przeniesienia do więzienia na warszawskiej Białołęce. Miał przeczucie, że coś mu się tam stanie. No i stało się. Tym samym już trzeci świadek w aferze podkarpackiej nie żyje. Przypomnijmy o co chodzi w aferze podkarpackiej.

W 2012 roku Dawid Kostecki ujawnił przestępcze układy między agentami Centralnego Biura Śledczego z Rzeszowa i braćmi R., właścicielami agencji towarzyskich na Podkarpaciu. Z usług seksualnych mieli w nich korzystać znani politycy i biznesmeni. Byli nagrywani.

Sprawa stała się głośna wiosną tego roku po materiałach Radia Zet i tygodnika "NIE" – były oficer CBŚ Wojciech Janik stwierdził, że informator przekazał mu sekstaśmę Marka Kuchcińskiego, dziś posła PiS, a do niedawna marszałka Sejmu. Według Janika Centralne Biuro Antykorupcyjne ukrywa ten materiał. Wtedy sprawą zainteresowała się opinia publiczna.
Co jeszcze pana niepokoi w śmierci Dawida Kosteckiego?

To, że mimo dwóch śladów na szyi boksera przypominających nakłucia, które lekarz i prokurator zauważyli w czasie wstępnych oględzin zwłok, podczas sekcji nie zbadano, skąd się wzięły. Nie wykluczono w ten sposób możliwości, że były to ślady zastrzyku, który mógł odurzyć Kosteckiego tuż przed jego śmiercią. W tej sytuacji mielibyśmy do czynienia z zabójstwem. Prokurator jasno pisze o takiej możliwości.

Przecież logiczne byłoby, by patomorfolodzy odnieśli się do tych śladów, choćby po to, by stwierdzić, że nie miały związku ze śmiercią osadzonego. Zamiast tego, jak wynika z dokumentów, kompletnie je zignorowali.

Co więcej, prokuratura odmawia rodzinie Kosteckiego przeprowadzenia drugiej sekcji zwłok, która miałaby naprawić to zaniechanie. Zamiast tego z niewzruszoną pewnością powtarza, że śmierć miała charakter naturalny. Tymczasem czynników, które zagrażały Kosteckiemu jest tak dużo, że to twierdzenie bardzo ryzykowne dla władzy. Naraża ją na zarzuty opinii publicznej, że chroni zabójców.

TVP przekonuje, że ślady przypominające nakłucia świadczą o ukąszenia przez owada.

Nie wiem skąd oni to biorą, ale z pewnością nie z akt sprawy. Tam nie ma o czymś takim mowy. Pracownicy TVP albo wykazują się skrajnym brakiem profesjonalizmu, albo są w zmowie z tymi, którzy próbują ukręcić sprawie łeb, więc celowo sieją dezinformację.

Rodzina Dawida Kosteckiego wstrzymała pogrzeb, prokuratura nie widzi potrzeby zbadania nakłuć na szyi, jest pat. Co teraz?

Z moich informacji wynika, że rodzina stara się o przeprowadzenie prywatnej sekcji zwłok. Jeśli zaś kierowana przez Zbigniewa Ziobrę instytucja zmieniłaby zdanie i zgodziła się przebadać ciało po raz kolejny, rodzina chce, by podczas procedury obecny był niezależny ekspert.

Nie ufają prokuraturze?

Prokuratura już została przyłapana na kłamstwie w tej sprawie. Gdy napisaliśmy w "Gazecie Wyborczej", że rodzina domaga się od niej powtórnej sekcji zwłok, rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik stwierdziła, że to nieprawda. Potem przesłała mocny komunikat, w którym prokuratura zarzucała mediom polityczne wykorzystywanie sprawy.

Zaufaliśmy słowom PK w sprawie drugiej sekcji i jak się okazało, niesłusznie. Wkrótce okazało się, że wniosek o drugą sekcję został złożony, a prokuratura mówiła nieprawdę. Nie dziwię się, że w tej sytuacji rodzina chce mieć na miejscu kogoś z zewnątrz. Zapytaliście państwo Prokuraturę Krajową dlaczego was okłamała?

Rozwój wypadków był tak szybki, że o to nie zapytaliśmy. Wczoraj okazało się, że tydzień po śmierci Kosteckiego kolejny świadek w aferze podkarpackiej, Maciej M., próbował się zabić. Odratowano go. Twierdzi, że ma wiedzę, która wstrząśnie Polską, chciał rozmawiać z mediami.

Służby więzienne odcięły go od widzeń z bliskimi i w asyście antyterrorystów zabrały do jakiegoś nieznanego miejsca. Nawet rodzina nie wie, gdzie teraz jest. Podejrzane okoliczności się piętrzą. To przypomina sprawę Falenty, jednego z bohaterów afery podsłuchowej.

Przecież już wiadomo, gdzie jest Marek Falenta. Siedzi w areszcie.

Chodzi o to, że w momencie gdy chciał rozmawiać z mediami, odebrano mu możliwość kontaktu ze światem. W obu przypadkach władza czegoś się boi i robi paniczne ruchy, które działają na jej niekorzyść. Im bardziej próbują tuszować sprawę, tym bardziej skrajne podejrzenia pojawiają się w społeczeństwie. Proszę spojrzeć, co działo się wczoraj w internecie, gdy wyszło na jaw, że wywieziono gdzieś Macieja M.

Trudno podejrzewać pana o to, że martwi się tym, iż PiS robi coś na swoją niekorzyść.

Nie martwię się o PiS, tylko o państwo. Mataczenie, ukrywanie prawdy, dziwne ruchy, to cechy charakterystyczne państwa mafijnego, bliskie mentalności Wschodu. Nie chciałbym, żeby nasz kraj okazał się takim państwem, dlatego liczę na to, że rządzący się opamiętają i postawią na transparentność.

Teraz, w wyniku braku jawności w tej sprawie, zwykli ludzie oskarżają PiS o zabijanie ludzi. Trudno przewidzieć co się stanie, gdy kolejna osoba, która ma wiedzę o aferze podkarpackiej, straci życie. Nie wykluczałbym jakichś demonstracji, a z pewnością kompletnej utraty zaufania społeczeństwa wobec władzy. Jesteśmy blisko momentu, że nawet gdy władza wreszcie postawi sprawę jasno, to ludzie jej nie uwierzą.

Może uczciwe postawienie sprawy nie jest PiS na rękę? Jeśli taśma marszałka Kuchcińskiego z domu publicznego istnieje, jeśli nagrani zostali także inni członkowie elity rządzącej...

Mimo mojego całego sprzeciwu wobec polityki PiS mam jednak nadzieję, że żyjemy w państwie, w którym władza nie morduje świadków.