Dlaczego polscy katolicy milczą? Gdzie są, kiedy abp Jędraszewski niemal dosłownie powtarza słowa Himmlera?

Eliza Michalik
publicystka
Sądzę, że sytuacja dojrzała do tego, żeby przestać rozmawiać tylko o biskupach i ich skandalicznych wypowiedziach, a zacząć także o polskich katolikach. Najpotężniejszej i najbardziej wpływowej grupie ludzi, o której ciągle i przy różnych okazjach słyszymy, że to oni właśnie, a nie hierarchowie tworzą Kościół, że to ich opinia się liczy, że "Kościół to nie księża, tylko wierni". Nie sądzicie, że najwyższy czas przyjrzeć się im i ich postawie wobec różnych zdarzeń bliżej?
Eliza Michalik: Sądzę, że sytuacja dojrzała do tego, żeby przestać rozmawiać tylko o biskupach i ich skandalicznych wypowiedziach, a zacząć także o polskich katolikach. Fot. Adrian Bochenek / Agencja Gazeta
Gdzie są polscy katolicy, gdy na Jasną Górę zjeżdżają faszyzujący kibole z nacjonalistycznymi hasłami? Gdzie są, kiedy abp Jędraszewski niemal dosłownie powtarza nienawistne słowa Himmlera z lat 30.? Dlaczego nie słyszymy ich głosu i tupotu wychodzących z kościołów i mszy stóp, gdy w świątyniach odbywa się bezwstydna agitacja polityczna? Gdzie głosy oburzenia, gdy do sieci wypływają filmiki, na których widać, jak Tadeusz Rydzyk bierze od wiernych pieniądze w kopertach?

Gdzie obrona wartości i przyzwoitości po wystąpieniach Międlara i abp Michalika, sugerującego, że za zbrodnię pedofilii odpowiadają dzieci, a nie przestępcy w sutannach? Gdzie głośne protesty i domaganie się wyjaśnień po projekcji filmu braci Sekielskich i regularnym ujawnianiu wielu skandalicznych nadużyć seksualnych i finansowych w polskim kościele?


Kim są polscy katolicy i dlaczego milczą w obliczu takich zdarzeń? Owszem, zdarzy się od czasu do czasu głos dzielnego księdza czy jakiś list do Episkopatu opublikowany w mediach, ale to wszystko. Nie ma masowych akcji, nie ma odcinania się całych parafii i katolickich społeczności, organizacji, od skandalicznych słów, czynów i nadużyć niektórych księży i hierarchów. Nie ma gremialnego, głośnego oburzenia i niezgody.

Co my, ich współobywatele mamy myśleć o tym, że katolicy, tak liczna i wpływowa społeczność, milczą wobec tego wszystkiego, co wyprawia ich Kościół i duchowi przewodnicy?
Nie znają maksymy, że złu wystarczy tylko, żeby dobro siedziało cicho? Albo innej – że nie ma większej winy, niż milczeć w obliczu zła?

W kodeksie karnym (art. 18 kk) jest termin "pomocnictwo" określający zachowanie osób, które wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego, swoim zaniechaniem ułatwiają innej osobie jego popełnienie. Czy to nie jest niemal idealny opis tego, jak zachowują się w sytuacjach trudnych i ważnych polscy katolicy?

Czego potrzebują, żeby się odezwać, skoro nie wystarczy jawne wspieranie przez Episkopat jednej partii politycznej, hołubienie brutalnych nacjonalistycznych i kibolskich bojówek? Usprawiedliwianie przemocy, jeśli dotyczy przeciwników politycznych PiS? Nieodpowiedzialne podgrzewanie niebezpiecznie skrajnych nastrojów i podziałów społecznych? Agresja, arogancja, pogarda i buta w publicznych wypowiedziach hierarchów?

Pytam bez złośliwości, zwyczajnie – z autentyczną ciekawością: czego wam polscy katolicy jeszcze trzeba, żebyście zaczęli bronić swojego Kościoła i kraju? Kobiet przed skrajnym poniżaniem? Gejów i lesbijki przed agresją? Oraz wszystkich współobywateli przed ordynarnymi napaściami ze strony swoich biskupów i księży? Dlaczego pozwalacie, żeby wasze milczenie obciążało was coraz bardziej?

Zawsze wierzyłam i wierzę, że Kościół powinien być wspólnotą ludzi i że to wierni, a nie urzędnicy w sutannach, powinni stanowić w nim realną siłę. Ponieważ naprawdę ją mają, bez względu, czy to sobie uświadamiają czy nie. Bez katolików kościoły i tace byłyby puste. Bez nich biskupi Michalik, Jędraszewski musieliby zniknąć i zabrać się do innej pracy. Siła nacisku wiernych mogłaby być ogromna! Ale nie jest. Katolicy jako grupa, mimo że jest ich tak wielu, miliony, nie istnieją w polskiej debacie publicznej.

Nie wiemy, co myślą o wyczynach swoich biskupów, czy mają ich dość, czy też są wobec nich pełni radości i podziwu. Nie wiemy, jak widzą wydarzenia na marszach równości – białostockim i płockim i co sądzą o rodzicach dzieci wykrzykujących pod adresem gejów i lesbijek przekleństwa i obraźliwe hasła o podtekście seksualnym.

Nie wiemy, jak godzą słowa papieża Franciszka z nienawistnymi słowami wielu polskich duchownych. Nie wiemy, choć właśnie teraz jest dokładnie ten moment, w którym powinniśmy się dowiedzieć.

Osobiście sądzę, że jest to nawet moment, w którym katolicy mają obowiązek odezwać się, zaistnieć jako grupa, zaznaczyć swoją obecność. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Bo jeśli tego nie zrobią, powstaje pytanie: kim właściwie są, że teraz milczą?

Więcej komentarzy można znaleźć na kanale Elizy Michalik na YouTube.