"Został psem". Legutko wyjawił, dlaczego nie lubił się w liceum z Terleckim

Paweł Kalisz
Ryszard Legutko wyznał w wywiadzie dla "Dziennika Gazeta Prawna", że chodził z obecnym wicemarszałkiem Sejmu do jednego liceum. Ale się nie przyjaźnili – Legutko oglądał westerny, a Terlecki był hipisem, co zupełnie Legutce nie odpowiadało. Kolegami zostali dopiero w PiS.
Ryszard Legutko wspomina w wywiadzie czasy liceum, gdy sam oglądał westerny i marzył o awansie, a Ryszard Terlecki był hipisem. Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Dziwnie się przeplatają ludzkie losy. Okazuje się, że Ryszard Legutko i Ryszard Terlecki przed laty chodzili do tego samego liceum. Ale nie przyjaźnili się, bo pierwszy dużo imprezował i uwielbiał życie towarzyskie, a drugi został hipisem. – Jeśli ktoś jest wychowany na westernach, które wówczas były dość pryncypialne i konserwatywne, to ostentacyjne lewactwo go jakoś odtrąca – tłumaczy Legutko swoją niechęć do hipisów w rozmowie z Robertem Mazurkiem dla "Dziennika Gazeta Prawna".

Ryszard Terlecki został "psem", bo się zhipisił, a żeby zostać hipisem, trzeba być oblojdrą strasznym, czyli takim kloszardem. Moi rodzice nie mieli wyższego wykształcenia. Może dlatego nie zostałem kloszardem, bo jak ktoś pochodzi z prostej rodziny, to myśli w kategoriach awansu, a nie ostentacyjnego, dekadenckiego, przepraszam za słowo, "zpsienia", że posłużę się aluzją do mojego kolegi Ryszarda – dodał Legutko.


Ryszard Terlecki był bardzo zaangażowany w ruch hipisowski. Dzisiaj wygląda jak zwykły polityk-profesor. Wtedy należał do awangardy ruchu hipisowskiego w Polsce. Jak mówił kilka lat temu w wywiadzie dla "Dziennika", to było "lewactwo" i "gadanie głupot". Gdzie indziej mówi o "lewackim zamroczeniu".

Nie zgadza się z tym Kamil Sipowicz. – Był jedną z czterech najważniejszych postaci w ruchu hipisowskim w Polsce, choć to ruch bez przywódców, był de facto jego przywódcą w Krakowie. Bardzo charyzmatyczny – dodaje autor "Hipisów w PRL-u" – książki, której poszerzone II wydanie w listopadzie trafi do księgarń.

Kora, będąca żoną Sipowicza w jednym z wywiadów wyznała, ze to Terlecki zaznajomił ją używkami, niekoniecznie tylko alkoholem, ale też np. z marihuaną. – Czy próbowałem? Nie wiem, już nie wiem... – mówił Terlecki. Później zapewniał już twardo, że nie palił. W wywiadzie dla "Dziennika" zapewniał, że bał się zastrzyków, więc nie miał kontaktu z pochodnymi morfiny. Odrzucało go także tri, czyli płyn do czyszczenia ubrań, który hipisi wykorzystywali do odurzania się.

źródło: DGP