Obejrzałam "Politykę" Patryka Vegi. Oto 5 rzeczy, za które widzowie nagrodzili film brawami

Anna Dryjańska
Na początek muszę Wam zdradzić, że “Polityka” to pierwszy film Patryka Vegi, jaki kiedykolwiek obejrzałam. Nie pytajcie jak – po prostu jakoś się uchowałam. Chciałabym powiedzieć, że szłam do kina bez żadnych oczekiwań, ale to nie byłaby prawda. Znajomi ostrzegali, że po seansie pewnie będę musiała sobie urządzić kąpiel oczu, a może nawet i uszu.
W roli prezesa partii rządzącej wystąpił Andrzej Grabowski. fot. Instagram / Patryk Vega



Przez całą projekcję towarzyszyła mi myśl, że “Polityka” to kinowa ilustracja stwierdzenia, że najbardziej podobają się nam te piosenki, które już słyszeliśmy. A w nowym filmie Vegi tych sprawdzonych motywów było kilka. Widzowie dostają dokładnie to, co spodziewają się dostać – i to lubią.
1. Polityka to seks (i pieniądze)
Nic odkrywczego, prawda? A mimo to sala wybuchała śmiechem widząc postać łudząco przypominającą Bartłomieja Misiewicza (w tej roli Antoni Królikowski), byłego rzecznika ministra obrony Antoniego Macierewicza, który zmienia się z małomiasteczkowego chłopaka w króla życia.

A żeby je sobie osłodzić, zostawia za sobą nieśmiałą dziewczynę, gorliwą katoliczkę ze szkoły ojca dyrektora, by w stolicy zmieniać kobiety częściej niż pościel. Do łóżka ściąga je nie urok “pana ministra”, lecz drogie prezenty, którymi je wynagradza.

Podobnie wesołość widzów budził “prawdziwy romans” (tak była zatytułowana ta część filmu) bogoojczyźnianie wzmożonego członka partii rządzącej z modelką. Poseł, który do złudzenia przypomina Stanisława Piętę (nie tak dawno klub PiS), przeplata pozamałżeńskie orgazmy uniesieniami o religijnym i patriotycznym charakterze tak sprawnie, że trudno odróżnić gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie.

Polityk bez zmrużenia oka broni tzw. tradycyjnych wartości przed lewactwem, gender, LGBT, zgniłym zachodem i innymi podręcznymi wrogami, gdy w hotelu poselskim łóżko grzeje jego naga kochanka. Romans kończy się wybuchem afery w mediach, gdy modelka orientuje się, że poseł wbrew zapowiedziom nie zostawi dla niej żony i nie będzie miał z nią dzieci, choć wydawał się zdecydowany, bo sam ją zaprowadził do ginekologa.

Ludzie śledzący politykę dostrzegą w tym bardzo wiele podobieństw do historii seksualnej hipokryzji posła Pięty. Można nawet powiedzieć, że przełożenie 1:1.
2. Polityka to dewocja
Nie religijność – przesadna, wręcz wyuzdana pobożność, która uruchamia się w świetle kamer lub na sejmowej mównicy, ale nigdy w codziennym życiu lub poza zasięgiem mediów. Wyraża się w ściszonym tonie z księżowskim zaśpiewem lub grzmiących okrzykach w Sejmie, ale nie ma w niej nic prawdziwego.

Ojciec dyrektor (w tej roli Zbigniew Zamachowski) jednym tchem cytuje Goebbelsa i Wojtyłę, by w imię swojej wiary namawiać naiwną studentkę do złego. Przekonuje ją, za co w końcu przyjdzie jej słono zapłacić.

A gdy skrzywdzona młoda kobieta wedrze się na imprezę duchownego, a potem na scenę, by wykrzyczeć swój ból, od brylującego w świetle reflektorów zakonnika błyskawicznie odciągają ją ochroniarze.

Politycy partii rządzącej, przed których oczami rozgrywa się ta dramatyczna sytuacja, tracą rezon tylko na chwilę. Szybko się otrząsają i zaczynają oklaskiwać księdza. Nie ma żadnych pytań. Jest za to mnóstwo politycznych układów, przez które do kapłana płynie góra forsy z budżetu państwa. “Amen” są wymieniane na złote. I nikt specjalnie nie próbuje tego ukryć.

– To Rydzyk! – szepnęła w kinie siedząca przede mną starsza pani do towarzyszącego jej starszego mężczyzny. Ale oczywiście wszelkie podobieństwo jest przypadkowe.
3. Polityka to samotność
Nawet te postaci w filmie Patryki Vegi, które prowadzą bujne życie erotyczne, w końcu – w przenośni albo dosłownie – zostają same. Nagły awans telefoniczny na premiera dla pani, która zostaje oderwana od karmienia kur, skutkuje kłopotami małżeńskimi.

Szefowa rządu (grana przez Ewę Kasprzyk) zostawia za sobą męża, by w Warszawie pełnić funkcję twarzy dobrej zmiany, bo przecież nie prawdziwego premiera, jak obcesowo uświadamia jej prezes partii rządzącej. Gdy przestaje być potrzebna, szef partii wymienia ją na inny model: bankstera w okularach i z krzywym uśmiechem. Była premier wraca do domu i z widoczną ulgą wraca z mężem do wspólnego obierania ziemniaków.

Samotny – mimo towarzystwa kota – jest też filmowy prezes, który w jednej z ostatnich części obrazu Vegi nieoczekiwanie nawiązuje nić porozumienia z mężczyzną spoza polityki, swoim fizjoterapeutą (w tej roli Maciej Stuhr). Coś, co zapowiada się na początek przyjaźni (bez żadnych podtekstów) kończy się, gdy w obecności medyka Kaczy… prezes wygłasza gniewną tyradę o Polakach, którzy go nie popierają.

Polityk wyrzuca z siebie do kamer, że to gorszy sort, zdrajcy, element animalny i tak dalej. Oburzony fizjoterapeuta staje z prezesem twarzą w twarz i pyta, jak może go – zwolennika przestrzegania Konstytucji i praw ludzi LGBT – tak obrażać. Czy ich koleżeństwo nic nie znaczy? Czy polityk naprawdę o nim tak myśli? Prezes mówi, że to nie skończy się dobrze i obaj żegnają się przed Sejmem tak lodowato, że wiadomo, iż na zawsze.
4. Polityka to kłamstwo
W filmie Vegi kłamią prawie wszyscy, włącznie z rządową telewizją. Nieliczne wyjątki to ludzie spoza polityki. Szczyty władzy to miejsce, gdzie trzeba pamiętać, że jest się silnym, a to inni są słabi. Cokolwiek polityk zrobi, nie może przepraszać, ani nawet przyznać się do błędu. Najwyższą cnotą jest arogancja i rżnięcie głupa, zwłaszcza jeśli dobrze wygląda w mediach. Etyka jest dla frajerów.

Kłamie nie tylko partia rządząca, ale też opozycja, w której przed wyborami toczy się prawdziwa wojna o “biorące” miejsca na listach. Opozycyjni politycy zbierają na siebie haki amatorsko, a członkowie partii rządzącej wchodzą na wyższy poziom, dzięki temu, że mają w rękach służby.

Politycy nieco starszej daty nie muszą zbierać na siebie haków – mają teczki. Wzajemne zaszachowanie rodzi wrogą zażyłość. Jedynym politykiem, który jest na ty z prezesem partii rządzącej, jest minister obrony narodowej. W tej roli Janusz Chabior, ucharakteryzowany na wzór i podobieństwo wiceszefa PiS Antoniego Macierewicza.
5. Polityka to nienormalność
Film Patryka Vegi pokazuje widzom to, do czego pewnie i tak większość z nich już jest przekonana: świat polityki to bagno, w którym nie ma miejsca na ludzkie odruchy, a to co wydaje się ludzkim odruchem, jest zagrywką pod sondaże. Normalni ludzie – tacy, którzy mają jakieś poglądy, którym o coś chodzi i kierują się podstawowymi zasadami etycznymi – są poza polityką.

Symptomatyczny jest tu wątek Stefana (Daniel Olbrychski) którego los stawia na trasie przejazdu kolumny rządowej wiozącej panią premier. Gdy opozycja orientuje się, że na poturbowaną ofiarę wypadku spływa fala społecznej sympatii – i datków, na odkupienie zniszczonego samochodu – lider jednej z partii opozycyjnych proponuje Stefanowi, by kandydował z jego listy do Sejmu.



"Polityka" od czasu do czasu bawi, czasem żenuje, ale w większości przypomina to, o czym przez ostatnie kilka lat czytaliśmy w internecie i w gazetach. “Polityka” bywa wulgarna, czasami niepotrzebnie okrutna, zwłaszcza że Vega poprawia grubą kreskę grubą kreską, ale jeśli ktoś nie spodziewa się arcydzieła, a chętnie przypomni sobie najgłośniejsze wydarzenia polityczne obecnej kadencji, to “Polityka” jest dla niego jak znalazł.