Niektórzy wysiadali, bo już nie mieli siły. To najlepsze szkolenie samochodowe w Polsce
Jeździłem już na różnych torach, różnymi autami, podczas różnych szkoleń, ale to jedno jest wyjątkowe i dotychczas zdecydowanie najlepsze. Porsche Masters to jednocześnie motoryzacyjny raj i piekło. Raj, bo obcujesz z niesamowitymi samochodami i uczysz się nimi jeździć tak, jak zostały do tego stworzone. Piekło, bo wcale nie jest łatwo.
I we wrześniu na Silesia Ringu odbyło się jedno z takich wydarzeń. Było wyjątkowo, bo po raz pierwszy w Polsce postanowiono zorganizować program o nazwie Porsche Track Experience Masters. Zaproszono tam doświadczonych dziennikarzy, którzy mają zaliczone już podstawowe kursy jazdy na torze. To bilet wstępu do klasy Masters. No i 3936 euro (ponad 17 tys. złotych!), bo tyle kosztuje ta dwudniowa atrakcja.
718 to model z silnikiem położonym centralnie. Coś, co na co dzień może być niezauważalne, na torze ma gigantyczne wpływ na wrażenia z jazdy i zachowanie samochodu. To istny diabeł zakrętów. Jest i królowa szos na całym świecie, czyli 911-tka w wersjach z napędem na tylną i na obie osie. Wiecie, jak je rozpoznać? Po kratce na tylnymi światłami. W tym pierwszym przypadku jest czarna (S), w drugim chromowana (4S).
911 oszałamia możliwościami, a wciąż mówimy o cywilnym aucie drogowym. I na koniec creme de la creme, czyli 911 GT3 RS. Samochód stworzony na tor, który w normalnej jeździe nie do końca nawet się odnajduje. Przy niższych prędkościach dojazdowych można się nawet zastanawiać, skąd te zachwyty. Jakiekolwiek wątpliwości mijają po wciśnięciu gazu i pierwszym zakręcie.
W trakcie całego szkolenia jesteśmy w bieżącym kontakcie z instruktorem, który nie tylko dba o bezpieczeństwo, ale przede wszystkim wręcz do znudzenia tłumaczy teorię i praktykę. Raz za razem pokonujemy te same odcinki toru i zakręty, za każdym razem starając się uzyskać linię idealną.
A wszystko to – choć może brzmi inaczej – jest świetne! Z każdym kółkiem zauważasz postępy i zapewniam, że na koniec szkolenia ten sam tor przejedziesz zupełnie inaczej niż zrobiłbyś to przed jego rozpoczęciem. Niektóre przejazdy są nagrywane, a następnie analizowane bezpośrednio z instruktorem.
Drugiego dnia wszyscy uczestnicy zostali nawet wypuszczeni na tor samodzielnie, bez żadnych instruktorów, czego wcześniej na żadnym szkoleniu nie doświadczyłem. To najlepszy sprawdzian nie tylko dla kierowców, ale i samych instruktorów, którzy musieli zaufać umiejętnościom swojej grupy.
Najbardziej obawiałem się zielonego i żółtego potwora 911 GT3 RS. To auta, które budziły największy podziw i respekt. W końcu to skrajnie sportowe 911-tki, które realnie nie nadają się do normalnej jazdy na co dzień. To auto aż męczy się w zwykłej jeździe. Tymczasem na torze… Dobry Boże! 520 koni mechanicznych, napęd na tył, rasowo sportowy silnik, hamulce, zawieszenie i układ kierowniczy. Ten zestaw może przerażać.
W trakcie szkolenia poza GT3 RS-em największym zaskoczeniem było dla mnie jednak coś innego i pozornie nie związanego nawet z samochodami. Chodzi o zajęcia psychomotoryczne, którymi były przeplatane niektóre z zajęć na torze.
Czy po tych dwóch dniach czuję się lepszym i pewniejszym kierowcą? Pewnie, że tak. To najlepsze szkolenie, w jakim brałem udział. Godziny na torze potrafią wykończyć i fizycznie, i psychicznie. Dodatkowo jednak – jak za każdym razem na torze – nabrałem jeszcze więcej pokory, bo patrząc na to, co z samochodami potrafią robić zawodowcy, można się zaczerwienić ze wstydu.