"Nie mów w sądzie, że gruby miał czarny samochód". Tak więźniowie grypsują przez telegazetę
Osadzeni zrobią wszystko, żeby skontaktować się z ludźmi, których zostawili po drugiej stronie więziennego muru. Niektórzy uczą się języka migowego, inni o tym, co dzieje się w domu dowiadują się z telegazety. SMS-y wysyłają do nich żony, matki i kochanki. Jeśli zdobędą pilota, to będą mogli je odczytać. Czasami z pozoru niewinne wiadomości są zaszyfrowanymi komunikatami.
Piszą do nich żony, matki, bracia. Narzekają na tęsknotę, choroby dzieci, prawników czy pogodę. Słowem jest tu miejsce i na czułe słówka, i prozę życia. Odliczają czas do ich wyjścia, zapewniają, że myślami cały czas są z nimi. Jeśli więzień dorwie się do pilota i włączy telegazetę, to dowie się, co słychać w domu, przekona o tym, że ktoś na niego czeka. A może nawet przekona, kto zeznaje przeciwko niemu.
Oto kilka przykładowych wiadomości:
"SS74 wszystko przekazane, do Mariusza pojde na dniach, w tym tygodniu idę do Iwony. Jutro lub pojutrze wysyłam ksiazki. Trzymaj sie Braciszku. Omen";
Krótkie wiadomości SMS w serwisie Telegazeta.pl•Fot. Screen z Telegazeta.pl
Fot. Screen z Telegazety.pl
"KONI wszystko dobrze cora poszla do szkoly jest grzeczna zajmuje sie psem bardzo teskni 14 widzenie z Marika i corka badz silna kocha i teskni RR";
"Maly dzis sroda i teraz dostalam maila, ze nie ma tel w piatek. Rozmowa bedzie w pon o 10 i mamy godzine. U nas wszystko dobrze. Mala broi na maxa. Tesknie";
"Kochany umowa podpisana w piatek podstawia baner na dzialce. Cisnienie w aucie bylo ok. Jutro czwartek i o 12 okulista z rychem. Odliczam do piatku. Kooocham":
Przykładowa wiadomość zamieszczona na stronie telegazety.•Fot. Screen z Telegazeta.pl
I podkreśla, że to komunikacja jednostronna, bo więzień tylko odczytuje krótkie wiadomości. Ale i tak nie powinien tego robić. Bo co najmniej od kilku lat osadzeni nie mogą mieć w celach pilotów.
Fot. Screen z Telegazety.pl
"Słaby, matka czuje się dobrze" albo "Maniek, masz pozdrowienia od Wujka. Jest na wakacjach" – takie wiadomości za pośrednictwem telegazety mógł odbierać Ryszard Niemczyk, pseudonim "Rzeźnik".
Został on skazany za zabójstwo lidera gangu pruszkowskiego "Pershinga". Szybko okazało się, że z pozoru niewinnie brzmiące wiadomości, są zaszyfrowanymi komunikatami. "Rzeźnik" bez większego trudu mógł z nich odczytać np., że żaden z jego wspólników nie poszedł na współpracę z policją czy że ważny świadek w sprawie zaginął.
– Zaradziliśmy takim praktykom w ten sposób, że we wszystkich zakładach karnych w całej Polsce z sal telewizyjnych zabrano piloty. Bez pilota nie uruchomi się teletekstu – mówiła w 2012 roku dziennikarzom płk Luiza Sałapa, ówczesna rzecznik Służby Więziennej.
Chociaż już wcześniej wiadomo było, że do więźniów docierają komunikaty za pośrednictwem telegazety. Mniej więcej w drugiej połowie lat 90. umożliwiono wysyłanie sms-ów, które pojawiały się na odpowiedniej stronie teletekstu. Za niewielką opłatą można było skontaktować się z osadzonym, który w swojej celi miał dostęp do telewizora.
Fot. Screen z Telegazety.pl
Kiedy klawisz zapomina
Piloty z cel trafiły na magazyny, a strażnicy więzienni pilnują, żeby osadzeni nie mieli do nich dostępu. Ale czasami sytuacja wymyka się spod kontroli. Na przykład wtedy, gdy zabraknie prądu i odbiornik się rozstroi.
Fot. Screen z Telegazety.pl
Strażnik Mariusz dał osadzonym pilota, żeby ustawili telewizor. Sam miał pełne ręce roboty. I o pilocie zapomniał. – Oni korzystali. Przez całą noc mogli poczytać np. telegazetę – opowiada.
Marek nigdy nie przyłapał żadnego z więźniów na gorącym uczynku. – Ale chyba kiedyś widziałem wiadomość zaadresowaną do mojego podopiecznego – przyznaje.Są też więzienia, gdzie oddziałowy nie ogarnia tematu i w celi może być pilot. Oni mogą mieć go rozczłonkowanego na kilka części, a jak trzeba to go składają.
Strażnicy więzienni, którzy czasami muszą dopilnować nawet kilkudziesięciu podopiecznych, nie mają czasu, żeby przeglądać telegazetę i kontrolować, czy aby ktoś przypadkiem nie napisał do więźniów. Zresztą trudno byłoby wskazać adresata.
– Przecież w żaden sposób nie jesteśmy w stanie udowodnić, kto i do kogo to napisał. Zdarzają się czasami informacje typu: "Powiedz Krzychowi, żeby trzymał gębę na kłódkę". Ale najczęściej są to wiadomości o dzieciach, rodzicach. Takimi przypadkami nikt się nie martwi – mówi szczerze Mariusz.
I Paweł Moczydłowski, socjolog, kryminolog i były szef polskiego więziennictwa, nie widzi sensu karania za tego rodzaju komunikaty: – Jeśli matka informuje o tym, że "dzieci wychodzą z choroby", a "ona go kocha", to jaki jest sens, by karać za to więźnia?
W rodzinie siła
Paweł Moczydłowski uważa, że komunikowanie się więźniów z otoczeniem wskazuje tylko na istnienie więzi rodzinnych. – Powinien być instytucjonalny obowiązek, żeby więzy rodzinne wspierać, rozwijać i zabezpieczać przed niszczeniem – zaznacza.
Zwraca on uwagę, że przeważnie krótkie wiadomości kierowane do więźniów poprzez telegazetę, są pozytywnymi komunikatami.
– W związku z tym istnieje pytanie o sens utrudniania relacji z rodziną. Czy nie należy umożliwić poszerzenia kontaktu. Ta więź z rodziną to drabina, po której po wyjściu z więzienia, taki osadzony ma gdzie zejść. Poza tym, wspieranie się, jest bardzo istotne – podkreśla Moczydłowski.
Zygmunt Lizak, były dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Krakowie, wspomina, że zawsze zachęcał osadzonych do kontaktu z rodziną. – Powtarzałem, że jeśli ktoś może do ciebie przyjść, to niech się zjawi i pogada. To zawsze przynosiło pozytywne skutki – podkreśla Lizak.
Nie tylko tą drogą
– Wielu prokuratorów i sędziów miało do pracowników więzień pretensje, bo nagle pojawiały się wiadomości, które jakimś cudem przenikały z więzienia – opowiada Zygmunt Lizak.
W takich sytuacjach zawsze odpowiadał: – "Gdyby pan prokurator przyszedł pod okna więzienia, to by się pan dużo dowiedział". Do osadzonych były puszczane strzałki, na rękach przez okna można było coś przekazać – wymienia Lizak.
I ironizuje, że aby kogoś izolować w więzieniu, należałoby go zamknąć w dźwiękoszczelnej celi. – Musiałby tam przebywać przed 24 godziny na dobę. I kto wie, czy nie znalazłby sposobu na kontakt z otoczeniem. Osadzeni są bardzo kreatywni, a możliwości skomunikowania się jest multum.
Strażnikom palców by zabrakło, żeby wyliczyć wszystkie sposoby więźniów na komunikację z otoczeniem. Na telegazecie ich kreatywność się nie kończy.
– Przecież oni wysyłają sobie też wiadomości przez Eskę czy 4funTV. One wtedy lecą na pasku. I wystarczy, że taki osadzony będzie oglądał ten kanał dzień w dzień i sobie wyczyta komunikat: "nie mów w sądzie, że gruby miał czarny samochód".
– Zdarza się, że wystrzeliwane są do nich takie tuby, a w środku na kartkach napisane są jakieś wiadomości. Robią też specjalne lotki – opowiada jeden ze strażników.
Paweł Moczydłowski do tej listy dorzuca jeszcze: – Informacje przekazywane są także na widzeniach, próbują przemycić je w poczcie. Przekazują wiadomość kolegom, którzy wychodzą z więzienia. Staną pod murem i wykrzyczą, co chcą przekazać, czy wreszcie nauczą się języka migowego. Więc znowu nie jest tak, że przez telegazetę płyną straszne dla stanu bezpieczeństwa państwa informacje.Czasami osadzeni takie rzeczy gadają, że ręce opadają. A są i tacy osadzeni, którzy naprawdę mają problemy rodzinne. I czasami nie chcę mówić, że przymykamy oko, ale inaczej patrzymy. Bo jak osadzony mówi np. "Mam dziecko, ciężką sytuację rodzinną, matka chora, nie mają pieniędzy, nie wiedzą, co mają robić. Muszę mieć kontakt, żeby rodzina wiedziała, co ma robić. Wtedy dyrektor może mniej surowo ukarać.