Tajemnicza choroba wciąż wybija psy w Norwegii. Wiemy, czy Polsce też grozi epidemia

Bartosz Godziński
Na początku września dotarły do nas informacje o tajemniczej chorobie, która zabijała psy w Oslo. Epidemia zamiast wygasnąć, rozniosła się na całą Norwegię. Skandynawskie psy dalej chorują i dalej nie wiadomo z jakiego powodu.
Psy w Norwegii chorują na tajemniczą chorobę, wielu z nich nie przeżywa Fot. joaph / Pixabay (zdjęcie poglądowe)
Wymioty, biegunka, a na końcu śmierć. Choroba praktycznie nie daje żadnych szans psiakom - zgony następują nieraz w 24 godziny od pierwszych objawów, a w niektórych przypadkach właściciele nie zdążyli dowieść pupili do weterynarza. Z informacji medialnych wynika, że w niecały miesiąc zabrała 43 psy. Lekarze rozkładają ręce, a mieszkańcy są przerażeni.

Choroba atakuje błyskawicznie
Wszystko zaczęło się prawdopodobnie w Oslo i okolicach, bo to właśnie tam na początku września odnotowano pierwsze przypadki gwałtownych zachorowań.

– Leczyliśmy psa w poniedziałek, był w bardzo złym stanie. Niestety, pomimo intensywnego leczenia nie przeżył. Następnego dnia właściciele przyprowadzili innego psa z tymi samymi objawami – powiedziała września norweskiej telewizji publicznej NRK Sasja Rygg, lekarz weterynarii.
Sasja Rygg
lekarz weterynarii z sieci klinik weterynaryjnych Anicura

Rozmawialiśmy z kolegami z innych klinik i powiązaliśmy te przypadki. Te psy, przyprowadzono do nas z biegunką i wymiotami, traciły dużo krwi i płynów.

Z dnia na dzień liczba odnotowanych przypadków śmiercionośnej choroby wzrosła dwukrotnie - z niespełna 20 do 40. Psy mające podobne objawy był w innych rejonach Norwegii takich jak: Trøndelag (północ), Rogaland (zachód) czy Aurland (centrum). "Polsat News" podawał 6 września, że 20 zwierząt nie przeżyło choroby.


O tym, że wieści o epidemii nie są fake newsem, świadczy również komunikat na stronie. Norweskiego Urządu Bezpieczeństwa Żywności (Mattilsynet).

Komunikat z 20 września:

W ostatnich tygodniach wiele psów w Norwegii poważnie zachorowało, a kilka z nich padło. Głównym objawem choroby jest krwista biegunka. Norweski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności bada przyczynę choroby, ale jak dotąd nie ustalono, jakie są powody zachorowań.

"Dopóki sytuacja nie jest jasna, Norweski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności doradza wszystkim właścicielom psów, aby ograniczyli bliski kontakt między psami i utrzymywali je na smyczy, tak aby psy były pod kontrolą. Obowiązują zwykłe zasady podróżowania z psami do Norwegii. Jeśli podróżujesz z psem do Norwegii i wystąpi u niego krwista biegunka, niezwłocznie skonsultuj się z lekarzem weterynarii" - czytamy na stronie Mattilsyne.

Panika w Norwegii
W internecie można znaleźć zdjęcie zakażonego psa w kałuży krwi (uwaga, jest dość drastyczne), a także mnóstwo komentarzy pełnych obaw i spekulacji. Również od Polaków mieszkających w Norwegii.
Screen z grupy PSY! / Facebook
Minęły kolejne tygodnie i dalej nie wiadomo, co jest przyczyną. Wykluczono już m.in. zatrucie (w tym trutką na szczury) czy salmonellę. Najdziwniejsze jest to, że psy wcześniej były zdrowe, szczepione i nagle zachorowały w podobny sposób w różnych częściach kraju. Niektóre wykazywały objawy po zwykłym spacerze w parku.

– Niepokojące jest to, że jednego dnia zdrowe norweskie psy cieszą się życiem, a nazajutrz umierają z powodu nieznanej nam choroby. To szczególna sytuacja. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z podobnym przypadkiem – informował Jorun Jarp z Norweskiego Instytutu Weterynarii. Według ostatnich informacji - choroba nie wyszła poza granice (najwięcej przypadków jest na wschodzie kraju). Co nie zmienia faktu, że przy półmilionowej populacji psów w Norwegii, zarażone zostały dokładnie 173 zwierzaki, a 43 padły (stan na 23 września). Wśród nich są przedstawiciele aż 90 różnych ras. Nie odkryto na razie żadnego związku pod względem wieku, żywienia, czy kontaktu z innymi zwierzętami. Jedyne co łączy martwe psy, to obecność w ich organizmach dwóch groźnych bakterii Providencia alcalifaciens i Clostridium perfringens (powodują silne zapalenie jelit i biegunkę).

– W wielu przypadkach choroba dotknęła tylko jednego psa z całej hodowli. To sugeruje, że zwierzęta nie roznoszą jej między sobą, ale zarażają się w inny sposób – wyjaśniają naukowcy. A raczej próbują wyjaśniać, bo nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkali.

Polacy mogą (póki co) spać spokojnie
Właściciele i hodowcy psów z naszego kraju pewnie zastanawiają się, czy coś zagraża ich czworonogom - wszak do Norwegii niedaleko, a i dużo Polaków tam wyjeżdża za pracą. Jak wiemy, epidemia dotknęła na razie jedno państwo, ale Główny Inspektorat Weterynarii trzyma rękę na pulsie.

– Skala wybuchu tej choroby nie jest wysoka. Władze weterynaryjne Norwegii jednak ostrzegły posiadaczy psów, by zachować ostrożność. Niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się choroby bowiem istnieje – mówi naTemat Piotr Deryło z GIW. I dodaje, że na razie polscy lekarze weterynarii śledzą doniesienia norweskich służb.
Piotr Deryło
Starszy specjalista, Główny Inspektorat Weterynarii

Epidemia, to za duże słowo. Nie ma dobrego polskiego określenia dla tego typu przypadków, ale my mówimy na to "emerging diseases". Takie tajemnicze wystąpienia chorób miały już miejsce, ale potem na podstawie m.in. badań laboratoryjnych dochodzono ich przyczyn.
Np. na przełomie 2011 i 2012 roku mieliśmy u bydła wybuch zakażenia wirusem Schmallenberg, który wcześniej nie występował, a zaraził duże populacje zwierząt kopytnych w Europie.

Czy choroba może przenieść się do innych krajów? – Nie wiemy co ją wywołuje, więc trudno spekulować, ale władze norweskie prowadzą dochodzenie. Bez poznania przyczyny trudno jest powiedzieć, czy zagraża polskim psom. Nie znamy czynnika etiologicznego, a przyczyna może być wieloaspektowa – przyznaje.

Mój rozmówca zaleca ostrożność przy wyjazdach do Norwegii, ograniczanie kontaktu z psami z tego kraju, a przede wszystkim zachowanie zdrowego rozsądku.