31 rysunków, czarny tusz i miliony uczestników. Wyzwanie Inktober to internetowy fenomen

Ola Gersz
Niektórzy czekają na wakacje czy Boże Narodzenie, inni na Inktober. To rysunkowe wyzwanie, które trwa przez cały październik, z roku na rok zrzesza coraz więc artystów: i profesjonalistów, i zupełnych amatorów. To już istny szał. W czym tkwi inktoberowa magia?
Inktober to okazja do artystycznego szaleństwa Fot. Instagram / stephanieeedraws, bluebean.angela
Po hasztagiem #inktober na Instagramie znajdziemy ponad 13 milionów postów. Tegoroczny Inktober (#inktober2019) dopiero się rozkręca – 793 tysiące oznaczeń. Będzie znacznie więcej – październik przecież dopiero się zaczął, a w ubiegłym roku hasztagiem #inktober2018 oznaczono 4,5 miliona zdjęć. To tylko liczby, ale pokazują one w pełni, jakim fenomenem jest już Inktober.

Ale... co to w ogóle jest? Tusz w każdej formie
Wyzwanie rozpoczął w 2019 roku amerykański rysownik Jake Parker. Wymyślony przez niego Inktober (od słów ink, czyli "tusz" i "October" – październik) polega na rysowaniu w październiku czarnym tuszem. Codziennie trzeba stworzyć jeden rysunek i opublikować go w sieci z hasztagiem #inktober i – w tym roku – #inktober2019 (na początku był Flickr, teraz głównie Instagram), tak żeby wzajemnie się motywować i kreatywnie pobudzać.


Do Parkera szybko zaczęli dołączać inni internauci, a z roku na roku uczestników wyzwania masowo przybywało. Coraz więcej artystów – i profesjonalistów, i amatorów, i tych, którzy rysować za bardzo nie umieją, ale chcą się artystycznie wyżyć – bierze udział w tym masowym rysowaniu.

Kusi ich nie tylko zabawa, ale również tematy wyzwania, które co roku wymyśla Parker na swoim profilu Inktober (665 tysięcy obserwujących). Każdy dzień to bowiem inne słowo klucz. W tym roku jest mrocznie i tajemniczo: popiół, duch, smok, zaczarowany, dzikość. Najlepsze w Inktoberze jest jednak to, że nie ma sztywnych reguł. Chodzi o kreatywność. Każdy temat interpretujesz na swój własny sposób, nikt cię do niczego nie zmusza. Nie musisz też rysować wyłącznie czarnym tuszem rysunkowym, ale atramentem, cienkopisem, flamastrem, długopisem. Nawet niekoniecznie czarnym. A jeśli bardzo chcesz ,możesz swoje prace nawet kolorować, chociaż pod hasztagiem #inktober przeważają czarne, tuszowe dzieła.

Oczywiście rysowanie przez 31 dni codziennie może być dla niektórych męczące, a nawet niewykonalne. To też da się zrobić: możesz wybierać, w które dni rysujesz albo robić sobie przerwy. Może nawet rozpocząć wyzwanie w dowolnym momencie. Słowem: Inktober to wolność i kreatywność. Do wyboru, do koloru
Inktober tak się już rozrósł, że jedynym październikowym wyzwaniem jest nie tylko to Jake'a Parkera. Każdego roku nowe wyzwania rosną jak grzyby po deszczu. Artyści sami ogłaszają własne tematy, a ich followersi i wszyscy, którzy dołączają po drodze, oznaczają swoje prace ustalonym hasztagiem.

Jednym z najpopularniejszych Inktoberów w Polsce (jeśli nie najpopularniejszym) jest ten Panny Loli, czyli ilustratorki Karoliny Hoppe. W zeszłym roku uczestniczki i uczestnicy wyzwania #inktober2018_pannalola rysowały bohaterki książek, filmów i seriali: disneyowską Mulan, Hermionę Granger czy Anię Shirley. W tym roku jest i baśniowo, i, jak pisze Hoppe na Instagramie, "nieco strasznie". "W tym roku chciałam zrobić coś jesiennego, mrocznego i czarodziejskiego, bo każdy z tych tematów to niesamowite wyzwanie do zabawy z tuszem" – napisała ilustratorka pod listą tematów. To na przykład: eliksiry, wampir, czarownica, straszny ślub, śmierć, mroczne elfy, księżyc czy sny. Jak wyznaje w Temat.pl Hoppe, spotkała się z wieloma krytycznymi komentarzami na temat tegorocznej listy. – Uważam że każdy z nas skrywa w sobie trochę mroku i lepiej wyżyć się poprzez sztukę – zauważa jednak

Krytyka jej mrocznych tematów jej nie odstrasza. – Uwielbiam inktober! – mówi z entuzjazmem ilustratorka. – Pierwszy raz poznałam temat w 2016 roku i byłam zachwycona wspólnym rysowaniem przez miesiąc. Jesień za oknem, parująca kawa albo herbata i można czarować. W dodatku nieco mroczna technika w której używamy przeważnie czarnego tuszu pozwala mi sie oderwać od mojego bajkowego świata – opowiada. Zdaniem Hoppe, dzięki Inktoberowi można poznać bardzo wielu nowych twórców, kreatywnie się rozwijać i budować swoje portfolio. – W ubiegłym roku w moim wyzwaniu wzięło udział wielu moich obserwatorów na Instagramie, dzięki czemu poznałam kilka nowych osób, z którymi do dziś rozmawiam i dzielę się pasją do ilustracji. Dla mnie Inktober to już kultowe październikowe wydarzenie i nie wyobrażam sobie swojego twórczego życia bez tych ilustracji – wyznaje Panna Lola.

31 dni, 31 prac
Jak jednak pogodzić działania zawodowe, życie towarzyskie i obowiązki z codziennym rysowaniem? Jak wyznaje Karolina Hoppe w naTemat, na początku trochę się tego bała. Jednak wypracowała już plan działania, dzięki czemu udaje się jej siadać nad kartką każdego dnia. Jak to zrobiła?

– Po pierwsze podzieliłam się listą tematów z moją społecznością już w połowie września, po drugie wcześniej wybrałam papier i narzędzia, którymi będę rysować i malować, a po trzecie i najważniejsze – wieczorem przygotowuję szkic i pierwszą podmalówkę z tuszem, a rano do porannej kawy uzupełniam detale i wykańczam ilustracje – wyjawia. Jednak stworzenie rysunku to nie koniec zabawy. Trzeba jeszcze zrobić zdjęcie i – co istotne na Instagramie – mieć na nie pomysł. – W prezentowaniu inktoberowych prac warto zachować spójność tak, żeby to one były najważniejsze na zdjęciu, a nie tylko jego elementem – radzi Hoppe.

I zaprasza do udziału w wyzwaniu, które trwa dopiero trzeci dzień. – Myślę, że warto brać udział w takich wydarzeniach, bo poznajemy dzięki temu innych twórców, niesamowicie się rozwijamy i mamy 31 gotowych, świetnych prac, które – jak robią niektórzy artyści – można potem sprzedać i wykorzystać w swoich sklepach – mówi ilustratorka.

A więc łapmy tusz i kartkę papieru i do dzieła!