"Zabierają grzyby, używają gazu". W Smerekowcu boją się Romów, którzy mają terroryzować grzybiarzy

Daria Różańska
Mieszkańcy Smerekowca na noc zamykają mieszkania i chowają samochody. Boją się Romów, którzy całymi rodzinami zjechali na grzyby i rozbili się w pobliskich lasach. – Kogoś podobno potraktowali gazem pieprzowym – opowiada jedna z mieszkanek. Policja uspokaja: – Nikomu nic złego się nie stało. To stereotypowe podejście i uprzedzenia.
Zdjęcie poglądowe. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta
Smerekowiec w Małopolsce. – Najpierw w poniedziałek późnym wieczorem przyjechał tu jeden samochód. Spali w nim jacyś ludzie – przypomina sobie mieszkaniec. Nazajutrz zjechały kolejne, w tym busy. A w nich grzybiarze z Rumunii. Policja i miejscowi szacują, że to ponad sto osób.

– To analogiczna sytuacja do tego, co się dzieje w Kielcach – opowiada nam lokalny dziennikarz Jarosław Rozpłochowski. On jako pierwszy sprawę opisał na łamach portalu Gorlice24.pl. Tekst zatytułował "Grupa ponad 100 Romów terroryzuje okoliczne miejscowości".
Smerekowiec- Romowie przyjechali tu na grzybobranie, a miejscowi się boją.Fot.. Screen ze strony Gorlice24.pl
– Napadają na mieszkańców w lesie, używają gazu, zabierają grzyby. Zdarzają się przypadki, że wchodzą na podwórka i zabierają, co leży. Dwa czy trzy dni temu w wioskach z drugiej strony powiatu doszło do kilku kradzieży z mieszkań. Widziano Romów, którzy uciekają do samochodów – relacjonuje dziennikarz.


"Mafia grzybiarzy" pod Kielcami
Romowie przyjechali w te okolice na tygodniowy urlop. Rozbili się pod lasem. Codziennie wychodzą na grzyby. Wieczorami palą ogniska. – Koczują jak dawniej. Tylko forma transportu się zmieniła z wozu końskiego na wóz z końmi mechanicznymi – słyszę.

Wśród mieszkańców Smerekowca i okolic zapanował strach. Bo słyszeli już o Romach spod Kielc. Radio Kielce cytowało Zbigniewa. Opisywał, jak "grzybowa mafia zabiera grzybiarzom zbiory".

– Kiedy spotkają jedną osobę, podchodzą z gazem, pryskają po oczach i zabierają kosz z grzybami – mówił w radiu Zbigniew.

Podawał też przykłady, że w Złotej Wodzie kobietę pobili, gdzie indziej "chłopa potraktowali gazem". Mówił o powszechnym strachu. – Kobiety już nie chodzą na grzyby, ale chłop też się nie obroni, jak podejdzie do niego kilku innych – dodał.

Nocami jeżdżą

W Smerekowcu i okolicach obawiają się, że i u nich Romowie zrobią sobie "drugie Kielce". Niektórzy twierdzą, że już tak jest.

– Mówią, że ci Romowie do kogoś wystartowali, żeby oddał koszyk – opowiada jedna z mieszkanek. Od sąsiada słyszała też, że Romowie "kogoś spryskali gazem pieprzowym".

Młody chłopak uzupełnia: – Są bardzo agresywni, atakują bez powodu oraz zaczepiają, grożą pobiciem lub mówią gorsze słowa – że zabiją. Kosze kradną i nie tylko. Wszystko, co tylko im się spodoba, to biorą. Myślą, że są ponad prawem.

W okolicy zapanował strach. A miejscowi chowają samochody, zamykają domy. Nie wypuszczają z nich dzieci. I boją się po lesie chodzić.

– Sąsiad jak jest na grzybach, to się normalnie przed nimi chowa. A niech pani pamięta, że u nas ludzie z tego żyją. Zbierają i sprzedają grzyby. I teraz boją się wejść do lasu, bo Romowie grupami tam chodzą i wrzeszczą – mówi mieszkanka Smerekowca. I dodaje: – Najbardziej boimy się jednak tego, że oni sobie tutaj jakąś osadę zrobią i zostaną na zawsze.

Policja: to uprzedzenia

Miejscowi narzekają, że policja rozkłada ręce i jest bezradna wobec zjeżdżających do lasów Romów.

Funkcjonariusze z małopolskiej komendy zaznaczają, że "żadnego terroryzowania nie ma" i nikomu nic złego się nie stało. – To stereotypowe podejście i uprzedzenia – mówi jeden z funkcjonariuszy.

Wtóruje mu rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Gorlicach, asp. sztab. Grzegorz Szczepanek. – Od czasu, kiedy obywatele Rumunii pojawili się na terenie powiatu, nie mamy żadnego zgłoszenia na temat wykroczeń – informuje.
asp. sztab. Grzegorz Szczepanek
rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Gorlicach

Było kilka interwencji wobec osób, które tam obozują, ale były one związane z tym, że zapalają ognisko wieczorami, że wjeżdżali samochodem do lasu, czuli że naruszali przepisy i byli za te przewinienia karani. Wyciągano konsekwencje prawno-karne wobec tych osób, natomiast nie mamy żadnych informacji, żeby któremuś z mieszkańców jakaś krzywda się działa na zdrowiu, życiu, godności czy też mieniu.

Mieszkańcy dzwonią na policję i do dzielnicowych, ale wyłącznie po to, żeby podzielić się obawami.

– Rozumiem ich. Kiedy w tak małej miejscowości nagle pojawia się ponad sto osób i są to obcokrajowcy... Już sama obecność tych osób na ich "ziemi" budzi obawy. Staramy się odwiedzać wszystkich zgłaszających – zapewnia asp. sztab. Szczepanek.