Zawiesiła swoje plakaty dokładnie nad siedzibą PiS. Kandydatka KO tłumaczy, dlaczego to zrobiła

Łukasz Grzegorczyk
Nad siedzibą PiS w Szczecinie pojawiły się plakaty wyborcze Magdaleny Filiks. Kandydatka Koalicji Obywatelskiej zawiesiła je na balkonie prywatnego mieszkania, za zgodą właścicieli. – To efekt frustracji z powodu dużej liczby zniszczonych materiałów wyborczych – przyznała w rozmowie z naTemat.pl.
Kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu, Magdalena Filiks, zawiesiła swoje plakaty na tarasie nad siedzibą PiS w Szczecinie. Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
"Zrywają materiały wyborcze. Zaklejają codziennie moje plakaty swoimi. Tych plakatów nie zakleją. Ich macki nie sięgają aż tak wysoko" – pisała 7 października na Facebooku Magdalena Filiks. Pokazała też zdjęcie sprzed wejścia do siedziby PiS w Szczecinie. Widać, że u góry widnieją plakaty kandydatki Koalicji Obywatelskiej. Zapytaliśmy Magdalenę Filiks o kulisy zawieszania banerów nad siedzibą partii Jarosława Kaczyńskiego.

Łukasz Grzegorczyk: Skąd pomysł na zawieszenie banerów nad siedzibą PiS?


Magdalena Filiks: To był wynik mojego poważnego rozdrażnienia w tej kampanii. Jeżdżę ze swoimi materiałami wyborczymi, wieszam plakaty i bardzo często następnego dnia są przyklejone na nich plakaty kandydatów PiS. To też efekt frustracji z powodu dużej liczby zniszczonych materiałów wyborczych. Zależało mi na tym, żeby znalazły się dokładnie nad ich biurem. U góry jest prywatne mieszkanie z tarasem i wiszą one tam za zgodą właścicieli.

Trudno było ich przekonać do powieszenia materiałów wyborczych?

Tym razem nie. W lipcu, kiedy była afera z lotami Kuchcińskiego, uszyłam 40-metrową płachtę wstydu i przyczepiłam ją na barierkach tego samego tarasu. Biura PiS nie było wtedy widać, bo je całe przykryłam. Wtedy faktycznie trzeba było przekonać właścicieli do tej akcji, ale nie było to specjalnie trudne, bo nie są zwolennikami PiS.

Ile materiałów wyborczych z Pani wizerunkiem zostało zniszczonych?

– Mam olbrzymi teren, który obejmuje 10 powiatów, więc nie liczę wszystkich incydentów. Myślę, że zniszczono mi około 20 banerów, np. wycinając głowę. Ukradziono kolejne tyle. Nawet te, które wiszą na terenach prywatnych posesji bywają pocięte albo zrywane. Kiedy oklejałam słupy wyborcze w różnych miejscowościach, następnego dnia dostawałam zdjęcie, że na moich materiałach wiszą plakaty PiS. Nie jestem w stanie tego zliczyć.
Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Biuro PiS zareagowało w sprawie plakatów na balkonie?

Oczywiście, ale to nie wszystko. Dzwonili do mnie z Radia Szczecin, że plakaty wiszą nielegalnie, bo nie mam zgody wspólnoty. PiS interweniowało u zarządcy, który mówił, że znajdzie sposób, by się tego pozbyć. Nie wiem czy znalazł, bo jeszcze dzisiaj to wisi. Jeśli się uprą, to zdejmą, ale ja powieszę je wtedy z drugiej strony. Wbiję banery w doniczki, które stoją na balkonie i nie będą mogli tam wejść.

Czyli nie zamierza Pani odpuścić.

Na pewno nie. Bardzo mnie rozbawiło to, jak PiS interweniuje w tej sprawie i mówi, że ja łamię prawo. To jest ostatnia partia, która powinna wypowiadać się na temat praworządności. Ludzie widzą, jak PiS prowadzi kampanię - zniszczone materiały, pozaklejane słupy. PiS ma poczucie bezkarności, więc moja akcja była odebrana pozytywnie. Tak jak nie mieli poczucia odpowiedzialności przez cztery lata rządów, tak samo postępują teraz. Kłamią, wykorzystując media publiczne.