Teza, która znalazła się w reportażu TVP "Inwazja", to perfidny fake news. Oto dlaczego

Bartosz Godziński
Stronniczy reportaż "Inwazja", który TVP wyemitowała tuż przed wyborami, miał jeden cel: zmanipulować widza. Głównym przesłaniem z niego płynącym było ostrzeżenie o rzekomym prawdziwym celu tęczowej społeczności: legalizacji pedofilii. Wykorzystany do tego został potężny fake news.
Reportaż "Inwazja" zmanipulował cele społeczności LGBT powołując się na fake newsa Screen z TVP
W reportażu pokazano ulotki z napisem "Pedopride" i zasugerowano, że jeśli się nie postawimy, to czeka nas to samo, co w innych krajach. Z materiału można wywnioskować, że za granicą pedofile idą ramie w ramię z osobami LGBT.

"Poza Polską wojna o poszerzenie przestrzeni publicznej dla mniejszości seksualnych wkroczyła w kolejny etap. Po zdobyciu przywilejów dla tzw. małżeństw homoseksualnych, po zagwarantowaniu sobie prawa do adopcji dzieci przez jednopłciowe pary, przyszła pora na następny krok. Pojawiają się organizacje, które coraz śmielej domagają się, by za normę uznać pedofilię" – tako rzecze narrator "Inwazji".


To oczywiście bzdura. A osoby LGBT walczą o zupełnie inne rzeczy.

Geneza fake newsa
Z tymi informacjami jest trochę jak ze szczepionkami, które powodują autyzm. Ktoś sfałszował obraz rzeczywistości i poszło to dalej w świat jako pewnik. Nie chodzi o negację zjawiska - pedofile istnieją. Jednak w słynnym akronimie nie ma literki "P" i nigdy nie będzie.

W Polsce do łączenia pedofilii z LGBT mocno przyczynił się aktor Redbad Klynstra-Komarnicki, a potem i TVP. Pamiętacie kontrowersyjny wpis na Twitterze, po którym stracił pracę w "Na dobre i na złe"? Zadał pozornie niewinne pytanie, które było podszyte niewiedzą lub prowokacją.
Potem aktor uzasadniał swoje pytanie własnymi doświadczeniami. Klynstra pochodzi z Holandii. To właśnie tam w latach 2006-2010 działała partia pedofilów (a konkretnie Partia na rzecz Miłości Bliźniego, Wolności i Różnorodności). I to akurat prawda. Partia domagała się m.in. "obniżenia granicy wieku legalnego współżycia seksualnego z 16 do 12 lat, a w dalszym czasie całkowitego jej zniesienia".

Dopiero w dalszej części oświadczenia aktora wkradł się fake news.

"Środowisko holenderskiego LGBT odcięło się wtedy od środowiska pedofili [...] Jednak całkiem niedawno, podczas amsterdamskiego GAY PRIDE (odpowiednika polskiego marszu równości), nieformalny ruch 'Front Wyzwolenia Dzieci', rozdawał ulotki promujące swój ruch potocznie zwany Pedoclub. [...] Rzecznik holenderskiego marszu Gejowskiej Dumy, czyli pośrednio ruchu LGBTQ+, stwierdził jasno, że 'pedofile nie są częścią marszu. Nie chcemy być z nimi utożsamiani. Nie należą do nas'” – wyjaśniał.

W ramach prowadzonej od miesięcy nagonki na osoby LGBT, temat został szybko podłapany szerzej (m.in. w "Wiadomościach") i wzięty za przykład szkodliwości "ideologii". Mija się to z prawdą, ale ten motyw został już mocno zakorzeniony w homofobicznej narracji i jest przekazywany dalej.
Fot. imgur.com, źródło: wykop.pl, autor: R187

O co chodzi z ruchem pedofilów?
Do amsterdamskiej parady rzeczywiście chcieli dołączyć aktywiści-pedofile. Nie zgodzili się na to jednak organizatorzy. – Oni nie są częścią Pride Amsterdam. Nie chcemy, aby nasza nazwa była z nimi kojarzona – powiedział rzecznik Pride Amsterdam.

Jak pisze portal wPolityce, rzecznik ruchu, potocznie zwanego Pedoclub, żalił się potem, że zostali "wyzwani od kryminalistów tylko ze względu na orientację".

Nie przeszkodziło im to w pojawieniu się na marszu. Ulotki rozdawał... jeden człowiek. Uczestnicy Pride powiadomili o tym policjantów, którzy skonfiskowali mu materiały promocyjne. I tyle. Jednak niektóre media rozpętały z tego ogromną burzę. "Jak podają media holenderskie, cały Front Wyzwolenia Dzieci to jeden facet - ten mianowicie, która pojawił się na marszu, próbował rozdawać ulotki i został z marszu usunięty przez policję na wniosek maszerujących. Próbował on także działać na twitterze, gdzie jego konto zostało zamknięte. Zajmuje się nim - jak powiedziała burmistrzyni, Femke Halsema - prokuratura i policja" – napisał w poście pisarz Jacek Dehnel. Front Wyzwolenia Dzieci (Kinderbevrijdingsfront) pochwalił się na Twitterze, że cieszy się z promocji w Telewizji Polskiej... "To ogromny sukces, ale nic w porównaniu z planami na nadchodzący rok" – czytamy we wpisie.
Screen z Twittera

Inwazja pedofilów
Z incydentu na amsterdamskim marszu wyciśnięto wszystkie soki. Posłużył jako przypieczętowanie nieprawdziwej tezy o LGBT, którą można skrócić do trzech kroków: legalizacja związków, legalizacja adopcji, legalizacja pedofilii.

– Każdy następny bodziec musi być silniejszy od poprzedniego. W którymś momencie nudzą się partnerzy równolatkowi, partnerzy nieco młodsi, zaczynamy się oglądać, jak ktoś powiedział, zdaje się, któryś też z homoseksualistów, za "świeżym mięskiem" – mówił w "Inwazji" prof. Aleksander Nalaskowski.

Potem swoje mroczne wizje snuł Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy". Wziął pod uwagę rzekomą logikę osób LGBT, które chcą przesuwać seksualne granice do oporu.

– Teoretycznie idąc tym tokiem rozumowania, który prezentują ideolodzy LGBT, powinniśmy te granice swobodnie przesuwać. Dlaczego 15 lat? Dlaczego nie na przykład, nie wiem, 10, tak? A dlaczego nie na przykład 8, tak? No, nie ma żadnej granicy wynikającej z logiki tego myślenia – mówił dziennikarz.

Cały reportaż, a zwłaszcza pedofilski wątek, prezentuje się ironicznie w kontekście wypowiedzi jednego ze wcześniejszych gości. – Nawet najbardziej zagorzali komuniści nie posunęliby się tak daleko, jak posunęli się aktywiści LGBT – komentował Kazimierz Sałata, wykładowca UKSW.

Wspomniani komuniści i "aktywiści LGBT" to jednak amatorzy przy obecnych dziennikarzach i ekspertach TVP. Swoje wrażenia z seansu opisała na łamach naTemat Aneta Olender. Możecie je przeczytać tutaj.