PiS straci senatora? Protest w Sądzie Najwyższym złożą wyborcy z Podlasia

Adam Nowiński
Prawo i Sprawiedliwość do 12 listopada ma czas na "łowy" wśród posłów i senatorów opozycji. Wszystko po to, żeby zapewnić sobie pewniejsze rządy. Wychodzi jednak, że sprawa, szczególnie w Senacie, może się skomplikować partii Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko przez wyborców z Podlasia, którzy chcą złożyć protest w Sądzie Najwyższym w sprawie senatora-elekta z PiS Marka Komorowskiego – podaje "Gazeta Wyborcza".
PiS straci senatora? Chodzi o polityka, który zastąpił Kornela Morawieckiego. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Niezadowoleni wyborcy twierdza, że Marek Komorowski został wybrany niezgodnie z prawem. Ich zdaniem polityk nie mógł być wybierany w miejsce zmarłego Kornela Morawieckiego. Prawnicy Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju pomogli im sformułować swoje protesty wyborcze, które w poniedziałek 21 października mają trafić do Sądu Najwyższego – informuje "Gazeta Wyborcza".

Dlaczego wybór jest według nich niezgodny z prawem? Kornel Morawiecki zmarł w poniedziałek, 30 września. Kilka godzin później PiS zgłosił w jego miejsce Komorowskiego za zgodą Państwowej Komisji Wyborczej. Obóz "dobrej zmiany" powołał się na przepis, który mówi, że "jeżeli koniec terminu wykonania czynności określonej w nim przypada na sobotę albo na dzień ustawowo wolny od pracy, termin upływa pierwszego roboczego dnia po tym dniu".


Przeczy mu jednak inny zapis Kodeksu wyborczego, z którego wynika, że "jeżeli skreślenie nazwiska kandydata na senatora nastąpiło wskutek jego śmierci, zgłoszenia nowego kandydata dokonuje się najpóźniej w 15. dniu przed dniem wyborów, czyli do piątku 27 września, a nie trzy dni później.

Jeśli SN podzieli stanowisko skarżących, wybory w okręgu łomżyńsko-suwalskim mogą zostać unieważnione. To z kolei, zdaniem gazety, może otworzyć furtkę do unieważnienia wyborów w całym kraju i ich powtórzenie.

Podobna sytuacja wynikła po śmierci Jana Szyszki. Polityk zmarł tuż przed wyborami, 9 października i zostawił puste miejsce na liście PiS w tzw. warszawskim obwarzanku. Partia nie mogła jednak dopisać nikogo zamiast niego, bo zabrania tego wspomniany przepis.

źródło: "Gazeta Wyborcza"