
– Banki śpią na forsie, banki są zapakowane tą forsą pod korek – zarzucił na spotkaniu z dziennikarzami Hołownia. Marszałek Sejmu ostro skomentował działania sektora finansowego i zagroził że jeśli banki nie zmienią swoich działań względem kredytobiorców, to wprowadzi "windfall tax" czyli podatek od manny z nieba.
Szymon Hołownia na konferencji prasowej 16 kwietnia mówił o tym, że Polacy potrzebują tańszych kredytów hipotecznych. Kandydat na prezydenta uważa, że w Polsce mamy "irracjonalnie drogie kredyty", a częściowy wpływ na to mają działania prezesa NBP Adama Glapińskiego, z którym to próbował rozmawiać o obniżce stóp procentowych – lecz jak skwitował, niewiele to dało.
– Ja wiem, że panu prezesowi Glapińskiemu nie wypadło przyznać mi racji od razu. Znamy jego konotacje polityczne. Odpisał mi w formie zdawkowej, że życzy mi szczęścia, zdrowia i pomyślności – skomentował Hołownia. Polityk dodał, że na wysokość kredytów składają się stopy procentowe, które od dawna nie są obniżane.
– Jak trzeba było nimi odpowiednio działać w czasach PiSu to pan Glapiński działał, ale jak rządzi kto inny, to już mu nie tak śpieszno, aby je obniżać – podsumował prezesa NBP Hołownia.
Hołownia o wojnie z bankami. "Podatek od manny z nieba"
Marszałek Sejmu dodał, że podjął działania w sprawie obniżenia kredytów w Polsce. Niestety zderzył się z bankami, które między wierszami utwierdziły go w przekonaniu, że i tak, bez względu na sytuację "przerzucą koszta na kredytobiorców".
– Marże są horrendalnie wysokie. Dlatego poprosiłem o rozmowę szefa UOKiKu, żeby zadać pytanie, czy jest możliwe oddziaływanie sektora państwowego. Bo my potrzebujemy dzisiaj tańszych kredytów – mówił Hołownia. Zapewnił, że jego dialog z bankami jest niezwykle twardy.
– Banki śpią na forsie. Banki są zapakowane tą forsą po korek. Zamiast puszczać krew w obieg, to ją trzymają w banku krwi i jeszcze się żalą, że na hipotecznych kredytach stracą, bo muszą mieć odpisy na kredyty frankowe. To było nie dawać frankowych, to byście nie musieli robić odpisów – grzmiał na konferencji Hołownia. Hołownia podsumował, że banki w Polsce w końcu muszą zrozumieć, że nie tylko wynik w Excelu jest ważny. Celem, którego oczekuje od nich państwo, jest "spójność społeczna" – Jeżeli dalej będziecie się tak zachowywać i dalej dusić polską gospodarkę, to ja zaproponuję windfall tax, czyli podatek od manny z nieba, podatek od nadmiarowych zysków, który przeznaczymy na obronność – zagroził marszałek Sejmu.
Ile kredytu może dostać 25-latek z minimalnym wynagrodzeniem?
W dzisiejszych czasach wielu ludzi boryka się nie tylko z wysokością raty kredytu, ale w ogóle z problemem otrzymania go. Doradca finansowy i założyciel firmy NaTwoim.pl, Adrian Wąsowski wyliczył dla InnPoland zdolność kredytową 25-letniego singla zatrudnionego na etacie, który zarabia minimalne wynagrodzenie w Polsce, wynoszące 3500 zł netto (w tym roku najniższa krajowa wzrosła do 4 666 zł brutto.)
Ekspert sprawdził, na jaką kwotę taki hipotetyczny kredytobiorca mógłby liczyć w siedmiu różnych bankach. Według wyliczeń eksperta zdolność kredytowa w poszczególnych placówkach (nie podajemy nazw) prezentuje się następująco:
Średnia zdolność kredytowa dla 25-latka na pensji minimalnej wynosi więc około 170 000 zł. Przyjęty okres kredytowania to 30 lat, co oznacza, że banki rozkładają spłatę kredytu na maksymalnie długi okres, aby miesięczna rata była jak najniższa.
Zobacz także
