Kaczyński nie znał osób ze starego zdjęcia z Białegostoku? Fakty temu przeczą
Jarosław Kaczyński miał stwierdzić, że nie zna osób widocznych na zdjęciu zrobionym przed pochodem pierwszomajowym w Białymstoku pod koniec lat 70 – tak przekazał wicerzecznik PiS. To jednak nieprawda, bo na fotografii są wykładowcy wydziału, na którym dr Kaczyński wówczas pracował.
Chodzi o fotografię, którą niedawno na Facebooku opublikował Marek Skwarski. "Białystok, końcówka lat 70-tych. Przyszły naczelnik Polski, z extramocnym w palcach, wybiera się na pochód pierwszomajowy" – pisał o publikacji. Postać po prawej stronie miała przedstawiać Jarosława Kaczyńskiego.
Problem w tym, że Kaczyński - zdaniem przedstawiciela PiS - miał się wyprzeć znajomości z osobami, które po prostu musiał znać z racji pełnionych obowiązków. W latach 1971-76 przyszły prezes PiS był zatrudniony jako pracownik naukowy w Instytucie Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. Później, do 1981, pracował jako adiunkt w białostockiej filii Uniwersytetu Warszawskiego. To właśnie wtedy została zrobiona ta fotografia.
Białostocka "Gazeta Wyborcza" rozmawiała z osobami, które wówczas też pracowały lub studiowały na tym wydziale. Ustalenia są następujące: na fotografii obok Kaczyńskiego stoją doktorzy z wydziału: dr Stefan Iwanowski oraz nieżyjący dr Jerzy Mieszkowski i dr Włodzimierz Zakrzewski. Nie zdołano ustalić personaliów kobiety, także widocznej na zdjęciu. Fotografia została wykonana na ówczesnym dziedzińcu wydziału ekonomiczno-administracyjnego.
Jedno budzi wątpliwość, czy to rzeczywiście był pochód pierwszomajowy. Kaczyński przyjeżdżał do Białegostoku przeprowadzić wykłady, wątpliwe jednak, żeby przyjechał specjalnie na pochód. Zwłaszcza, że 1 maja był oficjalnie dniem wolnym od pracy. Rozmówcy "Gazety Wyborczej" wskazują, że fotografia mogła być zrobiona przy okazji Pogonaliów (tak przed laty nazywały się białostockie juwenalia), które odbywały się w drugiej połowie czerwca. Inna rzecz, że ubiory wskazują na to, że było chłodno na dworze, co raczej wskazuje na wiosnę lub jesień, a nie początek lata.
źródło: "Gazeta Wyborcza"