Logował się na koncie swojej byłej dziewczyny i pisał jako ona. Dziś ma na karku prokuratora

Paweł Kalisz
Policja postawiła łącznie 190 zarzutów mężczyźnie, który logował się w mediach społecznościowych na koncie swojej byłej dziewczyny i podając za nią zamieszczał wpisy. Teraz grozi mu za to kara dwóch lat więzienia.
Policja zatrzymała mężczyznę, który podszywał się w mediach społecznościowych pod swoją byłą dziewczynę. Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Pewna kobieta zauważyła, że ktoś loguje się na jej koncie w mediach społecznościowych. Zresztą nie tylko loguje, ale też zamieszcza wpisy w jej imieniu. Sprawę zgłosiła na policję.

Poszukiwania nie trwały długo. Funkcjonariusze z Olsztyna dość szybko ustalili, że podszywającym się pod pokrzywdzoną jest jej były chłopak. Co ciekawe, para nie kontaktowała się ze sobą już od kilku lat. Okazało się, że chłopak z "dawnych czasów" znał jej hasła do portali społecznościowych, więc podszywanie się pod "byłą" było bajecznie proste – podaje portal dziennik.pl.


Mężczyzna przyznał się i wyjaśnił, że jego zachowanie wynikało z sentymentu wobec byłej ukochanej. Mężczyźnie grożą dwa lata więzienia za logowanie na nieswoim koncie.

Policja zaleca, żeby co jakiś czas zmieniać hasła dostępu do banku, poczty internetowej czy mediów społecznościowych. O internetowym BHP warto pamiętać też logując się do publicznej sieci WiFi. Jak wynika z obserwacji ekspertów Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej (NASK), polscy użytkownicy nie przywiązują należytej wagi do zabezpieczania swoich urządzeń podczas korzystania z publicznych sieci bezprzewodowych.

– Narażają się tym samym na przechwycenie informacji i prywatnych danych. W ochronie przed nadużyciami częściowo wspierają użytkowników wytwórcy systemów operacyjnych, dając możliwość podczas nawiązania połączenia, oznaczenia sieci bezprzewodowej jako publicznej i w związku z tym podniesienia poziomu zabezpieczeń przyłączanego do sieci urządzenia. Wsparcie to jednak nie zwalnia użytkowników od odpowiedzialnego podejmowania decyzji, uwzględniającego wrażliwość informacji na danym urządzeniu i reputację konkretnej sieci publicznej, przed przyłączeniem do niej urządzenia – mówi naTemat Michał Chrzanowski, dyrektor NASK.

Skalę bezrefleksyjnego logowania się dobitnie zobrazowano w Londynie, gdzie podczas eksperymentu postawiono publiczną sieć WiFi, która podszywała się pod tą udostępnianą przez miasto. Wystarczyło zaakceptować regulamin, który zawierał tzw. klauzulę Heroda, która mówiła, że "administratorom trzeba oddać swoje pierworodne dziecko". Skrajne i absurdalne (zwłaszcza, że mało kto czyta regulaminy), ale dobrze pokazuje, że ludzie logują się wszędzie – o ile tylko jest dobry sygnał i brak ceny.

To jednak naprawdę niewiele w porównaniu do tego, co opisał w swoim reportażu holenderski serwis De Correspondent. Dziennikarz wraz ze znajomym hakerem Wouterem Slotboomem poszedł na 20 minut do restauracji. Cel wizyty? Uświadomić ludziom, do jakich danych dajemy dostęp postronnym osobom w momencie, gdy logujemy się do publicznej sieci WiFi.

Podłączył się do sieci za pomocą małego urządzenia i kilka chwil później na ekranie jego monitora pojawiły się informacje, o wszystkich urządzeniach aktualnie korzystających z tej samej sieci. Tak, tak – nic specjalnego. Minuty później Wouter wiedział już, że niejaka Joris była tego samego dnia w McDonaldzie, wcześniej jeździła gokartami i niedawno wróciła z wakacji w Hiszpanii.

źródło: dziennik.pl