Przez nową modę wstydzę się, że mam iPhone’a. Najgłupsza rzecz w smartfonach, jaką widziałem

Piotr Rodzik
Można by powiedzieć, że rzeczywistość dogoniła memy. Bo coś, co wydawało mi się internetową głupotą, dla wielu posiadaczy iPhone’ów z ostatnich dwóch lat jest teraz… logicznym rozwiązaniem. W sieci furorę robią oferty "nakładek" na stare modele telefonów od Apple, dzięki którym każdy iPhone może "mieć" trzy obiektywy, tak jak najnowsze smartfony. Naklejki nie tylko nic nie dają, a nawet szkodzą, ale chętnych nie brakuje.
Takie zestawy do "modernizowania" starych iPhone'ów robią furorę. Fot. YouTube / Cambo Fixing
To doprawdy zadziwiający zwrot akcji. Kiedy już wiele miesięcy temu pojawiły się pierwsze rendery nadchodzących iPhone’ów, w branży i wśród konsumentów momentalnie zaczął się lament.

Apple po raz pierwszy zdecydował się bowiem na zastosowanie w swoich modelach trzech obiektywów zamiast dwóch lub nawet jednego.
Dyskusyjna była jednak sama forma umiejscowienia obiektywu. Fani zwracali uwagę, że specyficzna "wyspa" (wielu osobom kojarząca się z płytą indukcyjną) zawierająca asymetrycznie ułożone trzy obiektywy jest po prostu brzydka. A przecież w świecie Apple’a taki epitet z zasady nie funkcjonuje. Tu wszystko zawsze było emejzing i w ogóle bjutiful.


Przyszedł moment premiery telefonów we wrześniu. Przecieki się sprawdziły, droższe modele (11 Pro i 11 Pro Max) dostały trzy obiektywy, a "zwykły" 11 dwa. Niezależnie od wyspy każdy model ma tę wspomnianą wyspę.
Fot. materiały prasowe
Jak to u fanów Apple’a bywa (a mówię to sam jako użytkownik iPhone’a Xr z zeszłego roku, więc naprawdę wiem, o co chodzi), zaraz po premierze zaczęło się relatywizowanie rzeczywistości. Że jednak nie jest tak źle, że to wygląda w rzeczywistości lepiej niż na zdjęciach, że i tak noszę w etui, a tak w ogóle to nie znacie się wszyscy, jest super i już.

To oczywiście normalny psychologiczny mechanizm – trudno nie usprawiedliwiać w swojej głowie faktu, że właśnie wydało się 7449 złotych na nowego iPhone’a (tyle kosztuje 11 Pro Max w wersji z 512 GB pamięci na stronie Apple), który tłucze się tak jak każdy inny telefon.
Fot. YouTube.com / Everything Apple Pro
I tak samo można być złym, że przecież rok temu kupiło się „wtedy najnowszy model” (Xs, Xs Max albo Xr) i zapłaciło za niego może nie takie pieniądze, ale w przypadku Xs Max (nawet dzisiaj na Ceneo widać, że trzeba za niego zapłacić co najmniej 4,5 tysiąca złotych) niewiele mniejsze. I dzisiaj nagle ma się telefon „stary”.

Zaraz po premierze "jedenastki" szybko pojawiły się memy. Że to kuchenka indukcyjna, że wygląda jak końcówka golarki elektrycznej albo fidget spinner (pamiętacie je jeszcze?).
Ale panowie z Apple chyba wiedzieli co robią. Psy szczekają, ale karawana jedzie dalej i to w bardzo mocnym tempie. Okazuje się bowiem, że w sieci furorę robią "nalepki" na obiektywy starych iPhone’ów, dzięki czemu wyglądają one jak nowe. Chociaż w internecie to się nazywa bardziej fachowo – że to taki upgrade.

Mało? Są jeszcze całe etui do starszych iPhone'ów, które upodabniają modele do tych nowych. Trzy dolary i jest wasze.
Tak, dobrze rozumiecie. Ludzie płacą, żeby nakleić sobie coś na plecki swojego telefonu. I żeby dzięki temu wyglądał jak nowy, ten rzekomo brzydki.

Na YouTube roi się od filmików przedstawiających ten specyficzny "dodatek". Jeden z nich, wrzucony do serwisu pod koniec października, ma już ponad 150 tysięcy odsłon.
"Naklejki" oferowane są oczywiście w tych kolorach, w których sprzedawane są iPhone’y. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby do białego telefonu trzasnąć sobie na przykład czerwoną dokładkę. Choć wtedy chyba raczej nikt nie uwierzy, że to oryginał.

Zapytacie – po co to wszystko. Odpowiedź jest banalna: przypomnijcie sobie, kiedy ostatni raz widzieliście w internecie selfie ładnej dziewczyny/ładnego chłopaka, która zrobiła sobie zdjęcie w lustrze telefonem z innym logiem na pleckach niż nadgryzione jabłko. Absurdalna moda zaczęła się – jakżeby inaczej – w Chinach, które przodują w produkcji takiej tandety. Oferty zakupu są jednak nawet na polskim Allegro. Można sobie "poprawić" iPhone’a X, Xs oraz Xs Max.
Oczywiście tych chińskich ofert jest znacznie więcej. I są znacznie tańsze niż te z Allegro, bo zamówić można już nawet za mniej niż… dolara.

Nawet nie myślcie, że nikt tego nie szuka w Polsce. Kilka dni temu na grupie facebookowej "Aliexpress Polska" wybuchła o te dokładki prawdziwa burza.

Znalazł się bowiem użytkownik grupy, który poszukiwał "zestawu do przerobienia iPhone Xs/max w 11 Pro/max". Jak napisał, interesuje go "zestaw, w który wchodzi naklejka na obiektyw i do tego etui zmieniające położenie logo" (bo to także różnica w tym roku).
Internauta jeszcze poprosił, żeby go nie krytykować, bo zamawia to tylko z ciekawości i dla zabawy. "Nie mam zamiaru obnosić się z tym, że mam droższy telefon" – napisał. Nie oceniam, czy rzeczywiście chciał zamówić zestaw, żeby "poeksperymentować', ale... członkowie grupy nie czekali. "Żenada", "Michał, czy jesteś zdrowy", "Po co" – pisali komentujący. Wpisów było tak dużo i były na tyle "napastliwe", że aż administrator zablokował dodawanie kolejnych.

I to nie pierwszy taki post. Pod poprzednim z podobną ofertą komentarze były podobne. "Serio? Społeczeństwo jest aż tak głupie?" – czytam.

I bynajmniej nie jest tak, że wszyscy wiedzą, że to nie ma sensu. Bo przecież ktoś to dla kogoś produkuje. I zgłaszają się chętni. Jak zauważyła przytomnie jedna z użytkowniczek grupy: "Najgorsze jest to, że skoro coś takiego zostało wyprodukowane, znaczy się, że jest potrzeba. Czyli naprawdę są ludzie, którzy opierają swoje poczucie wartości o model Iphona”.
Nic dodać, nic ująć.

W całej "zabawie" zadziwia jeszcze jedna rzecz. Generalnie montaż dodatkowych obiektywów do smartfonów nie jest pomysłem nowym. Takie gadżety sprzedawane są od dawna, jedne są lepsze, drugie gorsze (co zazwyczaj naturalnie zależy od ceny). Zawsze polega to jednak na "nałożeniu" nowego obiektywu na stary obiektyw. W ten sposób uzyskuje się pewne właściwości optyczne – choćby obiektyw szerokokątny w kształcie "rybiego oka".
Co lepsze firmy produkują nawet etui z odpowiednimi nasadkami do telefonów, dzięki czemu te dodatkowe obiektywy były montowane w najbardziej optymalny sposób – w końcu przesunięcie nawet o milimetr niszczy jakość zdjęcia.

Tymczasem decydując się na taki "ajfonowy upgrade" de facto… ograniczamy możliwości telefonu.

Montując bowiem na telefonie tę specyficzną nakładkę, co zresztą także odnotowali internauci, użytkownik zasłania sobie lampę błyskową. Czyli można zapomnieć o użytkowaniu latarki czy robieniu zdjęć z fleszem. Oczywiście nakładka ma "swoją" lampę – ale to tylko kawałek plastiku. Co prawda na YouTube można znaleźć też wersje z "dziurką" na flesza, ale to jednak nie to samo. I te najtańsze nakładki jej nie mają.

I choć sam używam iPhone'a, nie mam wątpliwości: wielu fanboyów Apple po prostu powariowało.