Przez nową modę wstydzę się, że mam iPhone’a. Najgłupsza rzecz w smartfonach, jaką widziałem
Można by powiedzieć, że rzeczywistość dogoniła memy. Bo coś, co wydawało mi się internetową głupotą, dla wielu posiadaczy iPhone’ów z ostatnich dwóch lat jest teraz… logicznym rozwiązaniem. W sieci furorę robią oferty "nakładek" na stare modele telefonów od Apple, dzięki którym każdy iPhone może "mieć" trzy obiektywy, tak jak najnowsze smartfony. Naklejki nie tylko nic nie dają, a nawet szkodzą, ale chętnych nie brakuje.
Apple po raz pierwszy zdecydował się bowiem na zastosowanie w swoich modelach trzech obiektywów zamiast dwóch lub nawet jednego.
Przyszedł moment premiery telefonów we wrześniu. Przecieki się sprawdziły, droższe modele (11 Pro i 11 Pro Max) dostały trzy obiektywy, a "zwykły" 11 dwa. Niezależnie od wyspy każdy model ma tę wspomnianą wyspę.
Fot. materiały prasowe
To oczywiście normalny psychologiczny mechanizm – trudno nie usprawiedliwiać w swojej głowie faktu, że właśnie wydało się 7449 złotych na nowego iPhone’a (tyle kosztuje 11 Pro Max w wersji z 512 GB pamięci na stronie Apple), który tłucze się tak jak każdy inny telefon.
Fot. YouTube.com / Everything Apple Pro
Zaraz po premierze "jedenastki" szybko pojawiły się memy. Że to kuchenka indukcyjna, że wygląda jak końcówka golarki elektrycznej albo fidget spinner (pamiętacie je jeszcze?).
Mało? Są jeszcze całe etui do starszych iPhone'ów, które upodabniają modele do tych nowych. Trzy dolary i jest wasze.
Na YouTube roi się od filmików przedstawiających ten specyficzny "dodatek". Jeden z nich, wrzucony do serwisu pod koniec października, ma już ponad 150 tysięcy odsłon.
Zapytacie – po co to wszystko. Odpowiedź jest banalna: przypomnijcie sobie, kiedy ostatni raz widzieliście w internecie selfie ładnej dziewczyny/ładnego chłopaka, która zrobiła sobie zdjęcie w lustrze telefonem z innym logiem na pleckach niż nadgryzione jabłko.
Nawet nie myślcie, że nikt tego nie szuka w Polsce. Kilka dni temu na grupie facebookowej "Aliexpress Polska" wybuchła o te dokładki prawdziwa burza.
Znalazł się bowiem użytkownik grupy, który poszukiwał "zestawu do przerobienia iPhone Xs/max w 11 Pro/max". Jak napisał, interesuje go "zestaw, w który wchodzi naklejka na obiektyw i do tego etui zmieniające położenie logo" (bo to także różnica w tym roku).
I to nie pierwszy taki post. Pod poprzednim z podobną ofertą komentarze były podobne. "Serio? Społeczeństwo jest aż tak głupie?" – czytam.
I bynajmniej nie jest tak, że wszyscy wiedzą, że to nie ma sensu. Bo przecież ktoś to dla kogoś produkuje. I zgłaszają się chętni. Jak zauważyła przytomnie jedna z użytkowniczek grupy: "Najgorsze jest to, że skoro coś takiego zostało wyprodukowane, znaczy się, że jest potrzeba. Czyli naprawdę są ludzie, którzy opierają swoje poczucie wartości o model Iphona”.
W całej "zabawie" zadziwia jeszcze jedna rzecz. Generalnie montaż dodatkowych obiektywów do smartfonów nie jest pomysłem nowym. Takie gadżety sprzedawane są od dawna, jedne są lepsze, drugie gorsze (co zazwyczaj naturalnie zależy od ceny). Zawsze polega to jednak na "nałożeniu" nowego obiektywu na stary obiektyw. W ten sposób uzyskuje się pewne właściwości optyczne – choćby obiektyw szerokokątny w kształcie "rybiego oka".
Tymczasem decydując się na taki "ajfonowy upgrade" de facto… ograniczamy możliwości telefonu.
Montując bowiem na telefonie tę specyficzną nakładkę, co zresztą także odnotowali internauci, użytkownik zasłania sobie lampę błyskową. Czyli można zapomnieć o użytkowaniu latarki czy robieniu zdjęć z fleszem. Oczywiście nakładka ma "swoją" lampę – ale to tylko kawałek plastiku. Co prawda na YouTube można znaleźć też wersje z "dziurką" na flesza, ale to jednak nie to samo. I te najtańsze nakładki jej nie mają.
I choć sam używam iPhone'a, nie mam wątpliwości: wielu fanboyów Apple po prostu powariowało.