"To dlatego powiedziałam wow". Piekarska zdradza, o czym rozmawiała z Kaczyńskim

Adam Nowiński
O ich rozmowie między sejmowymi ławami mówiły wszystkie media. Chodzi o Katarzynę Piekarską z KO, która podczas pierwszego posiedzenia nowej kadencji Sejmu podeszła i "zagaiła" Jarosława Kaczyńskiego. O czym rozmawiali? O to zapytaliśmy świeżo upieczoną posłankę, która zdradziła swoje intencje i treść rozmowy z prezesem PiS.
Co Jarosław Kaczyński powiedział Katarzynie Piekarskiej? Zrzut ekranu z Twitter.com / @PolsatNewsPL
Pierwszy dzień nowej kadencji Sejmu przebiegł pod znakiem nudy. Nic dziwnego, że Janusz Korwin-Mikke uciął sobie podczas posiedzenia drzemkę, a uwagę mediów przykuła jedna, na pozór błaha sytuacja z przerwy między wystąpieniami. Chodzi o rozmowę posłanki Koalicji Obywatelskiej Katarzyny Piekarskiej z prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim.

Posłanka podeszła do szefa PiS, który przywitał się z nią pocałunkiem w rękę. Po chwili rozmowy i wymianie uśmiechów Kaczyński podpisał się na piśmie, które wręczyła mu Piekarska, pożegnał się z nią w podobny sposób, a posłanka skwitowała sytuację wyraźnym "wow", które dało się wyczytać z jej ust. O czym rozmawiali? Zapytaliśmy samą zainteresowaną, czyli Katarzynę Piekarską.


Katarzyna Piekarska: Rozmawialiśmy o osobach z klubu PiS, które byłyby zainteresowane przyłączeniem się do parlamentarnego zespołu przyjaciół zwierząt, który w tej kadencji postanowiła reaktywować. Zdawałam sobie sprawę, że pewne kwestie związane z prawami zwierząt nie zostaną uchwalone, jeśli nie będą miały one poparcia Prawa i Sprawiedliwości.

Co konkretnie ma pani na myśli?

Chodzi między innymi o sprawę ustawowego zakazu hodowli zwierząt na futra, którego niestety nie udało się wprowadzić podczas poprzedniej kadencji Sejmu i poprzedniej kadencji zespołu.

Na liście członków jego nowego składu jest sporo medialnych nazwisk jak Krzysztof Śmiszek, Anna Maria Żukowska, Teofil Bartoszewski czy Grzegorz Napieralski. Czy jeszcze z Jarosławem Kaczyńskim na pokładzie uda się uchwalić wspomnianą ustawę w tej kadencji?

Mam nadzieję, że tak, chociaż zdaję sobie sprawę, że niektóre kwestie muszą się po prostu "uleżeć" i musimy do nich dojrzeć. Myślę jednak, że to jest właśnie ten czas i uda nam się to zrobić. Bardzo cieszę się, że Jarosław Kaczyński, znany w Sejmie miłośnik zwierząt, jest z nami i ponad podziałami będzie działał na rzecz praw zwierząt.

Tak pracował poprzedni zespół z przewodniczącym Pawłem Suskim z Platformy Obywatelskiej, który współpracował przecież z Krzysztofem Czabańskim z PiS. Wydaje mi się, że to jest chyba jedyne takie pole w Sejmie, na którym posłowie działają zgodnie i ponad podziałami.

Może też dlatego do naszego zespołu parlamentarnego posłowie bardzo chętnie się zapisywali. Zrobił to na przykład Paweł Kukiz, który powiedział, że zapisuje się dla swoich córek, które go o to prosiły, ale także Paweł Bejda, którego żona prowadzi dużą fundację na rzecz praw zwierząt. Jak z nim rozmawiałam, to zażartowałam, że jak się nie zapisze, to zadzwonię ze skargą do jego żony (śmiech).

A co powiedziała pani Jarosławowi Kaczyńskiemu?

Tak jak wcześniej wspomniałam, chciałam, żeby nasz zespół, tak samo jak poprzedni, pracował ponad podziałami i składał się z przedstawicieli różnych opcji politycznych. Dlatego podeszłam do Jarosława Kaczyńskiego, bo nie znam tak dobrze członków jego klubu parlamentarnego i nie wiedziałam, który z nich chciałby zapisać się do naszego zespołu i przejąć sprawy, którymi zajmował się pan Czabański.

Nawet nie myślałam o tym, że będzie to Jarosław Kaczyński. Jak mnie zauważył, uśmiechnął się i powiedział "pani pewnie w sprawie zwierząt". Zrobiło mi się bardzo miło, odpowiedziałam, że "tak" i wyjaśniłam co jest w dokumencie, który miałam ze sobą. Pan przewodniczący przywitał się całując mnie w rękę, co wywołało spore poruszenie w mediach. Mi taki sposób witania akurat nie przeszkadza.

Następnie powiedział, że "chętnie się podpisze", czym kompletnie mnie zaskoczył. Dlatego powiedziałam "wow", co zresztą zauważyli dziennikarze, ale nie wiedziałam, że będzie to języczkiem uwagi. Po prostu podeszłam do niego, bo chciałam szybko zebrać chętnych do zespołu, żeby móc już zacząć działać. Niedługo jadę do Sejmu, żeby złożyć kilka interpelacji.

Jedna z nich dotyczy zapowiadanego przez panią kongresu praw zwierząt?

Nie, jedna z nich dotyczy sprawy zatrzymania na granicy transportu z tygrysami, które ostatecznie znalazły dach nad głową w poznańskim zoo. Owszem, chciałbym, żeby niedługo pod patronatem marszałkini Sejmu lub marszałka Senatu zorganizować taki kongres podczas którego przejrzane zostaną wszystkie kwestie związane z szeroko pojętymi prawami zwierząt.

Chcę, żeby zostały na niego zaproszone organizacje pozarządowe, które najlepiej wiedzą jak wygląda sytuacja nie tylko tych zwierząt z naszego otoczenia, czyli zwierząt domowych, ale także np. zwierząt gospodarskich.

Wiele mówiło się podczas kampanii o ustanowieniu urzędu rzecznika praw zwierząt. Czy jest szansa na wprowadzenie takiego organu w tej kadencji Sejmu?

Najpierw należy się zastanowić i przedyskutować nad kształtem i fundamentami prawnymi funkcjonowania takiego rzecznika. Poprzednio pan Czabański chciał, żeby przy MSWiA działały specjalne służby, które zajmowałyby się prawami zwierząt. Ja jednak stawiam na utworzenie rzecznika, ale to trzeba przedyskutować.

Z pewnością w pierwszej kolejności należałoby powołać w starostwach osoby odpowiedzialne za prawa zwierząt. Często zdarza się, że powiatowi lekarze weterynarii patrzą na zwierzęta hodowane na mięso, jako na przyszłe mięso, czyli badają ich jakość itd. Pomijana jest natomiast kwestia warunków, w jakich są hodowane czy transportowane.

I w rozwiązaniu m. in. tego problemu pomogą posłowie PiS?

Mam nadzieję, że tak.