Finał sprawy "dobrego esbeka", który współpracował z Kościołem. Sąd podważa decyzję PiS
Zgodnie z prawem wprowadzonym przez PiS obniżono emeryturę funkcjonariuszowi, który przekazywał tajne dokumenty bezpieki "Solidarności" i Kościołowi. Sąd uznał, że obniżka była bezprawna i nakazał przywrócić należne świadczenia. Były policjant przez 4 lata walczył o swoje prawa.
Zresztą nie on jeden. Na pomysł współpracy z opozycją wpadł jego kolega z pracy, Tadeusz Klimanowski. – To on wymyślił cały plan współpracy z opozycją i to on mnie do tego wciągnął. Zabrał mnie i jeszcze jednego kolegę, Augustyna Skitka, na bok i powiedział: "Nie możemy pozwolić na aresztowania, bicie i zabijanie członków 'Solidarności' i odważnych księży". Byłem młody, to się zgodziłem – wspomina całą historię Kęski w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej".
Gdy PiS doszedł do władzy, jedną z pierwszych ustaw wywracających do góry nogami życie wielu Polaków była ustawa dezubekizacyjna. W skrócie – odbierała ona część emerytur ludziom związanych z aparatem bezpieczeństwa w czasach PRL. Jak leci, z metra, bez oglądania się na to, na czym ta praca w rzeczywistości polegała.
Pieniądze stracili wszyscy: i wyjątkowo skrupulatni śledczy, i sekretarka od parzenia herbaty, i polscy oficerowie wywiadu bądź kontrwywiadu, i sportowcy występujący w tzw, klubach milicyjnych. Jak się okazuje, obniżka emerytur dotknęła też takich ludzi jak Krzysztof Kęski i Tadeusz Klimanowski.
Sąd uznał, że Kęskiemu należy przywrócić pełnię świadczeń. W przypadku Klimanowskiego podobny wyrok wciąż nie zapadł. – Ryzykował, że wszystko straci. I jak mu się wolna Polska dziś odpłaca? Tak więc proszę mnie nie przekonywać, że powinienem się cieszyć po wyroku. Szczęśliwy będę dopiero wtedy, gdy Tadek doczeka się sprawiedliwości – powiedział Kęski w wywiadzie dla gazety.
W marcu, jak przypomina Rzecznik Praw Obywatelskich, niesłusznie odebraną emeryturę odzyskał trzeci z tzw. grupy dobrych esbeków, Augustyn Skitek.
źródło: "Gazeta Wyborcza"