Pawłowicz "uwaliła" Krzysztofa Śmiszka na studiach? Nie, tylko... pomyliła osoby
Krystyna Pawłowicz podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości przypomniała, jak to "uwaliła" doktoranta Krzysztofa Śmiszka na studiach. – Pani Pawłowicz raczyła pomylić mnie z innym kolegą. Obaj pisaliśmy pracę na temat obcy, wręcz wrogi kandydatce na sędziego TK – odpowiada w rozmowie z naTemat Krzysztof Śmiszek.
Co takiego mówiła Pawłowicz, co oburzyło posłów opozycji? Kandydatka zapewniała, że określenie "lewackie mordy" nie jest obraźliwe, a także opowiedziała, jak to rzekomo złamała karierę naukową jednego z członków komisji sprawiedliwości, Krzysztofa Śmiszka.
– Nie wiem, czy pan jest prawnikiem czy nie. Pewnie tak, nie wiem. Ale pan zdaje się dzięki mnie nie obronił doktoratu i uwalono pana. Tak proszę pana, musiał pan doktorat bronić w Białymstoku, ponieważ takie panu dałam pytania, że pan się skompromitował – mówiła podczas posiedzenia Pawłowicz.
Historia jednak wygląda zupełnie inaczej. – Pani Pawłowicz musiała coś pomylić – śmieje się Śmiszek w rozmowie z naTemat. – Pani kandydatka musiała mnie pomylić z kolegą. Obaj pisaliśmy prace na podobne tematy, poświęcone prawom mniejszości, czyli tematy obce, a nawet wrogie pani Pawłowicz – dodaje.
Poseł Wiosny zapewnia, że nie musiał "emigrować" do Białegostoku. Ma zresztą na to dowody. Na stronie Uniwersytetu Warszawskiego można znaleźć informacje o tym, że obrona pracy nastąpiła w maju 2016 roku. Promotorem pracy "Europejski standard równości a prawo polskie.Aspekt materialny i instytucjonalny" był prof. Mirosław Wyrzykowski, a recenzje napisali profesorowie Andrzej Wróbel i Roman Wieruszewski. Jest też informacja o tym, że Śmiszek uzyskał tytuł doktora nauk prawnych.
W tym czasie Krystyna Pawłowicz już od pięciu lat nie pracowała na Uniwersytecie Warszawskim. – Nie wiem, dlaczego kandydatka tak powiedziała. Mam nadzieję, że to tylko pomyłka. Wielkiej afery z tego nie będzie – mówi Śmiszek.
Pomyłka to jedno, ale to co się działo podczas obrad komisji zasługuje na osobne omówienie. – Niestety obserwowaliśmy powrót standardów z Sejmu poprzedniej kadencji. Skrócenie czasu zadawania pytań do minuty na każdego kandydata to skandal. Zastanawialiśmy się nawet z innymi posłami opozycji, czy nie opuścić sali. Ostatecznie postanowiliśmy zostać, żeby do historii nie przedostał się przekaz, że opozycji nie było na sali – tłumaczy Śmiszek.
Przypomnijmy – przewodniczący Ast wykorzystał zamieszanie na sali do tego, by skrócić czas na zadawanie pytań. Później wykorzystał kolejne zamieszanie podczas odpowiedzi Pawłowicz do tego, by w ogóle zakończyć dyskusję i przejść do głosowania. PiS przepchnął oboje kandydatów, choć Piotrowicz nie wyjaśnił ani jednej wątpliwości co do jego kandydatury. – Jestem nowym posłem i trudno mi uwierzyć w to, co się wczoraj działo na sali – żali się parlamentarzysta Wiosny.