"Nosiłam martwy płód". Otylia Jędrzejczak zdobyła się na szczere wyznanie z przeszłości

Bartosz Świderski
Poronienie, trener-manipulator, śmierć brata, nieszczęśliwe związki – książce Otylii Jędrzejczak nie można odmówić szczerości. Pływaczka pisze w niej o doświadczeniach, o których wcześniej milczała.
Otylia Jędrzejczak podzieliła się swoimi tragicznymi wspomnieniami Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Mistrzyni olimpijska właśnie promuje swoją autobiografię. Książka "Otylia. Moja historia" to rozliczenie się Jędrzejczak z traumatycznymi wydarzeniami z jej życia, jak śmierć brata w spowodowanym przez nią w 2005 roku wypadku. Po tej tragedii na Jędrzejczak spadła lawina krytyki, nazywano ją wręcz morderczynią. – To jest kamień, który noszę. Ale już tym nie żyję. Zaakceptowałam, że Szymona po prostu nie ma – wyznała w promującym książkę wywiadzie w "Wysokich Obcasach".

W swojej nowej książce pływaczka porusza nie tylko śmierć brata. Jędrzejczak wprost pisze, że jej były trener Paweł Słonimski – mimo że w swojej roli zawodowej był "doskonały" – potrafił ją manipulować i był dla niej surowy. Nawet w sytuacji, gdy sportsmence waliło się życie. – Wykorzystywał moją sytuację życiową do tego, aby mną manipulować. Sam zresztą to potwierdził, ale dopiero po wielu latach, kiedy zakończyłam karierę.To dla mnie było straszne. Ufałam mu. Byłam typem zawodniczki, która potrafi założyć klapki na oczy i robić to, czego chce trener, wierzyć mu bez reszty i przyjmować na klatę wszystkie, nawet bardzo negatywne konsekwencje – wyznała Jędrzejczak w "Wysokich Obcasach".


Pływaczka wyjawiła jednak, że wciąż czuje respekt do Słonimskiego i wciąż z nim pracuje. – Może nie mam do niego takiego zaufania, jakie miałam 10-15 lat temu, i tego zaufania już nie będę miała, ale szanuję jego działania, to, co robi. To są jego decyzje życiowe i cele. Tyle że miały wpływ na moje życie. Bardzo długo musiałam potem pracować nad swoim poczuciem wartości. Musiałam odnaleźć siebie w normalnym życiu. Zamiast cały czas negować swoją pracę, mozolnie uczyłam się ją doceniać – wyznała.

"Nie przyjechał do szpitala"
W "Otylii. Mojej historii" Jędrzejczak opisała również swojej poronienie. – Nosiłam martwy płód. Zdarza się raz na 10 tys. przypadków. Ale zastanawiam się czasem, kim by było i jaki miałoby charakter – wyjawiła w "Wysokich Obcasach". Pływaczka zauważyła, że w Polsce poronienia to wciąż temat tabu. – Kobiety boją się o tym rozmawiać. Wracają szybko do codziennych obowiązków, do pracy, nie mówią o tym nikomu, uważają poronienie za swoją porażkę – stwierdziła. W tej trudnej chwili Jędrzejczak nie miała niestety wsparcia swojego partnera. – Nie przyjechał do szpitala, gdy poroniłam. Tak, wprawdzie powiedziałam mu, że nie musi mnie odwiedzać, ale ja na jego miejscu i tak bez wahania spakowałabym się i przyjechała – wyjawiła pływaczka, która w książce pisze również o innym mężczyźnie, swoim byłym narzeczonym.

– W jednym z wywiadów padło stwierdzenie, że w książce źle oceniam swojego narzeczonego. Nie to było moją intencją i tak nie jest. Wiele razem przeszliśmy i jestem mu bardzo wdzięczna. Moja przyjaciółka ujęła to ostrzej – napisała, że nie sprawdził się po wypadku. Nie do końca się z nią zgadzam. Nasze drogi już wcześniej się rozjeżdżały. Kiedy brakuje uczucia, nie jesteś w stanie pomóc – wyznała Otylia Jędrzejczak.

źródło: Wysokie Obcasy