Największa afera rządów PiS. To, co dzieje się wokół Banasia, jest przerażające

Eliza Michalik
publicystka
W jakim trybie Jarosław Kaczyński i Mariusz Kamiński spotkali się z Marianem Banasiem i zażądali jego dymisji? Jakie przepisy prawa umożliwiają posłowi i ministrowi spraw wewnętrznych żądanie dymisji od szefa niezależnej instytucji publicznej? Na jakiej podstawie jej zażądali? I jak to żądanie dymisji ma się do faktu, że Marian Banaś, który nigdy nie powinien zostać szefem NIK został nim dzięki przyzwoleniu Jarosława Kaczyńskiego i za zgodą Kamińskiego, który jako minister nadzorujący służby powinien za tę sprawę odpowiedzieć dymisją?
Dlaczego Jarosław Kaczyński i Mariusz Kamiński spotkali się z Marianem Banasiem? Fot. Maciek Jaźwiecki / AG
I dlaczego w ogóle szef Najwyższej Izby Kontroli spotkał się z posłem i szefem partii i ministrem bez żadnego trybu? I czemu to spotkanie nie jest protokołowane?

Nic co zrobią Kaczyński czy Kamiński nie zmieni już faktu, że to oni personalnie, PiS i podległe mu służby odpowiadają za aferę Banasia, największą aferę rządów PiS.
Bo nieważne czy Banaś jest winny czy niewinny popełnienia przestępstwa - już tylko z powodu znajomości z gangsterem i tego co o nim wiemy dzięki pracy dziennikarzy, możemy mieć absolutną pewność, że nigdy nie powinien zostać szefem NIK, instytucji kontrolującej uczciwość wszystkich publicznych urzędów.


Gdyby służby i rząd działały zgodnie z prawem i skutecznie, ktoś taki jak Banaś nie miałby nigdy nawet cienia szansy zostać kandydatem na stanowisko szefa NIK, nie mówiąc o objęciu tej posady.

Jest oczywiste, że ktoś, kto w niejasny sposób wszedł w posiadanie swojego majątku, kontaktował się z przedstawicielami półświatka, zamieszany w sposób wymagający wyjaśnienia w historię kontrolowanej przez półświatek agencji towarzyskiej i zatrudniający w charakterze bardzo bliskich współpracowników przestępców wyłudzających VAT, nie nadaje się na żadne publiczne stanowisko.

Bo jeśli jest w aferze Banasia coś bardziej bulwersującego i budzącego większe podejrzenia niż zachowanie samego Banasia, to właśnie zachowanie służb i urzędników państwowych którym płacimy dokładnie za to, żeby chronili państwo i obywateli przed ludźmi zachowującymi się tak, jak Banaś.

Mariusz Kamiński, którego jedynym zadaniem i pracą było, żeby wiedzieć o tym, co robią kandydaci na dyrektorów ważnych urzędów, takich jak NIK, powinien za zaniechania w tej sprawie zostać dyscyplinarnie zwolniony z pracy.

Podobnie jak premier Morawiecki - bo okazał się zwierzchnikiem skrajnie niekompetentnych służb i za to, że jak twierdzi – dopiero po miesiącu znalazł czas, żeby przeczytać raport CBA o Banasiu, co dowodzi skrajnego braku odpowiedzialności za państwo.
Natomiast fakt, że posłowie PiS z sejmowej komisji kontroli państwowej przegłosowali zaproponowanych przez Banasia kandydatów na jego zastępców, choć są uzasadnione podejrzenia, że to co najmniej nieuczciwy człowiek (dobrze, jeśli nie okaże się powiązany ze światem przestępczym) i człowiek, który już dziś swoim zachowaniem pokazuje jasno, że za nic ma majestat RP i odpowiedzialność za powierzoną mu funkcję, pokazuje, że i oni nie myślą o Polsce, tylko o ochronie szkodliwego dla niej układu, który zbudowała ich partia i jej prezes.

Bo jaką mamy gwarancję, że zaproponowani przez Banasia ludzie nie są tacy jak on? Skąd wiemy, że nie będą pomagać mu w jakichś ciemnych sprawkach?

Na koniec – nawet jeśli Banaś poda się do dymisji, to nie będzie wcale koniec tej afery, bo ona tak naprawdę dotyczy nie wyczynów szefa NIK ale państwa, które nie działa – służb specjalnych nie wypełniających swoich ustawowych zadań, premiera, który nie reaguje sprawnie na zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa i Jarosława Kaczyńskiego którego należałoby wreszcie wziąć pod lupę i znaleźć sposób żeby pociągnąć go do odpowiedzialności za dokonywane przez niego nadużycia władzy. Sądzę, że afera Banasia jest dużo większa niż wszyscy przypuszczamy – i że to, co się dzieje, choć przerażające, okaże się tylko wierzchołkiem góry lodowej.