Ta posłanka już rok temu alarmowała o sprawie Banasia. "Nie wierzę w to, że służby nie wiedziały"

Daria Różańska
Dziś wszczęto śledztwo ws. majątku Mariana Banasia. – To pokazuje, że prokuratura w Białymstoku – jak służy specjalne – jest partyjna. Takie zawiadomienie w imieniu PO, poseł Jan Grabiec złożył już miesiąc temu. Ale trzeba było znowu zielonego światła PiS, żeby postępowanie rozpocząć – mówi nam posłanka PO, była wiceminister finansów. To Izabela Leszczyna rok temu zgłaszała wątpliwości ws. oświadczeń majątkowych ówczesnego szefa Krajowej Administracji Skarbowej.
We wtorek Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo ws. majątku prezesa NIK Mariana Banasia. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W grudniu zeszłego roku zadała pani pytanie szefowi CBA ws. wątpliwości dotyczących oświadczenia majątkowego Mariana Banasia. Skąd pani o nich wiedziała?

Izabela Leszczyna: – Pracownicy "skarbówki" informowali o tym już jesienią 2018 roku. To od nich dowiedziałam się, że w oświadczeniach Mariana Banasia są nieprawidłowości.

Mowa o powiększających się działkach, kamienicy w centrum Krakowa, za którą pobierał roczny czynsz w wysokości zaledwie 40 tys. zł?

Tak jest. Z oświadczeń Mariana Banasia z kolejnych lat wynikało, że działka zmienia swoje wymiary. W jednym informował, że zawarł umowę przedwstępną na sprzedaż kamienicy, po czym w kolejnym nie ma słowa o sprzedaży. No i przede wszystkim ć ten niezwykle niski czynsz za roczny wynajem kamienicy w centrum Krakowa powinien był wzbudzić podejrzenie krakowskiego urzędu skarbowego. Niestety nie wzbudził. Pytanie dlaczego?


Było pani wiadomo, jaki biznes kwitnie w tej kamienicy?

Nie, nie wiedziałam o tym. I sądzę, że pracownicy "skarbówki", którzy odkryli fałszerstwa w oświadczeniach Banasia, także tego nie wiedzieli.

Kogo pani poseł ma na myśli mówiąc "pracownicy skarbówki"?

Mam na myśli przede wszystkim pracowników zlikwidowanych urzędów kontroli skarbowej. Tych, którzy twierdzą – i mają na to dowody – że Banaś zniszczył kontrolę skarbową. Te zlikwidowane UKS-y były dużo bardziej skuteczne w ściganiu oszustów podatkowych. Wielokrotnie o tym pisałam, podając kwoty ustaleń i odzyskanych dla budżetu pieniędzy.

W styczniu 2019 roku dostała pani odpowiedź, że "CBA prowadzi analizę przedkontrolną". Myśli pani, że w PiS wiedzieli wówczas o nieprawidłowościach w oświadczeniach Banasia?

Musieli wiedzieć. Przecież Banaś składał oświadczenia od 2015 r. A nawet jeśli "swoich" nie sprawdzają, co byłoby skandalem, to gdy CBA dostało pismo ode mnie i posła Janusza Cichonia, to musieli się wreszcie zainteresować tym, co Marian Banaś pisze w swoich oświadczeniach majątkowych.

I sekwencja zdarzeń jest tutaj absolutnie obciążająca koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, szefa CBA Ernesta Bejdę, a także szefa ABW – Piotra Pogonowskiego.

No tak: w grudniu dostają pismo od pani poseł, w styczniu na nie odpowiadają, CBA prowadzi kontrolę, w czerwcu Marian Banaś zostaje ministrem finansów, a w sierpniu szefem NIK.

No właśnie. A jeśli premier powołuje kogoś na ministra finansów, to musi mieć informację od służb, że ten ktoś jest jak żona Cezara. Byłam wiceministrem finansów i czuję ciarki na plecach, gdy myślę, że ktoś taki, jak Marian Banaś stał na czele Ministerstwa Finansów.

Nie ma innego wytłumaczenia tej sytuacji: albo Kamiński wprowadził w błąd premiera i ukrył przed nim prawdziwą twarz Banasia...

(...) albo premier wiedział o problemach w oświadczeniach majątkowych Mariana Banasia?

To jeden z możliwych scenariuszy i jest jeszcze groźniejszy, bo znaczyłby, że nie tylko służby roztaczają parasol ochronny nad kontaktami biznesowymi ministra finansów ze światem przestępczym, ale i premier Morawiecki. Pytanie, czy wiedział też Kaczyński, czy to jakiś układ poza nim.

Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, twierdzi, że ze strony CBA w przypadku Banasia nie było nieprawidłowości.

Nie wierzę w to, że służby nie wiedziały. Chyba że rzeczywiście założymy, że w służbach Mariusza Kamińskiego sprawdza się tylko przeciwników politycznych. Ale wtedy mamy do czynienia z państwem już nie autorytarnym, ale totalitarnym w wydaniu PiS.

Jeśli jest tak, że Kamiński mówi: „to jest nasz człowiek i nie kontrolujemy go”, to mamy państwo, którym mogą rządzić oszuści, a nawet bandyci.

Kownacki przekonywał dziś, że "Banaś na czele NIK jest w interesie opozycji". Dlaczego nie chcecie zmiany konstytucji i odwołania skompromitowanego szefa NIK?

Bardzo trafnie ujął to premier Donald Tusk. Gdybyśmy za każdym razem, kiedy trzeba odwołać skorumpowanego i nieuczciwego urzędnika PiS-u, zmieniali konstytucję albo ustawy, to Sejm musiałby zajmować się tym non stop.

Czyli krótko mówiąc, nie chcecie przykładać ręki do zmiany konstytucji i uważacie, a tymczasem człowiek mocno skompromitowany pozostanie na stanowisku prezesa NIK.

Gdyby się okazało, że PiS głosując za Banasiem nie miał pełnej wiedzy, to można byłoby się zastanawiać, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Ale to nieprawda. Posłowie podnosząc w sierpniu rękę za Banasiem, doskonale wiedzieli, że on coś ukrywa. Przecież wiedzieli, że to ważne głosowanie, że na sześć lat oddają kontrolę finansów państwa w ręce jednego człowieka. Jeśli wołanie posła Kropiwnickiego z mównicy sejmowej nie zapaliło im czerwonej lampki w głowach...

Marszałek Witek wyłączyła wtedy posłowi Kropiwnickiemu mikrofon.


No tak, taki mamy , taką marszałek. Ale jeśli posłowie PiS nie wiedzą, co robią, to niech ich rząd natychmiast poda do dymisji. I niech prezydent rozwiąże ten Sejm. Bo nie powinni w nim zasiadać ludzie niebezpieczni dla państwa polskiego. A przecież dzisiaj większość sejmową stanowią ci sami politycy, którzy w sierpniu 2018 głosowali za Marianem Banasiem.

W PiS liczyli na to, że dziennikarze nie będą dociekać w kwestii Banasia, a sprawa zostanie zamieciona pod dywan?

Jeszcze jedno: Kaczyński lubi mieć na wysokich stanowiskach ludzi całkowicie bezwolnych i poddanych sobie. Jeśli są to osoby, które można szantażować, bo mają coś na sumieniu, tym łatwiej nimi sterować i manipulować.

Może PiS-owi o to chodziło? Wiedzieli, że Banasia mają w garści, więc nie będzie kontrolował zbyt gorliwie ich nadużyć w instytucjach publicznych?

Teraz szef NIK nie chce się podać do dymisji, mimo nacisków na jego syna, którego już pozbawiono stanowiska w Pekao.

Zacznijmy od tego, że syn Banasia nigdy nie powinien dostać takiego stanowiska. Nie mówię o tym, że nie powinien tam pracować, ale nie na stanowiskach prezesa, członka zarządu. Bo to jest nepotyzm w czystej postaci-zlikwidować wszędzie konkursy i powstawiać dzieci, żony, szwagrów i innych krewnych. To obrzydliwe.

To nie zmienia faktu, że obecne zachowanie PiS wobec Banasia przypomina działanie struktur mafijnych: szantaż, groźby, atak na rodzinę.

CBA i prokuratura są wykorzystywane do negocjacji z panem Marianem Banasiem.

Skandaliczne jest to, że CBA od roku prowadząc kontrolę oświadczeń Banasia, występuje do prokuratury dopiero wtedy, gdy Kaczyński daje zielone światło i oczekuje dymisji Banasia.

Trzeba to nazwać po imieniu: nie mamy państwowych służb specjalnych, ale pisowskie, partyjne.

Kamiński został ułaskawiony przez Dudę po to, by roztoczyć parasol ochronny nad swoimi ludźmi, ścigać politycznych przeciwników i członków opozycji... A jak się okaże, że swoi stają się zbyt niewygodni, jak Banaś, to jednak trzeba ich docisnąć. Ale tylko wtedy, gdy prezes Kaczyński pozwoli.


Jakie PiS ma narzędzia, by pozbyć się Banasia, jeśli opozycja nie zgodzi się na zmianę ustawy?


Są dwa sposoby. Pierwszy to postawienie Banasiowi zarzutów, śledztwo w prokuraturze i ścieżka sądowa, ale tej się nie da przyspieszyć.

To się właśni dzieje. Informacja sprzed chwili: CBA w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku złożyło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa NIK, a ta wszczęła śledztwo. Dotyczy ono m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych. To postępowanie przygotowawcze w sprawie, więc nikomu personalnie nie postawiono zarzutów.

To pokazuje, że prokuratura w Białymstoku też jest partyjna jak służby specjalne, bo takie zawiadomienie w imieniu PO, poseł Jan Grabiec złożył już miesiąc temu. Ale trzeba było znowu zielonego światła PiS, żeby postępowanie rozpocząć.

Można powiedzieć, że PiS prowadzi otwartą wojnę z Marianem Banasiem, który wciąż pozostaje na stanowisku szefa NIK?

PiS już jest na otwartej wojnie z Banasiem. Kto będzie silniejszy i brutalniejszy, ten wygra.

Co może teraz Banaś?

Na przykład może rozpocząć kontrolę w różnych instytucjach, ministerstwach, które są zarządzane przez PiS. I zapewniam, że niemal w każdym znajdzie nieprawidłowości. Pewnie nie zacznie od MF, bo tam sprowadził mafie VAT-owskie, więc musiałby kontrolować siebie. Ale dawnych kolegów, dlaczego nie? Banaś może ujawniać, co dzieje się w resortach podległych PiS.

Czeka nas niezłe widowisko.

Gdyby nie chodziło o Polskę, to można byłoby, jak piszą niektórzy internauci, kupić popcorn, usiąść przed telewizorem i śledzić, co się dzieje. Ale chodzi o naszą ojczyznę.

Jestem przerażona tym, co się dzieje. Kontrola skarbowa jest w chaosie, Ministerstwo Finansów próbuje uporać się z mafią VAT-owską w swoich szeregach, ludzie Morawieckiego zwalczają "ziobrystów", Sasin rozdaje na nowo spółki Skarbu Państwa, a gdzie w tym wszystkim jest Polska?

Nasze państwo staje się coraz bardziej bezbronne, jak po najeździe Wandalów. Myślę, że zapłacimy za to wysoką cenę.