Skoda nigdy wcześniej nie zrobiła takich aut. To ich pierwsza hybryda i elektryk
Muszę Wam się do czegoś przyznać. Jestem dużym fanem Superba. Odkąd pokonałem 3500 kilometrów po polskich i europejskich drogach za jego kierownicą, przekonałem się, że nie ma lepszego wyboru w swojej klasie. Jest bardzo praktycznie, ekonomicznie, ładnie i rozsądnie cenowo. Jeśli komuś nie przeszkadza znaczek z logo marki, nie powinien się długo zastanawiać. A i na tych kierowców Skoda próbuje znaleźć sposób.
Teraz Skoda wchodzi w nowy rozdział w swojej karierze. Nazywa się iV i jest tym, po co sięgają po kolei niemal wszystkie marki: swój kawałek toru w elektromobilności. Ostatnio miałem okazję poznać nowego Superba nie tylko pod względem wyglądu, ale także czegoś zupełnie innego. To właśnie Superb, jako flagowa limuzyna Skody, został pierwszym modelem z napędem hybrydowym typu plug-in.
Samochody pół- i całkowicie elektryczne mają jeden „feler”. Coś, co jest ich dużą zaletą jest jednocześnie wadą, mianowicie są… za ciche. Niejednokrotnie przekonałem się o tym na parkingu, gdy zaskoczeni ludzie odwracali się zaskoczeni, a nawet przestraszeni, nie orientując się, że tuż obok jedzie auto. I między innymi dlatego hybrydowy Superb jest wyposażony w generator dźwięku E-noise, który ostrzega pieszych symulując lekko dźwięk auta.
W tym przypadku dla nas najbardizej interesujące będą te dwa ostatnie, bo one najbardziej wpisują się w hybrydowy-ekologiczny charakter tego auta. Wtedy też najbardziej odczujemy o co chodzi w tego typu samochodach. Auto będzie rekuperować i odzyskiwać energię. Tyle w teorii. W praktyce znaczy to, że gdy puścicie gaz, samochód bardzo wyraźnie zacznie hamować samodzielnie. Na początku, jeśli nigdy wcześniej tak nie jeździliście, możecie potrzebować chwili, by się do tego rozwiązania przyzwyczaić.
Hybryda typu plug-in – jak sama nazwa wskazuje – może być ładowana poprzez wtyczkę. W standardowym gniazdku domowym do 100 proc. podładujecie się w ok. 5 godzin. Natomiast w tzw. wallboxach, czyli ładowarkach ściennych lub publicznych stacjach ładowania, czas ten spada do ok, 3,5 godzin. Może nie wygląda to imponująco, ale w rzeczywistości, gdy np. ładujecie sobie w ten sposób auto w domu lub pod pracą, dostajecie codziennie możliwość przejechania na prądzie 62 kilometrów. Prawdą jest, że w mieście często taki dystans na jeden dzień wystarcza.
Gdy tak sobie myślę o tej hybrydzie, dochodzę do wniosku, że to wersja skierowana do konkretnego typu klientów. Raczej do tych, którzy pokonują nim kilometry głównie w mieście, a nie na trasie. Ci drudzy chętniej sięgną raczej po sprawdzonego i jeszcze bardziej ekonomicznego diesla.
Ale to nie jedyna nowość od Skody, którą testowaliśmy. Jednocześnie pokazano nam coś zupełnie innego, jeszcze bardziej dziewiczego. To pierwszy w 124-letniej historii firmy w pełni elektryczny model. Nowa Skoda Citigo e iV jest zasilana tylko prądem i jest typowo miejskim autkiem.
Ten samochód nie budzi emocji. Nie zwrócisz na niego uwagi na ulicy, nie będziesz myślał, że od zawsze chciałeś go mieć, ani nie pochwalisz się nimi przed znajomymi. Sęk w tym, że gdy siądzie się z kartką i długopisem w ręku i na spokojnie zrobi sobie rozsądne drzewko decyzyjne, listę potrzeb i obiektywnie spojrzy na dzisiejsze, miejskie realia, dość szybko okaże się, że elektryczna Skoda Citygo to samochód wręcz stworzony dla nowoczesnych mieszczuchów. Jest niewielki, wszędzie wjedzie i zaparkuje. Wystarczy w zupełności na zakupy czy podrzucenie dziecka na zakupy.
Zasięg do 260 kilometrów może nie robi wrażenia, skoro większe i nowoczesne elektryki chwalą się wynikami typu 400-500 kilometrów, ale przecież to mały, miejski, bzyczek. Realnie, jak często w mieście jeździcie dziennie więcej niż te 260 km? Raczej rzadko. Maksymalna prędkość to 130 km/h. Odpowiada za nią silnik elektryczny o mocy 61 kw i momencie obrotowym 212 Nm. Jeździmy w trzech trybach: normal, eco lub eco+, gdzie możemy także decydować o jednym z kilku poziomów rekuperacji.
No dobra, a jak to jest z tym najważniejszym, czyli ładowaniem? Od 0 do 80 proc. mocy w zwykłym gniazdku domowym naładujecie się w aż 13 godzin. Trochę długo, ale od wieczora do rana wystarczy. We wspomnianych wallboxach lub stacjach publicznego ładowania o mocy 7,2 kW czas ten skraca się już do nieco ponad 4 godzin. A w stacjach szybkiego ładowania prądem stałym (40 kW) to zaledwie jedna godzina.