Ten samochód nadaje się do praktycznie wszystkiego. Ale ktoś chyba przeszarżował z cennikiem

Piotr Rodzik
Seat Arona to kolejny miejski crossover. Kolejny, bo przecież rynek pęka od takich konstrukcji, a klienci mają do wyboru choćby pokrewną Skodę Kamiq, Volkswagena T-Cross czy choćby Kię Stonic. Nie będzie też żadnego zaskoczenia w tym, że Arona do każdego z tych aut jest... podobna. Czyli wygodna i praktyczna. Ale jak to u Seata wyrożnia ją ciekawy design.
Seat Arona to uniwersalne i kosztowne auto. Fot. naTemat.pl
Arona to najmniejszy z "uterenowionych" modeli Seata. Klienci mają do wyboru także naprawdę dużego SUV-a Tarraco oraz bardziej kompaktową Atekę. To jednak nie są propozycje dla osób, które chcą walczyć z miejskimi krawężnikami.
Fot. naTemat.pl
I stąd Arona. Choć dodajmy, że sam pomysł na Aronę oczywiście jakiś odkrywczy nie jest – kompaktowe miejskie crossovery to teraz szczyt mody.

Można się tylko spodziewać, że takie crossovery niedługo wygryzą z rynku typowo miejskie autka, takie jak pokrewny Seat Ibiza czy Volkswagen Polo. To samo większe SUV-y robią z klasą średnią, bo przecież sedany są obecnie skrajnie niemodne.
Fot. naTemat.pl
Zalet crossoverów nie trzeba nikomu przedstawiać. Przede wszystkim są wyższe. To wygodniejsza pozycja za kierownicą, wygodniejsze wsiadanie do auta (zwłaszcza na zapchanym parkingu), wreszcie takiej Aronie niestraszny powinien być żaden krawężnik.


Wygląda dobrze
Arona jako auto prezentuje się... nad wyraz dobrze. Choć trzeba oddać, że tutaj całość poprawia fakt, że testowany egzemplarz to efektowna (i droga, ale o tym później) wersja Xcellence. Białe nadwozie, pomarańczowy dach i efektowna srebrna listwa na ostatnim słupku (z wielką literą X) wyglądają naprawdę dobrze.
Fot. naTemat.pl
Obraz nowoczesnego auta dopełniają agresywnie narysowany przedni pas auta (typowo dla Seata) oraz efektowne, osiemnastocalowe obręcze kół. Arona wygląda naprawdę poważnie.

W środku jest... gorzej. To znaczy: jak w każdym aucie grupy Volkswagen jest tu bardzo ergonomicznie, ale zupełnie bez polotu. Jedyne "szaleństwo" to pionowo ustawione (na godzinie szóstej) w pozycji spoczynku wskazówki wirtualnych zegarów. Ot, taki sportowy akcent. Poza tym w środku jest dość przestronnie. Z tyłu wsiądą nawet dwie dorosłe osoby i raczej się nie pozabijają.
Fot. naTemat.pl
Cieszy wysoka pozycja za kierownicą, tak jak powinno być w miejskim crossoverze. Aronę – tak jak inne Seaty – wyróżniają też multimedia, a w tej wersji dodatkowo wrażenie robi wirtualny kokpit. Aha: nie szukajcie miękkich elementów. To nie ta klasa jednak.

Z kolei bagażnik ma pojemność 400 litrów. To dobry wynik.
Fot. naTemat.pl
Sprawny, ale bez szaleństw
Pod maską Arony pracował litrowy, trzycylindrowy silniczek. 115 koni mechanicznych to żadne szaleństwo, ale ten silnik, który sprawdziliśmy choćby także w nowej Skodzie Scali czy wcześniej w Skodzie Rapid, to solidny element auta.

W połączeniu z niewielką masą (1135 kg) i 7-biegową skrzynią DSG, która świetnie maskuje niską moc auta i daje kierowcy ewidentne poczucie sprawności, to naprawdę efektywne auto do przemieszczania się. Tym bardziej, że cały moment obrotowy (200 niutonometrów) jest dostępny już od 2000 obrotów na minutę. Przyspieszenie do 100 km/h? Poniżej 10 sekund.
Fot. naTemat.pl
Dobrze wypada też spalanie, choć przy takim silniku to żadne zaskoczenie. W mieście wystarczy 8-9 litrów na sto kilometrów, na autostradzie 7-8.

Całość mogłaby być jednak trochę sztywniejsza. Arona jak na tak małe auto jest zdecydowanie zbyt rozbujana na nierównościach. Czuć to przy hamowaniu, w zakrętach... właściwie w każdej sytuacji.
Fot. naTemat.pl
W Aronie mogłoby być tez odrobinę ciszej, ale to nie tyle problem tego auta, co po prostu segmentu i jest zalet konstrukcyjnych. Tu za to można ten hałas... zagłuszyć. System nagłośnienia Beats Audio w tym egzemplarzu (dopłata 2160 zł) gra naprawdę, naprawdę dobrze.

Tanio nie będzie
Arona ma jeden naprawdę konkretny minus: jest dość droga. Testowana wersja to aż (nie uwzględniając trwających wyprzedaży) 87,4 tysiąca złotych. Z tym silnikiem i skrzynią, ale jednak bez wielu dodatków, o czym za chwilę. To jednak dużo za tak niewielkie auto z litrowym silnikiem. To chyba efekt mody na crossovery.
Fot. naTemat.pl
I nawet przy tej cenie trzeba dopłacić za wirtualny kokpit czy podgrzewane fotele. Ta druga rzecz przy tej kwocie to powinien być mus. Trzeba też dopłacić za czujniki parkowania czy kamerę cofania. Efekt? W konfiguratorze łatwo dobić do STU tysięcy złotych.

Z kolei podstawowa Arona startuje od 66 200 zł. To sporo, biorąc pod uwagę, że to podwyższona Ibiza, której cennik rusza od 46 800 zł. A na dodatek tańszy jest sporawy Leon (61 600 zł) czy nawet wersja kombi Leona (65 500 zł). No i taką Aronę trzeba będzie jeszcze doposażyć. I to bardzo.
Fot. naTemat.pl
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że Arona to udana konstrukcja. Która z pewnością może przyciągać chętnych na miejskiego crossovera swoim designem. Przynajmniej z zewnątrz.

Wreszcie to propozycja dla osób, które trochę potrzebują auta do wszystkiego. Miejskie crossovery wbrew pozorom są naprawdę uniwersalne. Na tyle małe, żeby nie irytować w mieście, na tyle duże, żeby wybrać się w trasę (no, może nie przez całą Europę). W Aronie w tej kwestii pomaga jeszcze spory bagażnik.
Fot. naTemat.pl
A że 1.0 TSI? W tym wypadku downsizingu naprawdę nie ma co się bać. Gdyby tylko nie ta cena. Ale może tyle właśnie kosztuje ta uniwersalność.

Seat Arona Xcellene 1.0 TSI 115 KM DSG

+ Dobre osiągi
+ Przestronne wnętrze
+ Duży jak na tę klasę bagażnik
+ Dobre nagłośnienie (za dopłatą)
+ To naprawdę uniwersalne auto
- Rozbujane zawieszenie
- To drogi samochód
- Jest tu trochę głośno