"J.K. Rowling właśnie zniszczyła Harry'ego Pottera, Wesołych Świąt". Czy ten tweet to koniec idolki?

Ola Gersz
Globalna idolka, bohaterka lewicy, działaczka społeczna z niewyparzonym językiem, internetowa matka. J.K. Rowling, autorka "Harry'ego Pottera" czasem budziła kontrowersje, jednak żadne, które zaszkodziłyby jej wpływowemu statusowi. Do czasu. Wystarczył jeden transfobiczny tweet, żeby odwrócił się od niej cały świat. Jej fani mają złamane serca i nie wierzą w to, co widzą – dlaczego ich ukochana pisarka nagle wzięła stronę Voldemorta?
J.K. Rowling dotąd była znana z obrony pław człowieka. Wystarczył jeden tweet i fani jej nie rozpoznają Fot. Facebook / J.K. Rowling
"Ubieraj się, jak chcesz. Nazywaj siebie, jak chcesz. Śpij z każdą osobą, która cię zechce. Żyj swoim wymarzonym życiem w pokoju i bezpieczeństwie. Ale zwalniać kobiety za stwierdzenia, że płeć jest prawdziwa?" – ten tweet wystarczył, żeby nazwisko Rowling trendowało w mediach społecznościowych w Wielkiej Brytanii oraz w USA i zrobiło nagłówki w serwisach informacyjnych na całym świecie. I żeby od ukochanej autorki – określonej mianem transfobki – całych pokoleń odwrócił się internet. I to wcale nie żart, jak zresztą napisała sama pisarka w hasztagu. O co tutaj w ogóle chodzi? "Transkobiety to nie kobiety"
Maya to Maya Forstater, brytyjska ekspertka od podatków, która w grudniu 2018 roku została zwolniona z pracy w organizacji non-profit zajmującej się globalnym rozwojem Centre for Global Development w Londynie. Dlaczego otrzymała wypowiedzenie? Z powodu tweetów krytykujących Gender Recognition Act – reformę ustawy, która gwarantuje w Wielkiej Brytanii możliwość zmiany płci oraz legalnej identyfikacji z nią. Seria postów została uznana za kolegów i koleżanki Forstater z pracy oraz jej przełożonych za transfobiczne, czyli dyskryminujące osoby transseksualne.


"Z wielką przyjemnością będę używała preferowanych przez każdą osobę zaimków oraz akceptowała człowieczeństwo każdej jednostki i prawo do wolności ekspresji. Transkobiety to transkobiety. To wspaniale. Ale forsowanie dogmatu, że transkobiety to kobiety to totalitaryzm" – brzmiał jeden z tweetów Brytyjki. "(...) Kiedy mężczyźni mają makijaż i noszą szpilki oraz sukienki nie stają się kobietami. Ale norma nakazuje nam, żebyśmy udawali, że się nimi stają, aby nie ranić ich uczuć" – pisała w innym. Po zwolnieniu z pracy oburzona Forstater wniosła sprawę do sądu ds. zatrudnienia. Jego ogłoszony w środę wyrok nie był jednak po jej myśli – sędzia James Tayler stwierdził, że były pracodawca Brytyjki miał prawo wypowiedzieć jej umowę.

Tayler uzasadnił to tym, że przekonanie Forstater, że "materialna rzeczywistość nie powinna być łączona z 'gender' albo 'tożsamością gender'" nie jest chronionym filozoficznym światopoglądem. Dodał, że jej poglądy są "absolutystyczne", "obraźliwe", "wykluczające" oraz "niekompatybilne z ludzką godnością i fundamentalnym prawem człowieka". Zdaniem sądu zwolnienie kobiety za jej przekonanie nie było więc dyskryminacją.

Po ogłoszeniu wyroku Maya Forstater napisała na Twitterze, że jest w szoku i nie wierzy w to, co przeczytała w uzasadnieniu wyroku. Po stronie kobiety, która ogłosiła, że się nie podda i będzie walczyć dalej, stanęły prawicowe środowiska i właśnie J.K. Rowling, która w swoim tweecie zadeklarowała swoją solidarność ze zwolnioną z pracy Brytyjką. Przed ponad 14,5 miliona obserwujących. TERF
Dawno jeden tweet nie zrobił takiej burzy. Głosów popierających niespodziewane stanowisko Rowling (chociaż już wcześniej spekulowano o jej transfobii – autorka kilka razy polubiła na Twitterze post krytykujący osoby trans) było mało. Nic w tym dziwnego, skoro autorka Harry'ego Pottera, kobieta-instytucja, zażarta przeciwniczka Brexitu, Donalda Trumpa i nacjonalizmu, od lat uważana była za ostoję "lewackich" wartości i strażniczkę praw człowieka. Nawet mimo faktu, że o tym, że profesor Dumbledore był gejem, nie napisała w książce, a jedynie zapewniała w tweetach (co wywołało wśród niektórych jej fanów falę śmieszności i zarzutów o hipokryzję).

Jej słowa, które niewątpliwie można uznać za transfobiczne, przyjęte zostały więc wyjątkowo źle. Jej fani nie dowierzali – oburzali się, płakali, krzyczeli. "Expecto transfobia", "W świecie J.K. Rowling można zamienić się w krzesło, ale biologiczna płeć jest niezmienna", "J.K. Rowling na zawsze zostanie już zapamiętana jako osoba, która mogła się zamknąć po 2007 roku, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiła" – to tylko niektóre z dziesiątek tysięcy tweetów poświęconych ukochanej autorce. "Transkobiety to kobiety. Transmężczyźni to mężczyźni. Osoby niebinarne to osoby niebinarne" – skomentowała organizacja LGBT GLAAD. Rowling otrzymała również w sieci przydomek TERF, który dla wielu internautów jest największą formą obrazy. To akronim od "trans-exclusionary radical feminist", co można przetłumaczyć jako radykalną feministkę wykluczającą osoby trans. Ekskluzywny feminizm jest powszechnie krytykowany – zajmowanie się prawami jedynie jednej grupy osób, czyli najczęściej białych i heteroseksualnych kobiet, w dzisiejszym świecie nie ma racji bytu.

Preferowany jest feminizm inkluzywny, czyli taki, w którym miejsce dla siebie znajdą wszyscy – także osoby transseksualne. Co ciekawe taką inkluzywną feministką jest Emma Watson, czyli odtwórczyni Hermiony w filmowej serii o Potterze. Aktorka i aktywistka w 2018 roku wstawiła na Instagramie zdjęcie w koszulce z napisem "Prawa osób transseksualnych są prawami człowieka". "Wzięła stronę Voldemorta"
Histeria po tweecie Rowling wcale nie dziwi. Wyobraźmy sobie, że Janusz Korwin-Mikke nagle stałby się obrońcą praw społeczności LGBT i zwolennikiem aborcji. Koniec świata? No właśnie. To więc szok tego typu, tylko większy, bo Rowling jest uwielbiana przez znacznie więcej osób, niż JKM. Ale ta rozpacz i złość internetu nie jest związana tylko z tym, że pisarka, która jest utożsamiana z lewicowymi i równościowymi poglądami, nagle zrobiła krok na drugą stronę barykady.

"Rowling wzięła stronę Voldemorta i śmierciożerców", "Rowling zniszczyła Harry'ego Pottera, Wesołych Świat" – pojawiły się tweety. I o to właśnie chodzi. Brytyjska pisarka stworzyła świat, w którym dobro zwyciężało, a najważniejszą wartością było bycie sobą. Mugole, czyli osoby niemagiczne, nie były dyskryminowane, podobnie jak "szlamy", czyli czarodzieje bez żadnych czarodziejskich zdolności. Hermiona walczyła o prawa skrzatów domowych, pół-olbrzym Hagrid mówił, że nie wstydzi się tego, kim jest i radził Harry'emu, żeby też nigdy się tego nie wstydził, a Hogwart był miejscem, w którym każdy czuł się bezpiecznie. Nagle ten magiczny, bezpieczny świat runął dla wielu fanów. Okazał się kłamstwem, a osoby transseksualne poczuły się z niego wykluczone. "Byłam transseksualnym dzieckiem, które czytało twoje książki w ramach ucieczki. Często wybierałam dla siebie imiona twoich bohaterów, zanim zaakceptowałam siebie. Twoja decyzja o wsparciu osób, które mnie nienawidzą i chcą zrobić mi krzywdę, sprawiła, że łzy napłynęły mi do oczu. Dlaczego. Dlaczego? – napisała na Twitterze transseksualna osoba. A takich personalnych wiadomości do Rowling jest znacznie więcej.

Jasne, to nie pierwszy raz, kiedy jakiś idol zawodzi swoich fanów. Ale dawno aż tak nie zawiodła osoba pokroju Rowling, jedna z najbardziej wpływowych i uwielbianych na świecie. To boli. Także mnie, fankę Harry'ego Pottera i Rowling od ponad dwudziestu lat. Sama pisarka na razie milczy. I może powinna. Chyba fani nie chcą jej na razie słuchać.