"Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji jak z Dudą w Izraelu". Co dziś zrobiłby Lech Kaczyński?

Katarzyna Zuchowicz
Rok temu cały świat przyglądał się sporowi Polski z Izraelem o ustawę IPN. W sieci szalały szkalujące dobre imię Polski określenia "polskie obozy". Teraz polski prezydent nie pojechał do Jerozolimy, bo Izrael nie zgodził się, by przemawiał przed lub po prezydencie Rosji. – Nie wyobrażam sobie, by przy pozycji Lecha Kaczyńskiego w Izraelu podobna sytuacja mogła mieć miejsce – mówi naTemat dawny rzecznik prezydenta Kaczyńskiego.
Prezydent Lech Kaczyński przywiązywał ogromną wagę do stosunków polsko-żydowskich (na zdjęciu z Andrzejem Dudą) Fot. Wojciech Surdziel / AG
Prezydent Duda nie pojechał do Izraela na obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Mnóstwo Polaków solidaryzuje się z nim w imię obrony przed fałszowaniem historii przez Rosję. Również opozycja, zwykli ludzie, zewsząd słychać, że w tej kwestii szczególnie powinniśmy być zjednoczeni.

– Kryzys, przy którym wszyscy jesteśmy winni solidarność z Andrzejem Dudą jako prezydentem RP, nie zdejmuje z nas jednak odpowiedzialności za rozmawianie o tym, dlaczego do tego kryzysu doszło – zauważa w rozmowie z naTemat wicemarszałek Senatu Michał Kamiński, przed laty rzecznik prezydenta Lecha Kaczyńskiego.


"Przy pozycji Lecha Kaczyńskiego"
A osąd wielu Polaków jest jednoznaczny. "PiS doprowadził do tego, że nikt się z Polską nie liczy" – taki przekaz płynie z wielu komentarzy.

Dudy w Izraelu nie było, ale pojawiło się ponad 40 innych przywódców i Benjamin Netanjahu - z Polską czy bez - mógł ogłosić sukces. A Putin, ku zaskoczeniu pewnie niejednego Polaka, o Polsce w ogóle nie wspomniał. – Nie wyobrażam sobie, by przy pozycji Lecha Kaczyńskiego w Izraelu i przy jego postawie proizraelskiej i i bardzo krytycznej wobec antysemityzmu, która nie budziła u nikogo w Izraelu wątpliwości, by podobna sytuacja mogła mieć miejsce – przyznaje Michał Kamiński.

– Nie wyobrażam też sobie, by w takiej sytuacji Lech Kaczyński mógł spotkać się z podobną izolacją na arenie międzynarodowej jak Andrzej Duda – dodaje.

"Był alergicznie nastawiony do antysemityzmu"
Gdy Lech Kaczyński zginął w katastrofie smoleńskiej, media w Izraelu pisały, że nie żyje przyjaciel polskich Żydów i człowiek, który często mówił, że Żydów kocha.

– Prezydent Lech Kaczyński przywiązywał ogromną wagę do stosunków polsko-żydowskich. Był inicjatorem i budowniczym Muzeum Żydów Polskich. Ono by nigdy nie powstało, gdyby nie jego osobisty kontakt z ministrem kultury. Po prostu poszedł do niego i powiedział: "Jeżeli rozumiesz historię Polski, to rozumiesz, dlaczego musimy zbudować w Warszawie muzeum Żydów, w którym pokażemy życie obu narodów" – wspomina w rozmowie z naTemat Elżbieta Jakubiak, sekretarz stanu w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego.

– Lech Kaczyński był reprezentantem pokolenia, które pamiętało 1968 rok. Był wprost alergicznie nastawiony do jakichkolwiek przejawów antysemityzmu. Każdy, kto go znał, może to potwierdzić. Był absolutnie wyczulony na ten temat. I z powodów moralnych, bo taki był. I tego, że rozumiał, że tego wymaga polski interes narodowy – mówi Michał Kamiński.

Brat prezesa PiS latami pracował na rzecz dialogu polsko-żydowskiego, jeszcze zanim został prezydentem RP. A potem, jako pierwszy prezydent, modlił się w synagodze podczas Chanuki.

"Jako minister sprawiedliwości na prośbę Żydów zakończył ekshumacje w Jedwabnem, za co oberwał od tego samego ojca Rydzyka. (...) Władysław Bartoszewski mówił o Lechu Kaczyńskim "przyjaciel państwa żydowskiego”, a on sam na 60-lecie powstania Izraela mówił, że "Polska stać będzie zawsze u boku Izraela" - wspominała go na łamach "Wyborczej" Monika Olejnik. Zaprosił prezydenta Rosji
Były prezydent w 2010 roku objął honorowym patronatem III Światowe Forum Holocaustu w Krakowie – V Forum właśnie odbyło się w Jerozolimie, szefem fundacji jest rosyjski oligarcha Mosze Kantor.

"Żywię głębokie przekonanie, że dzięki takim spotkaniom, jak dzisiejsze Forum, dzięki uczestniczącym w nim ludziom dobrej woli, zdecydowanie bliżej nam do świata, w którym przeświadczenie o niezbywalnej godności i wartości życia każdej osoby stanowi fundament myślenia i działania" – pisał w liście do uczestników.

Ba, na obchody 65. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, zaprosił również ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. A w liście do niego pisał, że obóz te był miejscem zagłady Żydów, Polaków, Romów i Rosjan.

– Prezydent zaprosił Miedwiediewa, chcąc upamiętnić rosyjskie ofiary – przekazał wówczas jego minister Mariusz Handzlik. Wszystkie media cytowały potem jego słowa, że był to symboliczny gest, że prezydent chciał upamiętnić również radzieckich żołnierzy, którzy przyczynili się do wyzwolenia obozu.

Miedwiediew jednak nie przyjechał.

"Nie podpisałby ustawy o IPN"
A dziś mamy kompletnie inną rzeczywistość. I z Izraelem, i z Rosją, i w Polsce.

Dominika Wielowieyska napisała w "Wyborczej: "PiS zmarnował dorobek stosunków polsko-żydowskich, o które dbał m.in. prezydent Lech Kaczyński". Choć jednocześnie podkreśliła, że jest bardzo krytyczna wobec decyzji organizatorów w Jerozolimie, którzy nie pozwolili Andrzejowi Dudzie przemawiać i nie rozumie tej decyzji w świetle ataków Putina na Polskę. "Być może porażka Dudy jest spowodowana tym, że dla Izraela ważniejsze są relacje z Rosją niż z Polską" – zauważa. 

Za rządów PiS była przecież niechlubna ustawa o IPN, był też największy od lat wysyp "polskich obozów śmierci". Hasło szalało w internecie. Określenie, z którym polski MSZ walczył od 2005 roku, w sieci powtarzane było po aferze z ustawą o IPN miliony razy.

Wreszcie nasilił się antysemityzm.

– Nie wyobrażam sobie, by Lech Kaczyński podpisał ustawę o IPN, jak to uczynił Andrzej Duda, czym postawił kropkę nad zaprzepaszczeniem wysiłków Lecha Kaczyńskiego, ale także wszystkich poprzednich prezydentów w dziedzinie pojednania polsko-żydowskiego. I polsko-ukraińskiego, bo o tym też trzeba powiedzieć – uważa Michał Kamiński.

– Z całą pewnością sposób uprawiania polityki, także międzynarodowej Andrzeja Dudy, ma niemały udział w obecnym kryzysie. Co nie zmienia faktu, powtórzę, że jesteśmy winni prezydentowi w tej sprawie solidarność. Absolutnie moralna racja jest po naszej stronie. A Władimir Putin nie ma żadnego prawa w ten sposób traktować Polski – dodaje.

Elżbieta Jakubiak nie chce oceniać, czy ktoś w Polsce coś zaprzepaścił. Duda też był z wizytą w Izraelu, spotykał się ze środowiskami żydowskimi w Polsce, otwarcie świętował Chanukę, czym podpadł niektórym na prawicy. A "Jerusalem Post" podał wczoraj, że prezydent Izraela planuje zaprosić Andrzeja Dudę z oficjalną wizytą w innym terminie.

Z uroczystości w Izraelu zrezygnował też prezydent Litwy. A także Przewodniczący Światowego Kongresu Żydowskiego Ronald Lauder. Obaj przyjadą za to w przyszłym tygodniu na uroczystości do Auschwitz.

Dawna współpracownica Kaczyńskiego uważa, że obecna sytuacja ma swoje podłoże polityczne. – Zbliżają się wybory w Izraelu. Odbyła się wielka migracja Rosjan do Izraela i dziś mają tam ogromnie ważne lobby. To zrozumiałe, że jest to proputinowska gra – mówi Jakubiak.

Zbudować cmentarz katyński
Ona zwraca uwagę na co innego. Na rosyjską retoryką i na to jak Polska powinna się zachować. Co, jej zdaniem, mógłby w takiej sytuacji zrobić Lech Kaczyński.

– Moim zdaniem zamiast koncentrować się na tym, jak Rosja buduje nasz wizerunek za granicą, trzeba zacząć budować nasz własny, przy pomocy naszych własnych fundacji. Niech świat dowie się, że za pomoc Żydom w Polsce, za podanie chleba, karano śmiercią. Oni się o tym nie dowiedzą, jeśli my tego nie pokażemy. Dziś naszym zadaniem nie jest dyskusja o tym, że jakaś fundacja zrobiła spotkanie i wszyscy będziemy narzekać, że nie zaprosili naszego prezydenta. Zróbmy coś, by pokazać naszą historię światu. Coś, co zaprzeczy narracji rosyjskiej. Ale w elegancki sposób – uważa Elżbieta Jakubiak.

Co zrobiłby Lech Kaczyński?

– Myślę, że dziś pan prezydent Kaczyński rozpocząłby budowę cmentarza katyńskiego w Polsce. Gdyby żył, jestem przekonana, że cmentarz katyński byłby w Warszawie. W swoim ostatnim przemówieniu, którego nie wygłosił, ale zachowały się notatki, powiedział, że jeśli świat nie zrozumie, jakiej straty Polska doznała w 1940 roku, to nigdy nie zrozumie sytuacji Polski. A kłamstwo katyńskie było mitem założycielskim PRL – odpowiada.

Jednak w kwestii Katynia, jak wiemy, PiS dotąd nie stanął na wysokości zadania. Choć dużo mówi o pamięci historycznej, uroczystości katyńskie w ostatnich latach zostały zdominowane przez smoleńskie.

– Goście z zagranicy byliby przywożeni na taki cmentarz. Gdyby na każdym pomniku było nazwisko, ludzie zobaczyliby kogo straciliśmy w Katyniu i w jaki sposób Rosja podeszła do unicestwienia Polski. Wtedy byłoby mniej niezrozumienia dla polskiej historii – uważa.

Podkreśla, że trzeba podjąć wysiłek pamięci historycznej, prowadzić politykę historyczną za każdą cenę. – Nie liczyć ciągle pieniędzy. Lech nie liczył. Wiedział, że współczesna Polska musi inwestować w pamięć – podsumowuje Jakubiak.