"Obudźcie się, póki nie jest za późno!". Giertych pokazał, dlaczego PiS przeszkadzają sądy

Rafał Badowski
Tak naprawdę zapewne największa część z nas, Polaków, nie zetknęła się bezpośrednio z sądami. Dlatego frekwencja na manifestacjach w ich obronie nie była rewelacyjna. Wielu z nas razi jednak sposób, w jaki PiS przejmuje kolejne instytucje państwowe i podporządkowuje sobie kolejne grupy zawodowe. Warto zaznajomić się z opinią, do czego to wszystko zmierza. Bo nie tylko o wolne sądy tu chodzi.
Roman Giertych wyjaśnił, po co PiS walka z wolnymi sądami. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
By mieć wyobrażenie czy o rzeczywistą reformę sądów idzie, wystarczy tylko jeden przykład. Spójrzmy na TVP pod rządami PiS, zwaną przez wielu – słusznie – "TVPiS". Jasne, zawsze widoczny był przechył polityczny aktualnie rządzących, ale nikt w taki sposób nie pogwałcił zasad pluralizmu, nie ośmieszył informacji i publicystyki. Ba, nawet nie zbliżył się do tego poziomu. Wystarczy tylko rzut oka na "legendarne" już paski informacyjne.

Dlaczego więc z sądami i innymi instytucjami ma być ta samo? Bo dla Jarosława Kaczyńskiego państwo to całościowy projekt. Czerpie też wzorce z bratnich Węgier, gdzie w podobny sposób podporządkowano sobie między innymi media i wiele innych instytucji.
Skąd jeszcze taka determinacja w walce z niezależnymi sędziami, skoro największą część ludzi w Polsce ich los zwyczajnie nie obchodzi? To proste. Zwraca na to uwagę Roman Giertych. "Pomiędzy Jarosławem Kaczyńskim a władzą dyktatorską stoją wyłącznie sądy. Żadna UE (z której JK nie zawaha się wyjść, jak będzie mu to wygodne), żadna opozycja, żaden Senat (chociaż mają swoje znaczenie). Pomiędzy spełnieniem marzeń tego człowieka o władzy absolutnej, a obecną rzeczywistością są jedynie sędziowie" – wskazuje.


I wyjaśnia, dlaczego tak myśli. "Jarosław Kaczyński chce władzy absolutnej. Jak to się ma do sądów? Aby sprawować władzę absolutną trzeba mieć możliwość aresztować przeciwników i ułaskawiać od wszelkich zbrodni współpracowników. To drugie jest potrzebne szczególnie dlatego, że dyktatura zawsze łączy się z grabieżą, co widzimy każdego dnia. Do tych dwóch możliwości władzy potrzebne są sądy. PiS potrzebuje sądów, aby zastraszyć opozycję i nigdy nie oddać władzy jak sanacja po zamachu Piłsudskiego oraz po to, aby obdarzać swych zwolenników prawem do kradzieży majątku państwowego, a później prywatnego" – kreśli scenariusz na przyszłość Giertych.

Jasno też ocenia, jak mają się działania PiS do demokracji liberalnej, której wyznacznikiem jest między innymi przestrzeganie ustawy zasadniczej, czyli konstytucji. "Nikt nie może mieć wątpliwości po tym, gdy rząd PiS odrzuca stosowanie uchwały SN, że doszło do zdrady Konstytucji i zdrady naszego kraju ze strony tych, którzy tę Konstytucję przysięgali stosować i bronić. Odmowa posłuszeństwa wobec uchwały Sądu Najwyższego jest czystym aktem zdrady stanu" – dodaje.

Mocna jest też puenta Giertycha. "Niech się nikt nie łudzi. Niech się nie łudzi przedsiębiorca, rolnik, nauczyciel, sklepikarz, pracownik korporacji, student itd. że ta dyktatura go nie dotyczy. Dotyczy każdego. Jeżeli pozwolimy na obalenie sądów" – wyjaśnia. "Obudźcie się, póki nie będzie za późno" – kończy.