Oglądasz porno, a jesteś w związku. Czy to zdrada? Odpowiedź brzmi: to zależy

Zuzanna Tomaszewicz
Dostęp do pornografii nie jest teraz żadnym problemem. Wystarczy posurfować chwilę po internecie i już trafiamy na stronę z filmami erotycznymi. Ludzie je oglądają i raczej nie mają zamiaru z tym kończyć. Kłopot pojawia się jednak wtedy, gdy w grę wchodzi związek. Wielu partnerów, a zwłaszcza partnerek, uważa, że oglądanie porno jest równe skokowi w bok. Mają rację?
Niektóre dziewczyny nie chcą, aby ich partnerzy oglądali porno. Fot. Unsplash
W związku należy rozmawiać z drugą połówką o wszystkim i nie mieć przed nią żadnych tajemnic. Skoro potrafimy opowiedzieć partnerowi o naszych łóżkowych preferencjach, to wypadałoby też pomówić z nim o tym, jakie mamy podejście do oglądania pornografii. Niby błaha sprawa, a potrafi narobić parze wiele zmartwień.

Są bowiem osoby, którym oglądanie pornosów kompletnie nie podchodzi. Poza tym, że same nie wchodzą na strony internetowe z "XXX" w tytule, to jeszcze wymagają od partnera, aby ten całkowicie ograniczył odwiedzanie Pornhuba. Dlaczego? Otóż dla niektórych oglądanie porno jest równoznaczne ze zdradą. Z jednej strony stwierdzenie to może wydawać się nieco wyolbrzymione, z drugiej zaś faktycznie istnieją sytuacje, które mogą świadczyć o "niewierności" partnera.


Złamana obietnica
Przede wszystkim o zdradzie w kontekście filmów pornograficznych możemy mówić wtedy, gdy para już wcześniej ustaliła między sobą, że oglądanie przez nich tego typu treści nie wchodzi w grę, a i tak jeden z partnerów wymyka się potajemnie i przegląda strony dla dorosłych.

Wiele partnerek uważa, że ich facet masturbując się do pornosów, chce uprawiać seks z innymi kobietami. – Po prostu nie podoba mi się wizja tego, że mój chłopak będzie dochodził na widok innej kobiety, a już tym bardziej nagiej. A jak wiemy, bez pornografii da się żyć. Szczerze... wolałabym, żeby mój partner masturbował się wyobrażając sobie mnie, niż gapiąc się na jakąś gwiazdkę porno – komentuje Kamila, 22-letnia studentka z Warszawy. Wiadomo, nie każdy musi się godzić na zakaz oglądania porno. Dla większości mężczyzn oraz kobiet jest to narzędzie, dzięki któremu można w łatwy i szybki sposób rozładować napięcie seksualne.

Jeżeli więc nie chcemy przystać na warunek postawiony przez naszego partnera, wystarczy o tym głośno powiedzieć. Prędzej czy później i tak wszystko wyjdzie na jaw. A pornografia nie powinna być powodem do rozłąki. Chyba, że...

Porno ponad wszystko
Jeśli partner chętnie ogląda pornosy, a przy tym w ogóle nie chce uprawiać seksu, to też kolejny powód, dla którego niektórzy mogą czuć się zaniepokojeni. Nie jest to jednak zdrada w pełnym tego słowa znaczeniu, chociaż taka sytuacja zakrawa o niewierność.

– Uzależnienie od porno i brak seksu z partnerem - dla mnie podchodzi to pod zdradę, bo to oznacza, że ktoś mnie nie chce, komuś już się nie podobam i woli czerpać przyjemność z oglądania filmików z inną kobietą. To może być dla związku gwóźdź do trumny – ocenia 25-letnia Wiktoria z Lublina. W tym przypadku może brakować między partnerami odpowiedniej komunikacji, może naprawdę coś się "wypaliło" albo to jedynie chwilowe problemy lub jakieś nierozwiązane sprawy, o których należy porozmawiać.

Pornografia nie powinna być zamiennikiem dla seksu, zwłaszcza jeśli ktoś jest w związku.
– Może to nie jest fizyczna zdrada, ale poniekąd potwierdza to, że mój partner może lecieć na inne dziewczyny – dodaje Wiktoria.

O zazdrości też warto rozmawiać
O tym, że ktoś decyduje się zakazać swojemu partnerowi oglądania filmów pornograficznych, może świadczyć zazdrość. Kobiety mogą poczuć się niepewnie zestawiając siebie z umalowanymi, ociekającymi seksapilem gwiazdami porno. W takiej sytuacji należy powiedzieć swojemu partnerowi o trapiących nas wątpliwościach.

– Częścią męskiej natury jest patrzenie na nagie kobiety. Dlatego przedstawicielki płci pięknej nie powinny brać tego zachowania jako coś osobistego, a raczej jako instynkt. (...) Zaakceptuj naturę swojego partnera i nigdy nie uznawaj, że kobiety w pornosach powinny być twoją konkurencją – wyjaśnia ekspert od związków Luke Gilkerson.