Ogórek zeznawała w sądzie: "Poziom zaszczucia był potworny"

redakcja naTemat
Przed warszawskim sądem od paru miesięcy toczy się proces dotyczący blokady siedziby TVP. Wydarzenia rozegrały się w lutym ubiegłego roku. Demonstranci mieli wtedy zatrzymać samochód z Magdaleną Ogórek. W czwartek jako poszkodowana prezenterka TVP Info zeznawała przed sądem i przedstawiała swoją wersję tamtych wydarzeń. Nie zgodzili się z nią oskarżeni.
Magdalena Ogórek opowiedziała przed sądem o blokadzie TVP. Fot. Twitter.com/PolskaNormalna
– Gdyby wówczas, podczas ataku na mnie, ktoś miał nóż, to mogło się skończyć tragedią. Tłum, który mnie otoczył, prezentował zachowania absolutnie odbiegające od normy. Jakbym miała do czynienia z osobami niepoczytalnymi – powiedziała przed sądem w Warszawie Magdalena Ogórek, którą cytuje "Gazeta Wyborcza".

Ludzie byli wszędzie, stali dookoła samochodu. Bałam się, że kogoś potrącę.(...) Miałam wrażenie, że ktoś niszczy mój samochód. Ze środka słyszałam walenie w szyby. Nie wiedziałam wtedy, że to było naklejanie. Brałam pod uwagę, że ktoś może wybić szybę, że mogę być zaatakowana fizycznie. Poziom zaszczucia był wtedy potworny – opisywała gwiazda TVP Info.


Innego zdania byli oskarżeni w tej sprawie protestujący, których z tłumu wyciągnęła policja. Nie przyznają się do zarzucanych im czynów – Nie blokowałem ruchu, tylko uczestniczyłem w demonstracji – przekonuje Szymon Kaczanowski.

Gabriela Lazarek stwierdziła natomiast, że "stała obok auta ze zwykłą kartką papieru", z kolei Joanna Gzyra-Iskandar tłumaczyła przed sądem, że protestanci byli oburzeni "atmosferą nienawiści i przyzwolenia na przemoc wobec Pawła Adamowicza". Po prostu w ten sposób "wyrażali swój sprzeciw".

Przypomnijmy, że wydarzenie przed siedzibą TVP wywołało poruszenie wśród dziennikarzy i polityków. To, co się stało, wielu nazwało linczem. Sprzeciw wobec takich zachowań wyrazili także ci, którzy na co dzień nie sympatyzują z Magdaleną Ogórek i TVP.

źródło: "Gazeta Wyborcza"