"Po 5 bochenków dziś brali". Mieszkańcy Cybinki mówią, jak zareagowali na koronawirusa

Katarzyna Zuchowicz
Tu mieszka osoba, u której potwierdzono pierwszy w Polsce przypadek zakażenia koronawirusem. Mieszkańcy wiedzą lub domyślają się o kogo chodzi. W Cybince wszyscy się znają. Jak zareagowali? – Chyba nikt się nie spodziewał, że z takiego powodu będziemy słynni na całą Polskę. Na chwilę obecną sami nie wiemy, czy panikować, czy nie – mówi jedna z mieszkanek. – Póki co toczy się normalne życie – uspokaja przewodnicząca Rady Miasta.
Pacjent z koronawirusem z Cybinki trafił do szpitala w Zielonej Górze. fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta
Cybinka leży parę kilometrów od granicy z Niemcami. Samo miasto jest nieduże, liczy 2,7 tys. mieszkańców. Gmina – ponad sześć tysięcy.

"Z tylu tysięcy miast w Polsce....pierwszy przypadek w Cybince", "W końcu jakieś 1 miejsce zdobyliśmy", "Takiej promocji gmina Cybinka to chyba jeszcze nie miała" – komentują mieszkańcy pod wpisem burmistrza na Facebooku.

Czytaj także: Kim jest pacjent zero w Polsce. Wiadomo coraz więcej o pierwszym zakażonym koronawirusem

Burmistrz Cybinki u wojewody


Marek Kołodziejczyk pojechał na spotkanie z wojewodą. Rano poinformował mieszkańców o posiedzeniu Gminnego Sztabu Zarządzania Kryzysowego. Na spotkaniu pojawili się kierownicy lokalnych instytucji. – Nie podaliśmy sobie rąk, choć normalnie to robimy – mówi nam jeden z uczestników tego spotkania.


Tak, jest w szoku, że to zdarzyło się akurat u nich. Kto nie byłby zaskoczony? – Chyba nikt się nie spodziewał, że z takiego powodu będziemy słynni na całą Polskę. Na chwilę obecną sami jednak nie wiemy, czy panikować, czy nie. Boimy się tego, co nieznane, ale to panika może nas dziś bardziej zabić – dodaje.

Na spotkaniu sztabu kryzysowego mówiono m.in. o tym, by zabezpieczyć się w środki dezynfekcyjne i kilka razy dziennie czyścić m.in. klamki. Mają być odwołane imprezy masowe, nie odbędzie się np. zaplanowana w najbliższych dniach impreza z okazji Dnia Kobiet.

Miasto podchodzi ze spokojem


– W ośrodku zdrowia wstrzymano szczepienia, wszystko jest dezynfekowane. Mój mąż jest lekarzem w tej przychodni. Robi, co może. Choć praktycznie nie ma zagrożenia, gdyż pacjent nie miał kontaktu z ośrodkiem. Uzyskał poradę telefonicznie, a potem skierowano do niego karetkę. Ta osoba była na tyle odpowiedzialna, że sama szybko się zgłosiła – mówi naTemat Anna Śliwińska, przewodnicząca Rady Miejskiej w Cybince.

Podkreśla, że gmina podchodzi do nowej sytuacji ze spokojem.

– Póki co toczy się normalne życie. Nie ma żadnej paniki, sytuacja jest opanowana. Zabezpieczyliśmy się w środki dezynfekcyjne, a teraz spokojnie trzeba poczekać na to, co pan burmistrz przywiezie od pana wojewody. Trzeba zachować rozsądek, względy bezpieczeństwa i przede wszystkim zacząć od siebie, czyli przestrzegać zasad higieny i ograniczać pewne kontakty do minimum. A co będzie, zobaczymy. Na pewno jest sztab kryzysowy, są opracowane procedury. Podchodzimy do tego ze spokojem – zapewnia.

W dniu, w którym potwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, życie w Cybince na pewno nie zamarło, jak pewnie niektórzy mogliby się spodziewać. Na ulicach nie zrobiło się nagle pusto.

– A gdzie tam! Ludzie latają, robią zakupy. Szkoły i przedszkola funkcjonują normalnie. Ale słyszałam, że w jednej z firm nie przyjęto listu od listonosza. Pracownica powiedziała, że boi się, że można się zarazić – opowiada nam jedna z mieszkanek. Nie bez ironii.

Jak reagują mieszkańcy Cybinki


Na ogół wiedzą, o kogo chodzi. Albo się domyślają. Cybinka jest mała, znają się tu wszyscy. Ale akurat o tym mówić nie chcą. Niektórzy asekurują się RODO.

– Osoba jak osoba. Żyje kupę lat w Cybince – kwituje jeden z naszych rozmówców.

W całej Polsce ludzie robią zapasy. Jak zareagowano tutaj? Podobno w Biedronce był szał. Ale niektórzy zwracają uwagę, że puste półki, jak w innych miejscach w Polsce, widać było już od poniedziałku. Za to w mniejszym, lokalnym sklepie w środę mieszkańcy szczególnie kupowali chleb.

– Po 4-5 bochenków dziś brali, niektórzy mówili, że będą chować do zamrażarki. Każdego dnia mamy chleb do wieczora, a dziś skończył się koło 13. Ale za to mąkę jeszcze mam. Kasza, ryż, ziemniaki i makaron też jest – mówi nam sprzedawczyni. Ona nie panikuje, próbuje przekonywać niektórych klientów:

– Przychodzą i mówią, że sklep będzie zamknięty, dlatego kupują więcej. To próbuję mówić im: "Dajcie spokój, przecież sklepów nie pozamykają. Co wy mówicie? Nie panikujcie, bo jak będziemy panikować, to z domu nie będziemy wychodzić i zwariujemy. Nie dajmy się zwariować. Najgorsza jest panika!". Ale niektórzy patrzą wtedy dziwnie.

W szkołach sytuacja nerwowa


Jedna z naszych rozmówczyń ma dziecko w szkole w Zielonej Gorze. To około 60 km stąd i wiele dzieci z Cybinki uczy się właśnie tam. Zwłaszcza w szkołach średnich, z internatem.

– Sytuacja jest trochę nerwowa. Właśnie usłyszałam, żeby dzieci, które mieszkają w Cybince, nie wracały na weekend do domu. I teraz pytanie, czy mimo wszystko, mam ściągnąć dziecko do domu? Z kolei w innej szkole była informacja, że dzieci, które wracają do Cybinki, mają po weekendzie nie wracać z powrotem do szkoły. Z tego co wiem, w jednej ze szkół nawet już badają dzieci z Cybinki, czy mają stan podgorączkowy, jak się czują. Tu widać, że Zielona Góra chyba się przestraszyła – opowiada nam jedna z mam.

Poza tym jest spokojna. – Myślę, że najgorsza jest panika. Ja jej w Cybince nie widzę. Słyszałam tylko, że w sklepach nie ma mąki i makaronu, ale sama tego nie widziałam – zastrzega.

Na Twtterze młody internauta potwierdza: "Pielęgniarka szkolna zebrała wszystkie osoby z Cybinki i zaczęła je badać".

Jeżdżą do pracy w Niemczech


Większość naszych rozmówców mówi o spokoju. O tym, że mają dość paniki, że wszyscy sami się nakręcają i że to gorsze od samego wirusa. Ale nie wiedzą, co dalej.

Jeden z mieszkańców wspomina, że właśnie jechał ciężarówką z Niemiec i widział, że na jednej stacji benzynowej wojsko rozkłada się z namiotami. – Podejrzewam, że będzie jakaś kwarantanna. Może będą sprawdzać przyjeżdżających z zagranicy? Nie wiem, ale widać, że coś się zaczyna dziać – spekuluje.

Mężczyzna, który zaraził się koronawirusem, był w Niemczech. Do domu wrócił autobusem. – Nie wiemy, co to był za autobus. Ale to mogła być przelotówka. W Cybince zatrzymują się autobusy na trasie do Niemiec – słychać w mieście.

Czytaj także: Już wiadomo, gdzie zatrzymywał się autokar, który wiózł do Polski "pacjenta zero"

Zresztą, mnóstwo ludzi stąd pracuje w Niemczech. Ilu mniej więcej? – Bardzo dużo. Z połowa Cybinki tam jeździ! I nie tylko z miasta, również z okolic, z sąsiednich wiosek. Przyjeżdżają do Cybinki i u nas wsiadają do autobusów. I tak codziennie jadą do pracy. Wiem, że dużo jeździ do Berlina. A wieczorem wracają na nocleg do domu – opowiada jedna z mieszkanek.

4 marca w Niemczech potwierdzono 240 przypadków zachorowań. W Berlinie było ich sześć.