Ekscytujemy się, co Duda zrobi ws. 2 mld zł dla TVP. Oto dlaczego WETO będzie bez znaczenia

Eliza Michalik
publicystka
Od początku tygodnia trwa polityczny serial, z odcinka na odcinek coraz mniej zabawny, pod tytułem "Komu prezydent podaruje 2 miliardy”? Tak, jakby to były dwa miliardy prezydenta i PiS, a nie nasze, obywatelskie, wyciągnięte na siłę z naszych, coraz bardziej chudych portfeli, których brak bardzo odczujemy wobec bardzo i szybko rosnących cen.
Co zrobi prezydent Duda ws. 2 miliardów złotych dla TVP? Fot. Jakub Włodek / AG
Prezydent ogłosi swoją decyzję dziś, ale już teraz chcę Państwu powiedzieć, że bez względu na to, jaka ona będzie, będzie zła dla Polski i podjęta z niewłaściwych, podłych pobudek.

Znam już trochę moich Czytelników, wiem więc, że niektórzy z Was powiedzą teraz, że piszę za ostro. Dlatego wyjaśniam. Czystość intencji polityka widać od razu, po tym, jak postępuje w jakiejś sprawie odkąd tylko się dowiedział, że ona istnieje. I dokładnie tak jest z tymi dwoma miliardami. Andrzej Duda miał szansę wykazać się troską o Polaków zapowiadając od razu po uchwaleniu tej ustawy przez Sejm, że jej nie podpisze. Taki gest byłby nie tylko ludzki i empatyczny, ale także bardzo rozsądny politycznie.


Po pierwsze dlatego, że nikt mądry nie walczy z wiatrakami. Po "fucku” Lichockiej, która pokazała środkowy palec, zapewne wbrew swojej intencji, ale jednak – przede wszystkim pacjentom onkologicznym, po ujawnieniu informacji, że ta nieszczęsna istota miała być szefową jego kampanii, po apelach najbardziej znanych i zaangażowanych w swoją pracę, utalentowanych lekarzy, po ujawnieniu danych, z których wynika, że polscy pacjenci onkologiczni są leczeni niemal najgorzej w Europie – zawetowanie tej niemoralnej i nieprzyzwoitej ustawy mogłoby zapewnić prezydentowi wyłącznie poklask.

Nie mogliby go publicznie skrytykować nie tylko posłowie opozycji, ale także PiS, a nawet Jarosław Kaczyński. Oczywiście interes publiczny mógłby i tak zatryumfować tylko pozornie, bo prawdopodobny jest scenariusz, przedstawiony przez Adama Hofmana: dziś prezydent wetuje, a po wyborach pisze się taką samą ustawę i TVP dostaje "swoje” pieniądze. Niemniej weto, zapowiedziane od razu i uzasadnione interesem ludzi PR-owo, a o tym teraz mówię, wyglądałoby wciąż bardzo dobrze.Duda zyskałby też punkty u wyborców PiS – w końcu oni i ich bliscy też chorują na raka i wiedzą, tak samo dobrze, jak wyborcy opozycji, jak wygląda polskie leczenie onkologiczne.

Ale prezydent tego nie zrobił. W tak ważnej społecznie kwestii, którą ludzie żyją od tygodni, budzącej tyle kontrowersji i komentarzy, postanowił siedzieć cicho, negocjując, jak donoszą media, podpisanie ustawy w zamian za pozbycie się z TVP Jacka Kurskiego.

Na marginesie: ponoć tak tym rozwścieczył Kaczyńskiego, że prezes rozważa wycofanie poparcia PiS dla kandydatury Dudy na prezydenta (sporo by się wtedy zmieniło na polskiej scenie politycznej!).

Od wsparcia, jasnego i zdecydowanego ludzi chorujących na nowotwory, Andrzej Duda wybrał swoje interesiki i małe targi. Dlatego jego ewentualne weto będzie bez znaczenia, bo już wiemy, co za nim stoi. Jeśli natomiast podpisze ustawę przekazującą dwa miliardy złotych partyjnej TVP, będzie to oznaczało tylko tyle, że nie po raz pierwszy przestraszył się szefa PiS i uległ komuś, kogo uważa za silniejszego od siebie. W każdym z tych wariantów Andrzej Duda wyłącznie potwierdzi to, co sam w przypływie szczerości powiedział w jednym z wywiadów, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków.

Wyborcy PiS zrozumieli to wówczas w sposób pochlebny dla siebie: nie jest prezydentem Polaków popierających znienawidzoną opozycję, ale jest naszym prezydentem. Ja też wówczas dokładnie tak pojęłam te słowa. Teraz dopiero myślę, że mogły one oznaczać jeszcze coś innego – może prezydent Duda w ogóle nie jest prezydentem Polaków, w sensie: ludzi, tylko jest po prostu swoim własnym prezydentem i jedynym człowiekiem, którego interesy reprezentuje, jest on sam?

Zbyt często jego decyzje, łącznie z najgorszymi, takimi jak łamanie Konstytucji, służą wyłącznie jego osobistej pozycji, karierze, własnym korzyściom i małym, dość żenującym interesikom, których lepiej z bliska nie oglądać