Tak możesz zakazić się koronawirusem - nie testuj kosmetyków w drogerii

Monika Przybysz
To koniec z pomadkami, cieniami do powiek, pudrami czy tuszami do rzęs dostępnymi w najpopularniejszych drogeriach i perfumeriach w formie bezpłatnych egzemplarzy, z których każdy mógł skorzystać po czym odłożyć na półkę by… skorzystał następny potencjalny klient. Od lat alarmowaliśmy, że takie rozwiązanie to prosta droga do rozprzestrzeniania się infekcji - twierdzą lekarze. Do pozbycia się testerów skłoniło największe sieci dopiero zagrożenie ze strony koronawirusa.
Nie wiemy, kto korzystał z takiego testera przed nami, a niesterylne aplikatory, szczoteczki czy pędzelki to siedliska drobnoustrojów - ostrzegają lekarze. Można się też tak zakazić koronawirusem. Fot. Julian Sojka / Agencja Gazeta
– Zdecydowaliśmy o usunięciu z półek produktów do samodzielnego testowania przez klientów (otwieralnych testerów) - są one aplikowane tylko i wyłącznie przez konsultantki za pomocą szpatułki – deklaruje Ewa Sadowska z Douglas Polska.

Sieć zapewnia, że priorytetem jest każdorazowa dezynfekcja za pomocą profesjonalnych środków medycznych wszystkich akcesoriów służących do wykonywania usług np. makijażu.
Ewa Sadowska
Douglas Polska

Na bieżąco śledzimy sytuację związaną z koronowirusem i stosujemy się do zaleceń wydawanych przez właściwe organy. Naszym priorytetem jest bezpieczeństwo współpracowników i klientów.

Dlatego przeprowadziliśmy szeroką akcję informacyjną skierowaną do naszych współpracowników, w ramach której przekazaliśmy im zasady postępowania prewencyjnego w sytuacji rozprzestrzeniania się koronawirusa. Wszyscy pracownicy zostali poinformowani o tym, jak zachować się w sytuacji podejrzenia u siebie infekcji oraz gdzie szukać pomocy medycznej.

Wprowadziliśmy też zalecenie ograniczenia podróży służbowych. Jeśli natomiast chodzi o bezpieczeństwo klientów, to naszych konsultantów obowiązują ścisłe zasady postępowania w zakresie regularnego mycia rąk i stosowania środków dezynfekujących.

Epidemiologiczne nieporozumienie w czasach koronawirusa
Lekarze o takiej decyzji mówią krótko: lepiej późno niż wcale. Od lat wiadomo, że testery w drogeriach to epidemiologiczne nieporozumienie. Dlaczego?


– Mogą w nich "zamieszkać” wirus opryszczki czy inne wirusy (choćby koronawirus) i bakterie chorobotwórcze uwielbiające środowisko brudnych rąk, nieumytych np. po wizycie w toalecie. Nie wiemy, kto korzystał z takiego testera przed nami, a niesterylne aplikatory, szczoteczki czy pędzelki to siedliska drobnoustrojów. Chorobę mamy zatem na wyciągnięcie ręki – wyjaśnia dr Agata Gajewska, członkini Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.

Mieszkanie dla wirusów i bakterii


Chodzi m.in. o to, że z otwieralnych testerów pudrów czy podkładów mogła skorzystać nie tylko osoba chora z koronawirusem, ale też taka, która cierpi z powodu zmian trądzikowych na twarzy. Z kolei tusz do rzęs testować mogła pani np. ze stanem zapalnym w obrębie powiek. Rzęsy i brwi są naszą naturalną ochroną przed zanieczyszczeniami.

Wystarczy uzmysłowić sobie, co "osiada” na szczoteczce od tuszu, jeśli ta codziennie zbiera mnóstwo różnych drobnoustrojów. Podobnie z pomadką, którą usta malowało kilka, a nawet kilkanaście kobiet.
Nie korzystaj z ogólnodostępnych testerów w drogerii. Tak można zakazić się też koronawirusem.Fot. Jarosław Kubalski / Agencja Gazeta
Złota zasada higieny w czasach koronawirusa
– We Francji już dawno zrezygnowano z podobnych praktyk. Jeśli chce się wypróbować np. puder to otrzymujemy zamkniętą próbkę, którą możemy wykorzystać w domu i sprawdzić – tłumaczy dr Gajewska.

Czytaj także: Testy na koronawirusa "to jakiś żart". Dlaczego w Polsce robi się ich tak mało?

Najwyższy czas by podobnie działo się w popularnych drogeriach w naszym kraju. Naczelną zasadą powinno być, że jedna osoba to jeden produkt do makijażu - dokładnie tak, jak z ręcznikiem czy szczoteczką do zębów. Tym bardziej teraz, kiedy zagrożeniem jest zakażenie koronawirusem.