Gowin rozbije rząd PiS? Były współpracownik Gowina mówi, o co właściwie mu chodzi
Czy Jarosław Gowin doprowadzi do upadku rządu PiS? Polityk, który rzucił niedawno teką wicepremiera na znak sprzeciwu wobec organizowania wyborów prezydenckich podczas epidemii koronawirusa, był razem ze swoim Porozumieniem gwarantem samodzielnej większości dla PiS w Sejmie. Czy przejdzie na stronę opozycji? O tym w wywiadzie naTemat mówi dr hab. Marek Migalski (US), który kilka lat temu zasiadał we władzach poprzedniej partii Jarosław Gowin.
Marek Migalski: Myślę, że Gowinem targają teraz dwie namiętności: dążenie do władzy i chęć bycia przyzwoitym. Obydwie pchają go do gry, którą podjął kilkanaście dni temu, czyli wybicia się na niezależność od Jarosława Kaczyńskiego.
Któraś z nich jest silniejsza?
Obie są silne. Z jednej strony Jarosław Gowin: gdy wstępował do Platformy i ją opuszczał, gdy zakładał partię Polska Razem i pisał do Kaczyńskiego w sprawie współpracy. Zawsze miał na celu swój polityczny interes.
Z drugiej strony Gowin jest więźniem własnego myślenia o sobie. Wierzy, że jest predystynowany do odegrania wielkiej, moralnej roli w polskiej polityce. Uważa się za Katona Młodszego, bohatera w todze, który wyznacza nowe standardy i nie ciesząc się rozstrzyga trudne dylematy. Jak sumienie narodu.
Czyli cynizm kontra idealizm. Co zwycięży?
Trudno powiedzieć. Obawiam się, że nie wie tego również sam Jarosław Gowin. Myślę, że skłonność do postawienia na jedno lub drugie może się u niego zmieniać kilka razy dziennie. Takie zagęszczenie amplitudy w politycznej cyklofrenii.
Powiedzmy, że górę weźmie Katon. To jednak nie przesądza sprawy, bo ewentualnego przewrotu Gowin nie zrobi sam. Na ile szabel Porozumienia może liczyć?
Oto jest pytanie. Jarosław Gowin utracił kontrolę nad dużą częścią partii i własnych posłów. Ci, którzy przekręcają nazwę jego formacji jako Nieporozumienie, mają sporo słuszności. Pokazało to głosowanie nad forsowanymi przez PiS wyborami korespondencyjnymi. Jedni byli za, drudzy przeciw, trzeci się wstrzymali, a sam szef partii nie wziął udziału w głosowaniu. Brakowało jeszcze tylko by ktoś stanął na rękach.
Nie ma mądrego, który powie, czy Gowin zachował wpływ na 3, 5 czy 8 posłów, bo oni – posłowie Porozumienia – sami tego nie wiedzą. Dzisiejsze lojalności jutro mogą okazać się przeszłością. Jarosław Kaczyński poprzez swoich wysłanników bardzo intensywnie pracuje nad tym, by przeciągnąć ich na swoją stronę. A może im i ich rodzinom: dać 10 razy więcej, niż Gowin może obiecać: posady, zaszczyty, stołki w spółkach skarbu państwa... Te polityczne targi będą trwały jeszcze przez kilka pierwszych dni maja.
W Porozumieniu nie ma innych Katonów, którzy będą odporni na pieniądze i stanowiska?
Są, ale nie podam ich nazwisk, bo nie chcę ich “spalić”. To jednak mniejszość. Symbolem ostatnich nabytków kadrowych Porozumienia jest poseł Zbigniew Gryglas, żywa kwintesencja zaprzaństwa i koniunkturalizmu (w 2017 roku przeszedł do Porozumienia z .Nowoczesnej – red.).
W swoim tweecie poddaje pan w wątpliwość, czy posłowie Kamil Bortniczuk i Andrzej Sośnierz będą lojalni wobec Gowina, jak uważa prof. Antoni Dudek.
Bo mam bardzo poważne wątpliwości w tej sprawie. Jako były wiceprezes poprzedniej partii Gowina poznałem jego współpracowników i miałem okazję wyrobić sobie opinię. Powiem tak: nie zdziwiłbym się, gdyby Bortniczuk i Sośnierz gościli emisariuszy Kaczyńskiego szczególnie często.
Wszystko się może zdarzyć. Prezes PiS już nie ma rezerwuaru posłów, którym w poprzedniej kadencji był rozpadający się klub Kukiz’15. Los tego parlamentu zależy od zaledwie 2–3 posłów. To znaczy, że o upadku rządu może zdecydować to, że ktoś nagle się rozchoruje lub zatrzaśnie w toalecie.
Mówił pan, że Jarosław Kaczyński może być bardzo hojny dla posłów Porozumienia, których przeciągnie na swoją stronę. A co może im dać opozycja?
To samo co prezes PiS, ale nie w ciągu 24 godzin, lecz 24 miesięcy. Do tego czasu posłowie Porozumienia będą mieli tylko poczucie, że zachowali się przyzwoicie, oraz nadzieję na to, że opozycja im się odwdzięczy, zaczynając od miejsc na listach wyborczych.
A więc natychmiastowa korzyść lub odłożona gratyfikacja. Jedyną różnicą na korzyść tej drugiej opcji miałaby być świadomość podjęcia przyzwoitej decyzji. Myśli pan, że to wystarczy?
Wiele eksperymentów społecznych wykazało, że ludzie wybierają natychmiastowe profity niż późniejszy zysk, nawet, jeśli miałby być znacznie wyższy. Takie zachowanie premiowała cała historia ludzkości. Nasi przodkowie żyjący dziesiątki tysięcy lat temu woleli się zadowolić skromniejszym posiłkiem tu i teraz, niż postarać się o coś bardziej kalorycznego, co będzie można zjeść za jakiś czas. I te podstawowe zasady nadal są w nas bardzo silne. Piszemy o tym z Markiem Kaczmarzykiem w naszej nowej książce “Homo Politicus Sapiens”. Wątpię, by Jarosław Kaczyński ją przeczytał, ale bardzo dobrze wie, jak działają te mechanizmy.
Przeczytaj także: "Mogę to sobie wyobrazić". Kidawa-Błońska o nowej funkcji dla Gowina