"Politycy PiS mają brzydkie, czerwone twarze". Nergal o władzy, filmie Latkowskiego i Hołowni

Michał Jośko
Dowodzony przez niego zespół Behemoth od lat gra w metalowej ekstralidze, dzięki czemu to jeden z niewielu Polaków znanych na całej kuli ziemskiej. Dziś jednak skupimy się głównie na tym, co Nergalowi daje nasz kraj – porozmawiamy o politykach partii rządzącej (ze szczególnym uwzględnieniem Andrzeja Dudy) i filmie "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego. Dowiemy się też, dlaczego zadeklarowany satanista nie pluje ogniem i siarką w stronę Szymona Hołowni oraz czy myśli wyemigrowaniu z kraju nad Wisłą.
Adam "Nergal" Darski Fot. Instagram.com/nergal69
Twoje gdańskie mieszkanie znajduje się obok świątyni katolickiej. Nie boisz się, że ktoś zobaczy cię w takich okolicznościach, z miejsca łącząc z aferą pedofilską w Kościele?

To mieszkanie wynajmuję, a więc bywam w tych rejonach niezbyt często. Inna sprawa, że w Polska jest krajem, w którym niezależnie od tego, gdzie kupisz mieszkanie, będzie ono niedaleko od kościoła. Przecież w kategorii "liczba świątyń na liczbę mieszkańców" jesteśmy liderem na skalę europejską, a być może i światową.

Jako Polak, jako patriota życzyłbym sobie i rodakom, żebyśmy wygrywali w zupełnie innych dziedzinach. Tak więc czekam na dzień, w którym nasz kraj będzie kojarzony na całym globie z powodu świetnego kina i teatru, no i utalentowanych muzyków. Przecież poziom rodzimej sztuki jest na naprawdę wysokim poziomie.


A jak oceniasz poziom naszej telewizji publicznej?

Telewizji, jakiejkolwiek, nie oglądam od dekad. Wiadomo, szczególnie mocno bojkotuję dzisiejsze stacje reżimowe, jednak – choć energetycznie bliżej mi do opozycji – nie odpalam też programów, nazwijmy to najogólniej, lewackich. Chodzi o to, że manipulowanie naszymi umysłami dotarło do punktu "level hard".

Wodę z mózgu, oczywiście nader chętnie wykorzystując do tego media, starają się nam zrobić absolutnie wszystkie frakcje polityczne. Tak więc jeżeli tylko mogę ograniczać swój kontakt z informacjami złymi, niepotrzebnymi, negatywnymi i kłamliwymi, robię to.

Oczywiście, lubię wiedzieć, co się wokół mnie dzieje, być na bieżąco z tematami politycznymi. Ale bardzo świadomie weryfikuję źródła tej wiedzy, jestem czujny. Jakiś czas temu chętnie konsumowałem radiową Trójkę, czyli rozgłośnię, która dziś jest dla mnie spalona.

Jeżeli jakikolwiek znajomy przyznałby, że wciąż jej słucha, byłoby to dla mnie powodem wystarczającym do zerwania z nim kontaktów; czymś zbliżonym do wyznania "oglądam w wypiekami na twarzy TVP1". Chociaż jestem człowiekiem naprawdę otwartym, to konsumowanie takich właśnie treści medialnych uznaję za przejaw bardzo niskiego poziomu świadomości odbiorcy.

Dzisiaj w samochodzie najczęściej odpalam TOK FM i RadioSpację. Chociaż, gdy co parę minut odpalają bloki reklamowe, używam przycisku "mute". Nie chcę karmić się gównem, które gwałci mój mózg. Od takich treści człowiek może jedynie stać się głupszym.
Adam "Nergal" DarskiFot. Instagram.com/nergal69
Kto stanie się mądrzejszy: widz, który zobaczy "Zabawę w chowanego" czy wyemitowany niedługo później nim film "Nic się nie stało"?

Tych dwóch filmów w ogóle nie można porównywać – z jednej strony rzetelna dziennikarska robota Sekielskich, z drugiej obrzydliwie instrumentalne traktowanie poważnego tematu.

Nie chcę się teraz na ten temat szerzej wypowiadać, żeby nie robić Latkowskiemu i TVP promocji. Mogę powiedzieć tylko, że o ile w swojej sztuce używam zła metaforycznego, to absolutnie nie zgadzam się na kojarzenie mnie ze złem prawdziwym.

Jedną z jego form jest pedofilia, w moim świecie etycznym nie ma przyzwolenia na takie rzeczy. Mieszania mnie w to nie puszczę płazem i z tak niegodziwych działań będę wyciągał konsekwencje. Spotkamy się w sądzie. Amen.
Wierzysz, że zmiana układu sił w polskiej polityce jest możliwa w niedalekiej przyszłości?

To coś, w co chcę wierzyć. Na ile mogę, wypieram z głowy fakt, iż większość ludzkości jest głupia. Przecież sytuacja, w której żyjemy, jest na to idealnym dowodem – na prezydenta wybrano jakąś marionetkę, która nie potrafi się wysłowić i kompromituje się na każdym kroku, ledwo duka po angielsku i przynosi nam wstyd na arenie międzynarodowej.

Stoi za nim cała banda aparatczyków, którzy wcale nie są lepsi. Wiele dekad temu Zbigniew Herbert, odnosząc się do komunistów, pisał, że przyszli "chłopcy o kartoflanych twarzach". To określenie znów stało się bardzo aktualne.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości mają takie właśnie twarze; brzydkie i czerwone. Do tego mają błoto w sercach. Tak właśnie odbieram ich na poziomie energetyczno-estetycznym: wszystko to jest zasyfione i niechlujne, z dnia na dzień coraz bardziej odpychające.

Pamiętasz pierwsze dwie dekady po transformacji ustrojowej, gdy cieszyliśmy się z ogromnego potencjału Polski, i gospodarczego, i społecznego? Byliśmy podekscytowani, człowiek myślał "może nie jest idealnie, może mamy jeszcze wiele do nadrobienia, ale – łał! – nasz kraj naprawdę zmienia się na lepsze. Rozwija się kultura, odbywa się coraz więcej festiwali, do tego budujemy autostrady, otwieramy się na świat, podróżujemy"!

Zaznaczmy jasno i wyraźnie: nie zamierzam w tym momencie przekonywać, że za czasów rządów PO było różowo. W sposób naprawdę krytyczny podchodzę do wielu rzeczy, za które odpowiada owa partia. Ale nie zmienia to faktu, że w tamtym okresie miałem przekonanie, że Polska jest krajem aspirującym.

Stan na dziś? Jeżeli nie dokonamy odpowiednich zmian, staniemy się drugą Białorusią albo Węgrami. Niestety, zmierzamy w tę właśnie stronę, pikujemy naprawdę ostro w stronę wielkiej katastrofy. Trzeba działać, bo inaczej to wszystko się ROZPIERDOLI; napisz to bez cenzury, wielkimi, wytłuszczonymi literami.
Widzisz jakieś naprawdę dobre alternatywy, czy pozostaje tylko desperackie szukanie najmniejszego zła?

Rzucę pewnym nazwiskiem: Hołownia. Być może skończy się to zarzutami w stylu "ależ ten Darski jest hipokrytą". Ale naprawdę wierzę w porozumienie ponad podziałami, przecież satanista może szanować katolika i nie mam nic do takich osób, o ile reprezentują nurt ekumeniczny. Wiesz, mówię o ludziach chcących budować mosty, zamiast – w stylu naszych obecnych rządzących – je palić.

Naprawdę wyraźnie oddzielam Nergala na scenie od Adama, który pójdzie na wybory. Muszę to robić, bo przecież nie ma kandydata na prezydenta, który byłby koherentny z moim wizerunkiem scenicznym, z tym, co zawieram w twórczości zespołu Behemoth.

Tak swoją drogą nawiązujemy tutaj do rzeczy, które od lat muszę łopatologicznie tłumaczyć przed sądem, po kolejnych pozwach za obrazę czyichś uczuć religijnych. Pewni ludzie po prostu nie mogą zrozumieć, że ktoś może być zarazem artystą niszczącym Biblię podczas koncertu i obywatelem, któremu cholernie zależy na Polsce; człowiekiem, który widząc puszki po piwie, walające się na chodniku, wrzuca je do kosza na śmieci, aby nie zaśmiecały naszego otoczenia i który mówi z uśmiechem "dzień dobry" sprzedawczyniom z Żabce.

Inna sprawa, że nawet ten przerysowany Nergal-artysta pluje na scenie ogniem i krwią właśnie dlatego, że zależy mu na tym kraju. Możesz mi teraz zarzucić, że liżę sobie jaja, ale naprawdę wierzę w to, że moja sztuka jest czymś, dzięki czemu Polska naprawdę zyskuje w oczach obcokrajowców.

O ile Andrzej Duda i reszta polityków z partii PiS robią naszemu krajowi zły PR, sprawiają, że stajemy się pośmiewiskiem na arenie międzynarodowej, to na przeciwnym biegunie stoi Behemoth, czyli zespół, który gra koncerty i sprzedaje płyty na całym świecie. Nasza działalność przekłada się na setki tysięcy obcokrajowców, którzy zaczynają postrzegać Polskę jako miejsce, w którym powstaje sztuka z naprawdę wysokiej półki.

Spójrz na państwa takie, jak chociażby Norwegia: tam uznane zespoły metalowe otrzymują dotacje rządowe, państwo pokrywa im koszty związane z koncertowaniem za granicą. Po prostu: politycy zdają sobie sprawę, że to świetna promocja kraju. U nas? Mogę liczyć wyłącznie na rzucanie kłód pod nogi.

Ale robię swoje, bo wierzę, że uprawiam taką samą krecią robotę, jak np. Krzysztof Warlikowski, który jeżdżąc po całym globie ze swoimi przedstawieniami teatralnymi, sprawia, że ludzie mieszkający na innych kontynentach zaczynają się zastanawiać "a może jednak ta Polska nie jest krajem zacofanym, gnojem i nazizmem śmierdzącym, jak sądziliśmy do tej pory"?

Owszem, muzyka, którą gram, jest niszowa. Teatr również trudno nazwać mainstreamem. Lecz może powinniśmy zacząć skupiać się na prezentowaniu światu tego, co wychodzi nam naprawdę dobrze, zamiast nieustannie zakłamywać rzeczywistość?

Przykład pierwszy z brzegu: nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego kolejne władze z maniackim wręcz uporem pompują miliardy złotych w polską piłkę nożną. Przecież jej kondycja jest wręcz fatalna od całych dziesięcioleci. Czy nie lepiej wspierać finansowo sportowców, którym idzie znacznie lepiej, niż futbolistom? Przecież mamy świetnych rajdowców, judoków i pływaków...

No ale nasi czołowi politycy – czyli banda matołów i nieuków, którzy powinni spierdalać do obory, bo tam ich miejsce – nie potrafi tego zrozumieć. To jedne z naprawdę wielu rzeczy, o których po prostu trzeba mówić dosadnie, otwarcie i naprawdę głośno, bez względu na konsekwencje.
Adam "Nergal" DarskiFot. Instagram.com/nergal69
Skoro o konsekwencjach mowa: organy ścigania zajmowały się twoją osobą nie tylko ze względu na to, co robiłeś na scenie. Przyczyną problemów były filmiki i zdjęcia zamieszczane w mediach społecznościowych, a nawet... książka. Przecież parę lat temu – bazując wyłącznie na biografii "Spowiedź heretyka. Sacrum Profanum" – złożono w prokuraturze zawiadomienie o gwałcie, jakiego miał dopuścić się zespół Behemoth. Czujesz się momentami jak bohater książek Kafki albo Orwella?

To niebywałe, prawda? Rzeczywiście, stykam się z rzeczami, które na serio przypominają jakieś dziwne wytwory wyobraźni pisarzy. No albo sytuacje rodem z głębokiej komuny. To okres, którego z racji wieku nie pamiętam zbyt dobrze, ale jestem historykiem z wykształcenia i czytam naprawdę sporo książek, tak więc mam świadomość, że powtarza się całe mnóstwo pojebanych scenariuszy.

Nie muszę nawet skupiać się wyłącznie na cenzurze, na dławieniu swobody wypowiedzi – również artystycznej. Spójrz chociażby na to, jak w naszym kraju zarządza się finansami. Zarabiam na niemal całej kuli ziemskiej, ale podatki – naprawdę wysokie – płacę uczciwie tutaj, nad Wisłą.

Chciałbym, aby w zamian państwo polskie chroniło mnie przed psychopatami, oportunistami, tudzież Nikodemami Dyzmami w stylu Ryszarda Nowaka, składającego kolejne zawiadomienia dotyczące obrazy uczuć religijnych. No ale oczywiście nie mogę na to liczyć.

Rządzący biorą natomiast chętnie moje pieniądze, aby rozdawać je w postaci programu 500+ nierobom i darmozjadom. Po to? Aby bezrefleksyjnie płodzili potomstwo, powiększając elektorat partii rządzącej. To jest kurewstwo, z którym się nie zgadzam.

Podobne wulgaryzmy cisną się na usta również w kontekście pandemii koronawirusa: zamiast odpowiednio dofinansować służbę zdrowia, lepiej pompować miliardy w telewizję publiczną. Przecież takimi przykładami można rzucać w nieskończoność.

Wszystko to do złudzenia przypomina sytuacje znane z historii. Przypomnijmy sobie nazistowskie Niemcy: przecież wszystko opierało się tam na grupie aparatczyków, którym udało się dojść do władzy, choć byli tępakami. Dokonali tego, ponieważ potrafili działać w sposób wyrachowany i krzyczeć odpowiednio głośno, a następnie utrwalać swoje rządy dzięki nepotyzmowi. Przecież dokładnie to samo dzieje się dziś u nas.
Adam "Nergal" DarskiFot. Instagram.com/nergal69
A może by tak wszystko rzucić i wyjechać... gdzieś w tzw. wielki świat? Znasz języki, nie narzekasz na biedę, przecież mógłbyś zamieszkać w dowolnym miejscu kuli ziemskiej.

Myślę o planie ewakuacyjnym i wiem, że to scenariusz możliwy do zrealizowania. Przecież znamy przypadki artystów, których relacje z naszą ojczyzną były mocno ambiwalentne, spójrz chociażby na wielkiego Gombrowicza albo Mitoraja. Być może pewnego dnia przeprowadzę się do kraju, który będzie mnie bardziej szanował, choć – powtórzę – jestem patriotą, więc taka decyzja będzie naprawdę trudna. Naprawdę nie wiem, jak to będzie, zobaczymy...

Na razie trzymam się Polski, być może chodzi też o jakieś poczucie misji i o to, że wyssałem matce z cycka tę specyficzną polską dychotomię, skłonność do napierdalania się z żywiołami, które uderzają w człowieka to z lewa, to z prawa.

Może jestem masochistą? Może to temat na moją kolejną terapię? Wiesz, do pewnych rzeczy podchodzę w sposób specyficzny, bo przecież jestem człowiekiem żyjącym na walizkach. Znaczną część roku spędzam za granicą, a każdy powrót nad Wisłę jest dla mnie wydarzeniem naprawdę radosnym.
O ile w szerokim świecie dziennikarzy interesują wyłącznie twoje dokonania artystyczne, to w Polsce sytuacja wygląda inaczej: począwszy od roku 2009, gdy związałeś się z Dodą, jesteś obiektem zainteresowania mediów plotkarsko-mainstreamowych Na ile ten stan rzeczy cię uwiera, a na ile szukasz w tej sytuacji plusów?

W ogóle mam taką naturę, że w każdej sytuacji widzę więcej dobrego niż złego. Media plotkarskie wypisujące głupoty na mój temat? Sytuacja polityczna w Polsce? Pandemia koronawirusa? Wierzę, że absolutnie wszystko jest jakąś tam formą nauki; doświadczeniem, dzięki któremu stajemy się silniejsi.

To moje labilne egzystowanie na granicy dwóch światów – tworzenia sztuki, której nie słuchają i nie rozumiej miliony rodaków i rozpoznawalności mainstreamowej – jest czymś, co mi się podoba. Karmię się tym, bo nie chcę siedzieć w jakiejś ciasnej bańce. Dzięki temu mogę docierać do ludzi, którzy nie są fanami zespołu Behemoth.

Wiesz, gdy chcę, zaszywam się w swojej ukochanej niszy muzycznej, którą nazywam jaskinią. Ale gdy tylko poczuję ochotę, mogę wejść na czerwony dywan w ciężkich, ujebanych siarką butach, wywołując konsternację i konfuzję wśród przedstawicieli ugrzecznionego mainstreamu.

Wracając jeszcze do przemyśleń związanych z ewentualnym opuszczeniem Polski – to właśnie jedna ze spraw, które mogłem sobie poukładać w głowie dzięki izolacji, z jaką mamy do czynienia w ostatnich miesiącach. Nareszcie znalazłem czas na pewne refleksje, syciłem się tym, że nie krążę od lotniska do lotniska, tylko mogę posiedzieć w domu, pospacerować po lesie albo plaży nad Bałtykiem.

Chociaż ta wiosna jest jak na mój gust nieco zbyt zimna, to nawet nie wiesz, jak cieszy mnie każde wyjście z mieszkania i wdychanie polskiej wiosny. Wręcz nie mogę nasycić się jej zapachem. A to radość, której nie zepsuje mi ta banda świń, które opanowały naszą scenę polityczną, te kreatury uprawiające katofaszyzm i sprawiające, że media publiczne propagują talibizm chrześcijański.

Wszystko to przypomina toksyczną chmurę znad Czarnobyla: powisi nad Polską, być może zepsuje nam nieco zdrowia, no ale cóż począć, jesteśmy ofiarami czasu i przestrzeni. Ale nie można się załamywać, tak więc zaciskam zęby i czekam cierpliwie. Bo przecież każda chmura – również ta czarna, z napisem "PiS" – pewnego dnia musi pójść w pizdu. A wówczas nadejdzie czas rozliczeń.