Tak, Jessica Mercedes popełniła duży błąd. Ale nie zasługuje na taki lincz w internecie [FELIETON]

Ola Gersz
W środę Jessica Mercedes przeprosiła za aferę z t-shirtami w Veclaim w relacji na Instagramie. Brak makijażu, drżący głos, blada twarz – jasne, można się zastanawiać, czy to nie sprytny zabieg PR. Ale w tej chwili nie ma to większego znaczenia. Skandal mocno uderzył w Mercedes i to widać. Ale to my, internauci, ją niszczymy. Skala hejtu dawno wyskoczyła poza skalę. Bo co innego konstruktywna i ostra krytyka – na którą Mercedes jak najbardziej zasługuje – a co innego wulgarne epitety, wyzywanie od "dziwek" i mieszkanie z błotem. To już jest lincz.
Jessica Mercedes popełniła błąd, ale hejt przekroczył już wszystkie normy Fot. Instagram / jemerced
"Afery metkowej" chyba nie muszę streszczać. Burza z t-shirtami marki Veclaim, które okazały się być przerobionymi koszulkami Fruit of The Loom – tak, dokładnie tej samej chińskiej marki, której t-shirty kupujesz na Allegro za kilkanaście złotych – trwa od niecałego tygodnia i nie zamierza szybko się skończyć.

Z racji zawodu i zainteresowań tę burzę żywo obserwuję. I mam kilka wniosków, które warto wziąć pod uwagę w tym rozgrzewającym internet do czerwoności metkowym dyskursie.

1. Nie, Jessica Mercedes nie jest "szafiarką" i "blogereczką"


Jessica Mercedes przeszła długą drogę od ambitnej szafiarki do ikony mody i prężnej bizneswoman. Jej wędrówkę obserwowałam z ciekawością – zawsze lubiłam jemerced – jej naturalność, cięty język, oryginalny styl i odwagę do robienia wszystkiego po swojemu. "Jak ty się ubrałaś?" – pytali ją zniesmaczeni internauci pod kolejnymi zdjęciami ekscentrycznych stylizacji, a ona tylko się uśmiechała i wstawiała zdjęcie jeszcze "odważniejszego" – jak na polskie standardy sprzed kilku lat – outfitu. Szanowałam to. Kiedy Mercedes ogłosiła, że zakłada swoją własną markę odzieżową (wcześniej przedstawiła już światu markę MOIESS), bardzo jej kibicowałam. Bo dlaczego miałabym nie kibicować? Komuś udało się odnieść sukces w konkurencyjnej branży mody i w wilczym świecie show-biznesu. Nic tylko klaskać i nie mówię tego złośliwie – umiem docenić sukcesy innych. Cieszyłam się szczęściem Mercedes, osoby, którą w mediach społecznościowych obserwowałam – bez nabożnej czci, ale z sympatią i szacunkiem – od lat.


Traktowanie Mercedes na równi z mało znanymi blogerkami, które mają kilka tysięcy obserwatorów (Merces ma na Instagramie prawie 970 tysięcy) i jedynie reklamują popularne produkty, jest więc jawną niesprawiedliwością. Wiem, że jako Polacy mamy często problem z sukcesem obcej osoby – i sukcesem w internecie jako takim – ale powiedzmy to sobie wprost: Mercedes na ten sukces pracowała od lat. A że to sukces internetowy, modowy, influencerski? Tak, on też jest ważny. Żyjemy w XXI wieku i takie są realia – przestańmy hejtować influencerów za samo istnienie, bo termin "inluencer" naprawdę nie jest równoznaczny słowom "pustka w głowie" i "patologia", co niektórzy probują udowadniać. Moda nie jest głupia, lifestyle nie jest głupi.

Jessica Mercedes jest w czołówce największych influencerów w Polsce i nie ma się co obruszać. Dlatego też afera z metkami jest aż tak skandaliczna.

2. Tak, Jessica Mercedes zrobiła coś złego


Przyznaję się bez bicia: nigdy nie kupiłam nic z kolekcji Veclaim. Nie miałam takiej potrzeby, a i ceny markowych ciuchów wykraczają poza mój miesięczny budżet. Mimo to, kiedy zobaczyłam zdjęcie t-shirtu z metką Fruit of The Loom, wkurzyłam się. Tak jak wszyscy fani Mercedes i Veclaim. Z prostego powodu: jeśli mówisz, że coś jest produkowane w Polsce, to powinno to być produkowane w Polsce. Kłamstwo (albo nieujawnianie całej prawdy, jak zwał, tak zwał) nigdy nie jest w porządku.

Przyjęłam oświadczenie Jessiki Mercedes i Andrzeja Skowrona. Ok, może jestem naiwna, ale rozumiem. Być może to był tylko pilotaż. Być może był to błąd w komunikacji. Być może inne ubrania marki są w całości produkowane w Polsce. Być może. Ale niesmak pozostał. Niesmak i brak zaufania, bo trudno zaufać komuś, kto to zaufanie tak mocno nadwyrężył. Wciąż jestem zawiedziona: jako człowiek, jako konsumentka i jako osoba, która Mercedes kibicowała. Jessica Mercedes musi się z tym liczyć. Nie może oczekiwać, że szybko zapomnimy o całej sprawie i poszybujemy razem na drugą stronę tęczy, gdzie pasą się jednorożce. Popełniła olbrzymi błąd i zrobiła coś złego, coś, co trudno wybaczyć. Była nieuczciwa.

Czy to koniec Veclaim, czy Mercedes jest skończona? Nie wiem, nie mnie to oceniać, ale wiem na pewno jedno: wybaczanie to długi proces i nie jest on jednoznaczny z zapominaniem. Amnestii nie będzie. Kara musi być.

3. Nie, Jessica Mercedes nie zasługuje na aż taki hejt


Bo nikt na niego nie zasługuje. Każdy, kto popełnił błąd, zasługuje na konstruktywną krytykę, nie na internetowy hejt. I to taki, który wykracza już poza dane przewinienie, ale oplata swoimi mackami i życie prywatne danej osoby, i jej przyszłość, i wygląd, i wszelkie dokonania, i sens jej istnienia na świecie.

Też jestem zła na Mercedes, ale nie okładam jej w internecie. Co to da? Matka marki Veclaim już wie, że zawiodła i dała ciała. Co zmieni wyzywanie jej od "dziwek", mówienie, że jest nic niewarta i nazywanie jej "głupią, kłamliwą pi...ą" (wszystkie przykład wzięłam z internetowych komentarzy)? W calej sprawie nic, jedynie a) przyczyni się do dalszego niszczenia człowieka z krwi i kości, b) wystawi świadectwo nam samym. Domyślam się, że dla wielu fajne jest okładanie kogoś na ślepo. Kogoś, kto ani nam nie odpowie, ani nie odda, bo jesteśmy anonimowi w internecie. Adrenalina musi być nieziemska. Może jednak warto się ogarnąć i przestać być nienawistnym maluczkim internautą? Bo Mercedes wcale nie krytykują już tylko jej fani jej czy osoby, które kupowały ubrania Veclaim, ale cały internet, w tym osoby, które w życiu o niej nie słyszały.

Nawet przeprosiny Mercedes w relacji na InstaStories – które, oczywiście, są zabiegiem PR, ale jednocześnie są też szczere, bo każdy, kto obserwuje Jessicę Mercedes w internecie od lat, wie, że jest jej zwyczajnie głupio i przykro – wywołały falę olbrzymiego hejtu. Nie będę go przytaczać, powiem tylko, że czasem głupio mi za rasę ludzką. Niestety coraz częściej. Co chcę przez to wszystko powiedzieć? To, że przesadzaliśmy. Dopuszczamy się już wirtualnego linczu. Jeśli chcemy, krytykujmy Mercedes – i powinniśmy to robić – ale konstruktywnie: przestańmy obserwować jemerced na Instagramie, zbojkotujmy Veclaim i oddajmy zakupione t-shirty.

Pokażmy swój brak przyzwolenia na kłamstwo i machlojki w świecie mody (których jest naprawdę dużo, Mercedes nie jest pierwsza ani ostatnia) w sposób cywilizowany i ludzki. Ale nie mieszajmy człowieka z gów..., bo to jest naprawdę słabe. Niszczmy kłamstwa i przekręty, nie ludzi.