Mitsubishi, które naładujesz z domowego gniazdka. Ten wielki SUV sprawdzi się nawet w mieście
Kiedy Outlander PHEV wchodził na rynek, można go było określać mianem innowacyjnego auta. Trzy silniki: benzynowy oraz dwie jednostki elektryczne na przedniej i tylnej osi to zestaw, który robił wrażenie. Minęło parę lat, a Mitsubishi w końcu odświeżyło ten topowy model. Wiele zmian wyszło na plus, ale niektóre chyba nie mają sensu.
Fot. naTemat
Sylwetka jest prosta i nie macie co szukać na niej odważnych wstawek czy sportowych akcentów. Z zewnątrz zmienił się jednak grill, przeprojektowano też zderzaki oraz lampy. Z przodu wyróżniają się głównie srebrne dodatki.
Fot. naTemat
Kiedy zająłem miejsce za kierownicą, zacząłem popadać ze skrajności w skrajność. Zachwyciłem się wygodnymi fotelami, które są mocnym punktem tego auta.
Fot. naTemat
A teraz trzy minusy, które w czasie jazdy nie dawały mi spokoju. Pierwszy to schowany za kierownicą przycisk, którym wybieramy, jakie dane widzimy przed oczami. Nie wiem, jak można było wpaść na pomysł, by go tam ulokować. Aż prosi się, by kontrolować to z poziomu kierownicy.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Niemniej jednak Outlander PHEV to długi (prawie 4,7 m) i masywny (waży 1,8 tony) SUV, który może nie ujmuje – przynajmniej mnie – designem, ale kusi czymś zupełnie innym. Mowa oczywiście o napędzie. W nowym modelu pojawił się silnik benzynowy 2,4-litra o mocy 135 KM pracujący w obiegu Atkinsona. W teorii oznacza to, że można więcej z niego wycisnąć w zakresie średnich obrotów.
Fot. naTemat
Wyjaśnijmy, jak to wygląda w praktyce. Mitsubishi może poruszać się w trzech trybach jazdy, które załączają się automatycznie. Ten najbardziej "eko" to opcja w pełni elektryczna, kiedy energia jest czerpana wyłącznie z akumulatora. Zużycie paliwa i emisja spalin spadają do zera, jednak prędkość maksymalna wynosi 135 km/h.
Są jeszcze opcje hybrydy szeregowej lub równoległej. Wtedy napęd elektryczny jest tylko wspomagany silnikiem spalinowym albo odwrotnie.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Warto zaznaczyć, że w przypadku szybkich miejskich ładowarek można doładować baterię do 80 proc. mocy w 25 minut. Jeśli wybierzecie się w trasę liczącą 100 km, załóżmy że uda wam się przejechać te katalogowe 45 km na prądzie. Pozostałe 55 km pokonacie na benzynie. W efekcie zużycie paliwa wyniesie nieco ponad 6 l.
Kiedy bateria się rozładuje, zawsze macie do dyspozycji jednostkę spalinową. Wtedy już nie będziecie "eko", spalanie podskoczy do prawie 9 litrów, ale dalej możecie podróżować.
Niestety, w Mitsubishi chyba za bardzo skupiono się na kwestiach związanych z napędem elektrycznym. W efekcie zamontowano trochę za mały zbiornik paliwa. 43 litry to całe nic, bo kiedy na trasie z Warszawy do Krakowa rozładowała mi się bateria, przy prędkości 130 km/h możliwy zasięg do przejechania spadał w zawrotnym tempie.
Fot. naTemat
Fot. naTemat
Zaskoczyła mnie ponadto zwrotność tego auta. W Krakowie wjechałem w zamkniętą, ale zatłoczoną ulicę, z której musiałem się wydostać. Kamera cofania, czujniki, parę ruchów kierownicą i było po sprawie. Wymiary auta nie sprawiły żadnego problemu.
Fot. naTemat
No dobrze, ale dla kogo w ogóle jest Outlander PHEV? Moim zdaniem to samochód wręcz idealny dla rodziny mieszkającej w mieście. Na krótkich dystansach daje szansę na spore oszczędności. Z kolei w dłuższej trasie zapewni naprawdę komfortowe warunki wszystkim pasażerom.
Czytaj także: O takiego DS7 nic nie robiłem. To trzecia wersja, którą jeżdżę – i ta jest najlepsza
Mitsubishi Outlander PHEV na plus i minus:
+ Bardzo wygodne fotele
+ Zewnętrzna stylistyka jest prosta, ale z klasą
+ Przestronny i praktyczny bagażnik
- Mały zbiornik paliwa
- Spalanie przy rozładowanej baterii idzie mocno w górę
- Wykończenie niektórych elementów w środku
Fot. naTemat