"Jak Lepper, zdradzają go oczy". Ekspert od mowy ciała pokazuje, jak Duda zmienia się na wiecach

Daria Różańska-Danisz
– Kiedy prezydent Andrzej Duda występuje publicznie, to coraz częściej unika figur retorycznych. Przechodzi – jak Lepper – do klasycznej, twardej retoryki, ataku. Krytykuje swojego kontrkandydata Rafała Trzaskowskiego. A bardzo często jest tak, że ci którzy obserwują atak na drugą osobę, stają po stronie słabszego – mówi Maurycy Seweryn. Trener wystąpień publicznych, specjalista ds. mowy ciała, ocenia Andrzeja Dudę.
Prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z wyborcami w Wieluniu. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Czy patrząc na wystąpienia Andrzeja Dudy można wysnuć wniosek, że prezydent się czegoś boi?

Maurycy Seweryn: – Tego akurat nie zauważam. Natomiast przeanalizowałem wystąpienia pana Andrzeja Dudy, porównując je z tymi z pierwszego etapu kampanii, gdy rozkręcała się cała platforma wyborcza, ale też z kongresu. I jasno mogę stwierdzić, że teraz dominują wystąpienia i zachowania wiecowe.

Czyli więcej jest krzyku, emocji?

Dokładnie tak. Pierwszy etap wystąpień publicznych na wiecach najczęściej u pana prezydenta sygnalizuje mimo wszystko stres.

W jaki sposób się on objawia?


Pan prezydent całkiem nieźle operuje głosem w wystąpieniach publicznych. Natomiast stres widać przede wszystkim w formach niewerbalnych – mimice. Widzimy, jak tężeje mu twarz, nie jest rozluźniona.

Drugi element – to bardzo słaba gestykulacja. Na przykład 1 lipca w Małopolsce pan prezydent występując stosował klasyczne dla niego zachowania, które towarzyszą mu w sytuacjach stresujących: opuścił ręce, pojawiała się także gestykulacja łapania za mikrofon. I co ciekawe, nie prawą, tylko lewą ręką, której nie kontroluje. A to atawistyczny sygnał – potrzeba łapania dłoni rodziców.

W pierwszym etapie wystąpienia prezydent mówi przede wszystkim takim opanowanym, spokojnym głosem. Później jest jak z lokomotywą, która nabiera tempa...

Co się dzieje, kiedy prezydent rozpędza się w swoim przemówieniu?

Wówczas pan Andrzej Duda podnosi głos, jego skala jest coraz wyższa. W ten sposób prezydent chce nadać swoim słowom znaczenie.

Tutaj pojawia się kolejna sprawa. Podczas konwencji pan prezydent potrafi od czasu do czasu zejść z tego wysokiego obrotu na niższy. Jednak, kiedy Andrzej Duda się emocjonuje, przekazuje treści, w które wierzy, to ma z tym trudność.


Poza tym, podczas wiecu prezydent mówi głośniej, by wszyscy go usłyszeli. Natomiast, gdy zgromadzony tłum śpiewa, skanduje, to Andrzej Duda zaczyna krzyczeć. Stara się przekrzyczeć tłum.

Co ważne: przez większość ludzi dzięki temu odbierany jest jako nasz człowiek, nowoczesny wiecowy polityk.

Często prezydent mówi bardzo szybko, nakręca się. Co to oznacza?

Trzeci parametr to właśnie szybkość mówienia. Często jest tak, że ludzie mówią głośno i ich aparat mowy szybko się męczy. Tak samo jak u biegacza: im szybciej biegnie, tym szybciej się męczy. A prezydent nie męczy się. Przez cały czas wystąpienia mówi wyraźnie.

Pamiętajmy, że to jak my odbieramy prezydenta, a jak jest on postrzegany przez swój elektorat, to dwie różne sprawy.


No właśnie. Kiedy prezydent mówił, a wręcz krzyczał o odwołanej już debacie, że "to jest dyktat"; pytał: "dlaczego Trzaskowskim boi się debaty przed wszystkimi mediami", na mnie nie robił dobrego wrażenia. Jak rozumiem osoby obecne na jego wiecach mogą mieć inny odbiór zachowania prezydenta?


Tak, oni mają kompletnie inny odbiór tej sytuacji. Jeżeli jesteśmy na wiecu, to głośność mówienia jest odbierana jako element pobudzający. Jest to związane z wczuciem się w atmosferę tego spotkania.Wtedy płynie też prosty przekaz, że Duda to nie tylko polityk, ale i twardy człowiek.

Natomiast, kiedy mówimy o osobach, które są przeciwnikami pana prezydenta, czy tych niezdecydowanych i o ludziach mających łagodny charakter – one odbierają podnoszenie głosu jako krzyk, czyli jako formę agresji.

Zauważyłem też u pana prezydenta jeszcze jedną rzecz: kiedy on występuje publicznie, to coraz częściej unika figur retorycznych. Przechodzi – jak Lepper – do klasycznej, twardej retoryki, ataku.

Krytykuje swojego kontrkandydata Rafała Trzaskowskiego. A bardzo często jest tak, że ci którzy obserwują atak na drugą osobę, stają po stronie słabszego. Czyli ten element nie zawsze będzie skuteczny.

A czy nie jest tak, że w ten sposób w pewnych kręgach prezydent odbierany jest jako "twardy, silny przywódca"?

Zawsze krzyk będzie kojarzył się z agresją i siłą. To samo robili politycy – niezależnie od epoki historycznej – kiedy chcieli podkreślić swoją pozycję. Jeśli mamy do czynienia ze zwolennikami pana prezydenta czy PiS-u, to oni będą w nim widzieć silniejszego polityka niż jest w rzeczywistości.

Ale jeśli mówimy o przeciwnikach Andrzeja Dudy, to wówczas jego słowa będą odbierane jako agresywne.

A jak ocenia pan strój prezydenta?

Na konwencjach ubrany jest on odpowiednio w garnitur, zakłada też krawat.

Na wiec go ściąga, podciąga rękawy, rozpina koszulę.

Tak, na wiecach rozpina i podciąga białą koszulę. To kolejny sygnał, który ma podkreślać, że to wiec, że zabrał się do pracy, że to nasz prezydent.


A gdyby Dudę zestawić z Trzaskowskim? Jak pan ich ocenia – wyłącznie w aspekcie wystąpień wiecowych?


Moim zdaniem pan Trzaskowski nie jest przyzwyczajony do wystąpień na wiecach. To mu bardzo słabo wychodzi. Podczas takich spotkań z wyborcami pan Trzaskowski próbuje mówić głośno, ale to wtedy w jego przypadku wychodzi jak krzyk. To syndrom nieumiejętności mówienia do dużej publiczności. Widać, że sprawia mu to po prostu trudność.

Z drugiej strony: sposób mówienia, intonacja, forma gestykulacji, mimika, a nawet postawa – to wszystko sprawia wrażenie, że pan Trzaskowski wydaje się skromnym mężczyzną. Sposób mówienia skierowany jest bardziej do wyborców Koalicji Obywatelskiej, a w mniejszym stopniu do większości wyborców w Polsce, czyli do Sewerynów czy Kowalskich, którzy pracują w wioskach i małych miasteczkach. I to powoduje, że on nie jest w stanie ich przekonać.

Do nich bardziej przemawia obecny prezydent, który triumfalnie wchodzi z podniesionymi do góry rękoma, kiedy tłum skanduje "Duda"?

Dokładnie tak. Mocna kampania powoduje, że jeśli idzie o wiece wyborcze, to przewagę zyskuje Andrzej Duda. I mam tu skojarzenie z innym kandydatem, który stosował podobne triki, mówił dokładnie do tych samych ludzi. Mam na myśli Aleksandra Kwaśniewskiego. Coś na zasadzie bycia prezydentem wszystkich Polaków.

Patrząc na pierwsze wystąpienia publiczne prezydenta, czy widać jakąś ewolucję, wyszkolił się w mówieniu do ludu?

Andrzej Duda zdecydowanie się wyszkolił się. Od momentu, kiedy zaczął być prezydentem , przeszedł dość mocną ewolucję. Wyróżniam cztery fazy. Pierwsza to skromny Andrzej, druga – waleczny Andrzej, czyli polityk walczący o swoją pozycję, który szerzej stawał, o silniejszym tembrze głosu, a zarazem stawał się coraz bardziej pewny siebie. Kolejny etap – stabilny Andrzej. Było to mniej więcej dwa lata temu, kiedy jako polityk starał się grać rolę męża stanu, był opanowany. To było wyśrodkowanie pomiędzy pierwszym a drugim Andrzejem. Obecnie mamy wiecowego Andrzeja, głos ludu.

Jaką ocenę dostałby od pana wiecowy Andrzej?

Dałbym mu 4,5, ponieważ zawsze jest coś do poprawienia.

Co konkretnie?

Na pewno do poprawienia jest część retoryczna wystąpień pana Dudy i komunikacja niewerbalna: gestykulacja, ruchy ciałem, obracanie się jako sygnał stresu.

Łatwo być dobrym mówcą, kiedy wszyscy skandują "Duda" i biją brawo. A jak Andrzej Duda radzi sobie, gdy pojawiają się głosy sprzeciwu?

Słabiej niż Donald Tusk. On w takich sytuacjach uśmiechał się, kiwał głową, wyrażał zainteresowanie zdaniem drugiej osoby, choć się z nią nie zgadzał. Natomiast pan prezydent radzi sobie z tym znacznie gorzej

Zaczyna atakować?

Nie widać w nim empatii, chęci zrozumienia drugiego człowieka, a osobę, która ma swoje zdanie i go nie zmieni. Czyli realnie obniża pozycję drugiej osoby. Ludzie mogą się nie zgadzać, ale powinni ze sobą rozmawiać.

Bardzo silnym gestem, który prezydent wówczas stosuje, jest tzw. "odpychanie", choć fizycznie nikogo nie dotyka.

Podsumowując: Andrzej Duda nie radzi sobie w takich sytuacjach, powinien był to wcześniej przećwiczyć. Jego wyborcy się z tym zgadzają, im to nie przeszkadza, mają często podobne poglądy. Natomiast dla wszystkich innych jest to sygnał, że gdybyśmy nie zgodzili się z panem prezydentem, to zostalibyśmy potratowani dokładnie w taki sam sposób.

Zdenerwowanego Andrzeja Dudę widzieliśmy także w Lublinie, kiedy przedstawiciel środowiska LGBT, domagał się od niego zaproszenia na rozmowę. Wówczas było widać zniesmaczenie i niezadowolenie prezydenta.

U pana prezydenta dość łatwo zauważyć niezadowolenie...

Tak, to stała makro-mimika: wydęte usta, a także nawyk odwracania głowy od denerwującego lub irytującego go człowieka. Zdradzają go też oczy. Pamiętajmy, że jeśli się kogoś wyprowadzi z równowagi, to mamy wrażenie, że ta osoba jest przegrana, bo zaczyna się bać, irytować. Takiego człowieka łatwiej jest pokonać.